Hołd dla wściekłych kobiet
Co nas czeka jutro? Niedziela to piętnasty, ostatni dzień olimpijskich zmagań po otwarciu igrzysk. Niestety, prawda?
Hołd dla kobiet
Program lekkoatletyczny igrzysk kończy maraton kobiet. Nieprzypadkowo! Przez wiele lat to maraton mężczyzn odbywał się na zakończenie igrzysk, już w ostatnim dniu zawodów, będąc wydarzeniem kulminacyjnym, kończącym dwutygodniowe zmagania. Fakt, że maraton kobiet odbędzie ostatniego dnia jest nieprzypadkowy. Aby pokazać występy zawodniczek szerokiej publiczności, kolejność została odwrócona. To maraton kobiet zakończy dwa tygodnie intensywnych emocji, zaledwie kilka godzin przed ceremonią zamknięcia, a maraton mężczyzn zaplanowano dzień wcześniej.To symboliczne wydarzenie, przecież właśnie w Paryżu odbył się najsłynniejszy marsz kobiet w historii. W październiku 1789 roku zdesperowane mieszkanki Paryża nie mogły już znieść rosnących cen żywności i ciągłego braku chleba. Rozwścieczone demonstrantki otoczyły pałac i zmusiły króla Ludwika XVI oraz królową Marię Antoninę do przeniesienia się do Paryża. Para królewska miała być bliżej ludu - po to, by lepiej rozumieć jego potrzeby. Według szacunków w tamtym wydarzeniu mogło uczestniczyć nawet do 7000 kobiet!
Do historii odwołuje się również trasa tegorocznego maratonu. Połączy Hotel de Ville w Paryżu z Wersalem, biegnąc pętlą wypełnioną historią. Trasa będzie przebiegać przez 9 dzielnic, w tle będą jaśnieć niektóre z najbardziej znanych zabytków Paryża i okolic. Trasa będzie wiodła przez Boulogne-Billancourt, Sevres, Ville d'Avray, Wersal, Viroflay, Chaville, Meudon i Issy-les-Moulineaux. Nie będzie łatwa, bo rejon Paryża nie jest wcale tak płaski, jak mogłoby się wydawać! Maksymalne nachylenie trasy wyniesie w pewnym momencie 13,5 procent.
- Zorganizowanie maratonu kobiet po zawodach mężczyzn i zakończenie igrzysk ma ogromne znaczenie symboliczne. Kobiety długo walczyły o możliwość wzięcia w nim udziału, o to, aby opinia publiczna zaakceptowała fakt organizacji takich biegów. Naznaczona jest tym również historia pierwszych nowożytnych igrzysk olimpijskich. Już w 1896 roku kobieta próbowała wziąć udział w maratonie, została jednak odrzucona, uniemożliwiono jej rejestrację. Przez bardzo długi czas wierzono, że ze względu na budowę ciała kobiety nie są w stanie uczestniczyć w tak ekstremalnych biegach - uważa profesor Florence Carpentier, która wykłada historię sportu na uniwersytecie w Rouen; polecam to miasto, wspaniała gotycka katedra.
Kim więc będziemy się zachwycać, kto może zdobyć złoto? Na starcie pokażą się prawdziwe, nadludzko wytrzymałe „gazele”. Choćby rekordzistka świata, Etiopka Tigist Assefa. W zeszłym roku, podczas maratonu w Berlinie pobiegła aż o 2 minuty i 11 sekund szybciej od dotychczasowego najlepszego osiągnięcia (2:11:53). Warto będzie również przyglądać się innej Etiopce Megertu Alemu oraz Kenijce Brigid Jepcheschir Kosgei.
Ktoś zagrozi Brytyjczykom?
W Saint-Quentin-en-Yvelines Velodrome odbędą się ostatnie trzy finały w kolarstwie szybkim, w tym w keirinie mężczyzn. Sir Jason Kenny, który wygrywał w tej konkurencji na dwóch poprzednich igrzyskach, na początku zeszłego roku zakończył karierę. Słynny kolarz torowy jest najbardziej utytułowanym brytyjskim sportowcem w historii igrzysk. Startował od Pekinu do Tokio, zdobywając łącznie 7 złotych oraz 2 srebrne medale.
Kto może go zastąpić? Brytyjczycy wygrywają kirin od 2008 roku. Czy następcą Kenny’ego mogliby być utalentowani Jack Carlin albo Hamish Turnbull? Złotą brytyjską passę z pewnością będzie chciał jednak przerwać Kolumbijczyk Kevin Quintero.
Ceremonia zamknięcia
Po tym, jak wszystkie wydarzenia olimpijskie nakryje płaszcz medali (wybaczcie mam dziś dzień dziwacznych skojarzeń), nadejdzie czas, by świętować ostatnie udane 16 dni. Stade de France będzie gospodarzem ceremonii zamknięcia (godz. 21.00). Sportowcy będą mogli pożegnać się ze sobą i z publicznością, publiczność będzie miała szansę pożegnać się ze sobą i ze sportowcami. Czy ceremonia zamknięcia będzie równie niezapomniana jak ceremonia otwarcia?
Następne igrzyska letnie już za cztery lata w Los Angeles. Do zobaczenia na łamach „Sportu”.
Paweł Czado