Gol Roberta Lewandowskiego zagwarantował Polakom honorowy punkt na Euro. Fot. PAP/EPA


Michał Zichlarz z Dortmundu

Honorowe pożegnanie

Na koniec Euro niespodziewanie remisujemy w Dortmundzie z jednym z faworytów turnieju - Francją.


Tak jak selekcjoner Michał Probierz zapowiedział, między słupkami bramki naszego zespołu stanął Łukasz Skorupski. Dla pochodzącego z Zabrza golkipera był to pierwszy mecz na dużej imprezie, a 11. w reprezentacji w ogóle. Trener Probierz dokonał zresztą kilku innych zmian. Do wyjściowego składu wrócili tacy gracze, jak Jakub Moder, Sebastian Szymański, Kacper Urbański, a przede wszystkim kontuzjowany ostatnio Robert Lewandowski. U „Les Bleus" pojawił się wyczekiwany w jedenastce po złamaniu nosa w starciu z Austrią Kylian Mbappe i niespodziewanie 20-letni Bradley Barcola. Dla młodego skrzydłowego PSG był to debiut w Euro i ledwie trzeci występ w narodowych barwach. Na ławce usiadł za to słynny Antoine Griezmann.

Dobre momenty

Pierwsza naprawdę groźna sytuacja, nie licząc rajdu Barcoli z pierwszych minut, to uderzenie na bramkę z dystansu Szymańskiego, ale Mike Maignan dobrze interweniował. Staraliśmy się grać piłką, atakować i nie wyglądało to źle. Na dodatek naszych piłkarzy wspierały dziesiątki tysięcy kibiców, obecnych na Westfalenstadion. Problem mieliśmy na skrzydłach, gdzie Przemysław Frankowski i Nikola Zalewski za łatwo dawali się ogrywać. Po jednej z takich akcji Ousmane'a Dembelego bliski zdobycia bramki był Theo Hernandez, ale świetnie nogą interweniował Skorupski. Po kwadransie znowu nasi piłkarze mieli dobrą okazję. Z woleja po rzucie różnym strzelał Urbański, ale Maignian ponownie złapał piłkę. W 19 minucie fatalny błąd popełnił natomiast Jakub Kiwior, który na połowie rywala stracił futbolówkę. Po szybkiej kontrze bardzo dobrą okazję miał Dembele, ale ponownie znakomicie interweniował „Skorup".

Po niespełna dwóch kwadransach włoski arbiter Marco Guida zarządził krótka przerwę. Było ponad 30 stopni i zawodnicy musieli odetchnąć. Po niej świetne prostopadle podanie do Lewandowskiego posłał Moder, jednak znowu skuteczną interwencją popisał się bramkarz Milanu. 34 minuta to z kolei świetne dośrodkowanie Piotra Zielińskiego z lewej strony i niecelny strzał głową Lewandowskiego. To były kolejne dobre minuty w wykonaniu naszej reprezentacji. A wicemistrzowie świata? Z upływem minut grali, jakby wszystko chcieli rozstrzygnąć na stojąco. Końcówka pierwszej połowy to jednak dwie szarże Mbappe i... znowu świetne obrony naszego golkipera! Potem piłkę sprzed naszej linii bramkowej wybił Nicola Zalewski, więc do przerwy zachowaliśmy czyste konto.

Dwie „jedenastki”

Zaraz po wznowieniu gry Mbappe posłał „bombę” zza pola karnego, ale mocno niecelnie. Grający w masce piłkarz starał się, jak mógł, lecz cały czas coś w niej poprawiał. Potem w przeciągu kilkudziesięciu sekund dwa razy strzelał jeszcze na naszą bramkę, w tym raz celnie, ale efektu - na szczęście - nie było. Niepokojące było jednak to, że od końca pierwszej odsłony graliśmy już głęboko cofnięci. To musiało się źle skończyć.

55 minuta to kolejne szarpnięcie skrzydłem Dembelego, obok Mbappe najlepszego zawodnika we francuskiej ekipie. Niestety, w polu karnym zahaczył go Kiwior, a jedenastkę” na gola pewnie zamienił Mbappe. Patrząc na naszą grę, było to niestety nieuniknione. W kluczowych momentach nasi zawodnicy, nie tylko obrońcy, za łatwo dawali się ogrywać. Polacy starali się jednak, jak mogli i poderwali się do ataku. W 74 minucie Dayot Upamecano nadepnął na nogę naszego rezerwowego napastnika, Karola Świderskiego. Choć na początku włoski arbiter puścił grę, to jednak po analizie VAR-u wskazał na 11 metr! Do karnego podszedł Lewy”. Uderzył w swoim stylu i... Maignan sparował futbolówkę. Gratulacje od kolegów były jednak przedwczesne, bo Francuz obiema nogami opuścił linię i potrzebna była powtórka. W niej nasz kapitan już się nie pomylił i zrobiło się 1:1! Nasz zespół rzucił się do szarży. Jeszcze jeden! Jeszcze jeden!" - zachęcali polscy kibice. Nic się już jednak nie zmieniło. Skończyło się podziałem punktów i honorowym pożegnaniem z niemieckim Euro. Chociaż tyle... Na naszej dobrej grze skorzystała Austria, która niespodziewanie wygrała grupę D.


 

SPRZEDAWALI BILETY!

Przed meczem polscy kibice na dortmundzkim dworcu kolejowym sprzedawali wejściówki na wtorkowe spotkanie. Cena? - Ja mam za 100 euro. To dobra cena, bo inni sprzedają po 120-150 - przekonywał młody Polak na Hauptbahnhof Dortmund. Na piątkowy mecz z Austrią w Berlinie bilety były droższe, bo kosztowały 200 euro. Chętnych na wejściówki na niemieckim Euro nie brakuje.

(zich)