Wytęż wzrok i znajdź zasadniczą różnicę w nastrojach Szwedów i Kanadyjczyków. Fot. PAP/EPA

Do brązu nieprzekonani

Trzy korony” na medal czekały sześć lat, jednak z dumy nie pękają...

Szwedzi i Kanadyjczycy byli postrzegani jako główni kandydaci do złotego medalu mistrzostw globu, a tymczasem okazali się największymi przegranymi, bowiem musieli się zadowolić grą o brąz. W takiej sytuacji trudno zmobilizować drużyny do maksymalnego wysiłku, wszak zawodnicy byli mentalnie mocno porozbijani. Trudno się dziwić, że 1. tercja w wykonaniu jednych i drugich była poniżej oczekiwań. Tempo był spacerowe, a strzałów jak na lekarstwo. W końcu, w 13 min Carl Grundstrom otrzymał krążek w strefie międzybulikowej i umieścił go pod poprzeczką. Jordan Binnington był bez szans na skuteczną interwencje, bo obrońcy popełnili błąd w ustawieniu i szwedzki napastnik miał dużo swobody.

Kolejne odsłony były zdecydowanie lepsze w wykonaniu obu drużyn. Oglądaliśmy wiele składnych akcji i, co najważniejsze, gole. Do remisu w 2. tercji doprowadził Dylans Cozens, najskuteczniejszy zawodnik tego turnieju, a w 45 min Pierre-Luc Dubois po składnej akcji Johna Tavaresa i Brandona Hagela dał Kanadyjczykom prowadzenie. Wydawało się, że zespół „Klonowego liścia” już opanował wydarzenia na lodzie, a tymczasem wszystko potoczyło się inaczej. W 50 min Erik Karlsson doprowadził do remisu. W 54 min Binnington popełnił błąd. Chciał uruchomić szybką kontrę i wybijał krążek o bandę. Przejął go Grundstrom i niewiele się namyślając oddał piorunujący strzał i krążek wpadł do siatki. W 58:20 min kanadyjski golkiper zjechał z lodu i wynik spotkania ustalił Marcus Johansson, posyłając krążek do pustej bramki.

Szwedzi czekali sześć sezonów na medal i zdobyli brąz, choć pewnie liczyli na więcej. Obrońcy tytułu mistrzowskiego znaleźli się poza podium.

Granice perfekcji

W piątek, gdy obserwowaliśmy pierwsze spotkanie półfinałowe, szybko zaczęliśmy się zastanawiać gdzie są granice perfekcji. Hokeiści Szwecji i Czech stworzyli ekscytujące widowisko. Szwedzi przez eliminacje przeszli wręcz śpiewająco - z kompletem punktów, 35 golami zdobytymi i tylko 10 straconymi. Czesi przegrali z Helwetami i z Kanadą. Oba zespoły miały też trudną przeprawę w meczach ćwierćfinałowych. Szwedzi wygrali z Finami 2:1 po dogrywce, zaś Czesi pokonali młody, ale jakże waleczny zespół USA zaledwie 1:0.

Przed półfinałem Radim Rulik, trener Czechów, dokonał roszady w składzie. Do asów Boston Bruins: Davida Pastrnaka i Pavla Zachy, dołączył Ondrej Palat, natomiast 38-letni Roman Cervenka, kapitan zespołu, został przesunięty do trzeciego ataku i był partnerem Lukasa Sedlaka i Ondreja Kasego. To było wręcz mistrzowskie posunięcie, bo ta formacja wraz z drugim atakiem: Martin Necas - David Kampf - Dominik Kubalik, odegrała kluczową rolę w tej potyczce. Wszystkie gole były dziełem dwóch wspomnianych formacji, a Sedlak nawet popisał się hat trickiem, ale ostatni gol do pustej bramki po weryfikacji wideo nie został uznany, bowiem był spalony.

Zaczęło się zgodnie ze scenariuszem, bo Marcus Johansson sprytnie uderzył, krążek minął bark Lukasa Dostala i wpadł do siatki. Szwed wykorzystał błąd Zachy, który w prosty sposób stracił „gumę”. A potem w krótkim odstępie jedni i drudzy zdobywali gole i 1. tercja zakończyła się 2:2. 2:57 min drugiej odsłony wstrząsnęło Szwedami, bowiem Czesi zdobyli trzy gole i zdjęli z lodu bramkarską „jedynkę” Filipa Gustavssona. Między słupkami stanął Samuel Ersson i przez prawie 17 min utrzymywał czyste konto. A potem wspomniany Sedlak pokonał go dwa razy. Marzenia Szwedów o złocie prysły, natomiast Czesi wykorzystali niemal wszystko co mieli wykorzystać. Oddali 23 strzały i zdobyli siedem goli! Szwedzi 40 razy zatrudniali Dostala, ale tylko trzy krążki wyciągał z sieci. Czesi po 14 latach znów znaleźli się w finale...

Powody do radości

Szwajcarscy obrońcy: Dean Kukan i Jonas Sigenthaler oraz napastnicy: Kevin Fiala, Sven Senteler i Sven Andrighetto - zaczynali hokejową karierę pod okiem trenera Henryk Grutha i z nim w Lions Zurych zdobyli kilka tytułów mistrza kraju juniorów. W zespole był również bramkarz Leonardo Genoni, ale pierwsze tajniki rzemiosła poznawał pod kierunkiem Dariusza Wieczorka, który również przez wiele lat szkolił młodzież w tym klubie. Obaj mieli satysfakcję, oglądając swoich podopiecznych. Ba, Andrighetto, mający za sobą grę w NHL (Montreal, Colorado) oraz KHL (Awangard Omsk), zdobył zwycięskiego gola w rzutach karnych i zapewnił Szwajcarii po raz czwarty miejsce w finale (1935, 2013, 2018).

Wcześniej byliśmy świadkami wyrównanej gry, a Szwajcarzy zadziwiali dobrą defensywą oraz potrafili wyprowadzić szybkie ataki, które sprawiały spore kłopoty obrońcom tytułu mistrzowskiego. Kanadyjczycy mieli optyczną przewagę, ale nie potrafili tego udokumentować. Na ich drodze stanął Genoni, który w ciągu 70 min obronił 42 strzały, a potem na zakończenie zatrzymał uderzenie Cozensa z karnego. Szwajcarzy w ciągu 2:10 min wykorzystali dwie liczebne przewagi. Najpierw Fiala na sekundę przed końcem kary Jareda McCanna pokonał Binningtona. Natomiast drugą wykorzystał Nino Niederreitter przy dużym współudziale Romana Jossiego i Fiali. Kanadyjczycy mozolnie odrobiali straty. W 2. tercji Brandon Tanev zmniejszył straty, zaś do remisu doprowadził Tavares po 59 sek. kary weterana Andresa Ambuhla za opóźnianie gry. Na 39 sek. przed końcem za to samo przewinienie na ławie kar pojawił się Fiala. Tym razem hokeiści Kanady tej okazji nie wykorzystali, choć w dogrywce grali 4 na 3. W karnych jako pierwszy gola zdobył Connor Bedard, a do remisu w drugiej serii doprowadził Fiala. W czwartej Owen Power trafił w słupek, a Andrighetto do siatki. Cozens spudłował i Kanadyjczycy stracili tytuł mistrzowski.


O 3. MIEJSCE

Szwecja - Kanada 4:2 (1:0, 0:1, 3:1)

1:0 - Grundstrom - L. Johansson - Dahlin (12:05), 1:1 - Cozens - Oleksiak - Mangiapane (22:41), 1:2 - Dubois - Hagel - Tavares (44:18), 2:2 – Karlsson - Burakovsky - M. Johansson (49:35), 3:2 - Gundrstrom (53:42), 4:2 - M. Johansson - Brodin (59:55, do pustej).

Sędziowali: Mikko Kaukokari (Finlandia) i Sean MacFarlane (USA) - Daniel Hynek i Jirzi Ondracek (obaj Czechy). Widzów 14929.

SZWECJA: Gustavsson; Heed (2) - Hedman, Karlsson - Pettersson, Dahlin - Brodin, Bengstsson; Kempe - Eriksson Ek - M. Johansson, Burakovsky - Holmberg - Raymond, Zetterlund - Lundstrom - Olofsson, Froden - L. Johansson - Grundstrom, Sorensen. Trener Sam HALLAM.

KANADA: Binnington; Parayko - Power, Oleksiak - Byram, Svereson (2) - Zellweger; Mercer - McBain - Tanev, Mangiapane - Cozens - Bunting, Guenther - Paul - McCann, Dubois (2) - Tavares - Hagel, Bedard, Greig. Trener Andre TOURIGNY.

Kary: Szwecja - 2 min, Kanada - 4 min


PÓŁFINAŁY

Szwecja - Czechy 3:7 (2:2, 1:3, 0:2)

1:0 - M. Johansson (3:39), 1:1 - Kubalik - Necas - Kundratek (7:48), 2:1 - Pettersson - Kempe - Eriksson Ek (8:08), 2:2 - Kampf - Necas (9:37), 2:3 - Kase - Sedlak (26:05), 2:4 - Necas - Kubalik - Kampf (26:21), 2:5 - Kubalik - Kempny - Necas (29:03), 3:5 - Eriksson Ek - Raymond - Dahlin (35:30, w przewadze), 3:6 - Sedlak - Kase (45:40), 3:7 - Sedlak (53:43).

Kary: Szwecja - 6 min, Czechy - 12 min.


Kanada - Szwajcaria 2:3 (0:2, 1:0, 1:0) po karnych 1-2

0:1 - Fiala - Loeffel - Andrightto (15:06, w przewadze), 0:2 - Niederreiter - Josi - Fiala (17:16, w przewadze), 1:2 - Tanev - Zellweger - Dubois (34:07), 2:2 - Tavares - Bedard - Power (57:53, w przewadze), 2:3 - Andrighetto (karny).

Kary: Kanada - 12 (2 tech.) min, Szwajcaria - 10 (2 tech.) min.



BIAŁO-CZERWONI W RUMUNII

Mirosław Minikina, prezes PZHL, niemal tuż po porażce z Kazachstanem 1:3 przekazał, że będziemy aplikować o mistrzostwa świata Dywizji 1A. Jednak działacze federacji rumuńskiej mieli nieco więcej atutów i przekonali delegatów podczas kongresu IIHF w Pradze. Rumuńskie Sfantu Gheorghe będzie gospodarzem turnieju zaplanowanego od 17 kwietnia do 3 maja 2025 r. Oprócz gospodarzy i biało-czerwonych zagrają jeszcze Wielka Brytania, Włochy, Japonia oraz Ukraina.

Natomiast w naszym kraju odbędą się dwa turnieje mistrzowskie. W Bytomiu MŚ seniorek Dywizji 2A, zaś w Katowicach-Janowie juniorek U-18 Dywizji 1B.