„Hubi” pogonił „jedynkę”!
Wracający do wielkiej formy Hubert Hurkacz nie do zatrzymania w Genewie – Polak jest już w półfinale.
Hubert Hurkacz wygrywa w Genewie nawet z zamkniętymi oczami. Fot. PAP/EPA
Turniej rangi ATP 250 na kortach ziemnych w Szwajcarii jest ostatnim sprawdzianem dla wrocławianina przed rozpoczynającym się w niedzielę wielkoszlemowym French Open. Ostatnim i niezwykle obiecującym! Hubert Hurkacz jest rozstawiony w Genewie z numerem 6 i spisuje się znakomicie. W czwartek wygrał trzeci mecz, po raz pierwszy od sześciu lat pokonując najwyżej rozstawionego w imprezie i czwartego na świecie Amerykanina Taylora Fritza 6:3, 7:6 (7-5).
To bardzo ważne zwycięstwo Polaka, który długo wracał do formy po kontuzji odniesionej podczas ubiegłorocznego Wimbledonu. Dopiero po raz drugi w tym sezonie „Hubi” awansował do półfinału turnieju cyklu ATP. Wcześniej dotarł do tego etapu w lutym w Rotterdamie, gdzie przegrał z Hiszpanem Carlosem Alcarazem.
Fritz na czerwono
28-letni Hurkacz nie był faworytem w meczu z Fritzem, nawet jeżeli Amerykanin nigdy nie błyszczał na mączce. Ze swoim rówieśnikiem z USA Polak grał wcześniej pięciokrotnie, wygrał tylko raz – sześć lat temu w Montrealu. Przegrał m.in. w styczniu w Sydney w drużynowym turnieju United Cup.
Czwartkowy mecz rozpoczął się ze znaczącym opóźnieniem z powodu deszczu, który od kilku dni torpedował rywalizację w Genewie. Finalnie zawodnicy zdołali wejść na kort, jednak musieli uważać, było bowiem ślisko, o czym przekonał się Fritz – podwinęła mu się noga, upadł i cały obtoczył się w czerwonej mączce.
„Merci” dla widzów
Wrocławianin miał problemy na starcie i musiał bronić brak-pointów, jednak zdołał utrzymać podanie, a później jeszcze kilka razy świetnie grał pod presją. Sam zaś jako pierwszy zanotował przełamanie, po czym objął prowadzenie 4:1. Ten jeden break okazał się kluczowy, by wygrać premierową odsłonę 6:3.
W drugiej partii Fritz się poprawił, a Hubert trzymał poziom i obaj bronili swojego podania. Zwycięzcę wyłonił więc tie-break, który był równie zacięty jak cały mecz. Obaj tenisiści stracili serwis po razie, ale w decydującym momencie minimalnie lepszy okazał się Hurkacz, który od stanu 4:5 wygrał trzy kolejne akcje: najpierw posłał dwa asy serwisowe, a następnie po podaniu Amerykanina skorzystał z jego zawahania, zaatakował i rywal nie był już w stanie przebić piłki. A potem Polak pięknie podziękował zmarzniętej i przemoczonej genewskiej publiczności, pisząc też na kamerze „Merci”.
Wróci do top 30
Awans do najlepszej czwórki w Genewie pozwoli Polakowi wrócić do czołowej „30” listy ATP w najnowszym notowaniu. Aktualnie w rankingu „na żywo” awansował z 31. na 28. miejsce.
O pierwszy w tym roku finał wrocławianin zagra z największą rewelacją turnieju, Sebastianem Ofnerem. 29-letni Austriak w Genewie musiał przebijać się przez kwalifikacje, bo po siedmiu miesiącach przerwy w grze spowodowanej kontuzją i dwóch operacjach pięty ma ranking 128. – choć na początku ubiegłego roku był 37. W sumie wygrał już pięć spotkań, w czwartek pokonał rozstawionego z „czwórką” Rosjanina Karena Chaczanowa (24. ATP) 4:6, 6:4, 6:4. To będzie ich pierwszy pojedynek. Potencjalny finał w sobotę – może z samym Novakiem Djokoviciem!
(t)
Linette gorsza od Rybakiny
To, czego w Genewie dokonał Hurkacz, nie udało się w Strasburgu Magdzie Linette. Polka przegrała z rozstawioną z numerem 4. Jeleną Rybakiną z Kazachstanu 5:7, 3:6 w ćwierćfinale turnieju WTA 500 na kortach ziemnych. Mecz trwał godzinę i 41 minut.
W poprzednich rundach Linette wyeliminowała mistrzynię Wimbledonu sprzed roku Czeszkę Barborę Krejcikovą oraz Słowaczkę Rebeccę Sramkovą. Sklasyfikowana na 12. miejscu w rankingu WTA Rybakina była jednak znacznie bardziej wymagającą rywalką. Linette ani razu nie wyszła na prowadzenie. Została przełamana w pierwszym i drugim secie. Natomiast Rybakina wygrała każdego gema, w którym serwowała.
Był to trzeci pojedynek tych tenisistek. Za każdym razem górą była Rybakina.
(t)