Rodzina Ciemięgów w komplecie. Tomasz, jego żona Agnieszka, synowie Mateusz i Dominik oraz córka Paulina.


 2. Memoriał im. Tomasza Ciemięgi

 

Hołd dla przyjaciela

Nieżyjący już były kapitan GKS-u Jastrzębie, Tomasz Ciemięga, doczekał się kolejnego turnieju ku Jego pamięci.

 

W sobotę, 9 marca, w hali widowiskowo-sportowej w Jastrzębiu Zdroju odbędzie się 2. Memoriał im. Tomasza Ciemięgi, przedwcześnie zmarłego byłego kapitana GKS-u Jastrzębie. Na pomysł organizacji turnieju wpadli dwaj jego przyjaciele - były piłkarz GKS-u, a obecnie trener w Akademii GKS-u Jastrzębie - Andrzej Myśliwiec, oraz jego kolega od lat szkolnych, Wojciech Marcol. Chcą w ten sposób oddać hołd powszechnie lubianemu i cenionemu piłkarzowi i trenerowi.

 

Siła spokoju

Tomasz Ciemięga odszedł - co do tego nie ma żadnych wątpliwości - za wcześnie, stanowczo za wcześnie, bo przecież nie doczekał 46. urodzin, zostawiając pogrążonych w smutku przyjaciół, znajomych, a przede wszystkim rodzinę. Nie był wprawdzie moim przyjacielem, ale znaliśmy się bardzo długo. Przez ponad dwadzieścia lat naszej znajomości ani razu nie usłyszałem na Jego temat złego słowa, obojętnie z kim rozmawiałem. Popularny „Ciemny” był człowiekiem z natury pogodnym, wesołym, wydawało się, że ma uśmiech przyklejony do twarzy, jednocześnie potrafił być człowiekiem bardzo poważnym i konkretnym.

Ostatni raz rozmawiałem z Nim 25 listopada 2021 roku. Wtedy nie przypuszczałem, że to nasza ostatnia rozmowa, bo dwa miesiące później (29 stycznia 2022 roku) „Ciemny” odszedł z tego świata. Do teraz nie mogę w to uwierzyć.

Tomasz Ciemięga w wywiadzie, który z Nim przeprowadziłem 7 kwietnia 2020 roku dla „Sportu”, wspominał: „Miałem dziesięć lat, gdy zgłosiłem się do sekcji piłkarskiej GKS-u Jastrzębie. Koledzy wcześniej poszli na tzw. nabór, ja się wtedy nie zdecydowałem. Namówili mnie później i tak trafiłem do drużyny, którą prowadził nieżyjący już trener Marian Przybyła. Z tej drużyny, która w ciągu kilku lat „ewoluowała”, do pierwszego zespołu GKS-u Jastrzębie przebili się później Bartek Grabczyński, Grzesiek Bureś i Michał Chałbiński”.

Były bramkarz GKS-u Jastrzębie, Piotr Paś, tak wspomina starszego kolegę: „Tomek Ciemięga nie był klasycznym typem kapitana drużyny. Nie potrafił podnieść głosu na kolegę z zespołu, złapać go „za klapy”. Rozbrajał wszystkich siłą spokoju, poczuciem humoru, to był megapozytywny i niespotykanie spokojny człowiek. Nie znam nikogo, kto miałby z nim „na pieńku”, bo on miał wyjątkowy charakter.

 

Tomasz Ciemięga (pierwszy z prawej) z kolegami z drużyny. Drugi z lewej śp. trener Jerzy Wyrobek.


Wzruszające słowa

Głównym pomysłodawcą Memoriału im. Tomasza Ciemięgi jest jego szkolny kolega, Wojciech Marcol, prezes zarządu Stowarzyszenia Górnicze Miasto Jastrzębie Zdrój. Jego wspomnienia są naprawdę wzruszające, to taki klasyczny wyciskacz łez. - Moje dzieciństwo związane było w dużej mierze z domem dziadków zlokalizowanym na ul. Ruptawskiej 17 w Moszczenicy - wspomina. - W okolicy mieszkało paru chłopaków mniej więcej w tym samym wieku, w tym Tomek, więc kontakty między nami były kwestią czasu. Pamiętam, że było dużo piłki, gonitw po lasach i innych zajęć, jak to między chłopakami w tych czasach. Już wtedy wszyscy zazdrościliśmy Tomkowi zwinności i drygu do większości dyscyplin sportowych. Ale to była pozytywna zazdrość, bo zawsze był ogromnie lubiany. Pamiętam jak realizując jakiś zakład Tomek przeszedł na rękach chyba ze 40 m. Ludzie patrzyli z okien i nie mogli w to uwierzyć. Musiało mi to mocno utkwić w pamięci, bo od tych wydarzeń minęło ponad 30 lat.

Te kontakty były potem coraz słabsze, kończyłem szkołę, Tomek bez reszty poświecił się piłce. Odnosił duże sportowe sukcesy i był niekwestionowaną gwiazdą GKS-u Jastrzębie. Cieszył się ogromnym szacunkiem i w Moszczenicy zawsze byliśmy z niego dumni. Był przecież nasz, a zaszedł tak daleko. Miał taki status, że człowiek się zastanawiał czasem, czy może tak normalnie podejść do niego, zagadać. Te wątpliwości Tomek rozwiewał jednak bardzo szybko, bo po prostu zazwyczaj sam pierwszy podchodził przywitać się i porozmawiać, szybko skracając dystans z rozmówcą. Nie wykazywał jakichkolwiek oznak gwiazdorstwa.

Po reaktywacji Orła Moszczenica przez dwa lata chodziłem za Nim, żeby wziął jakąś grupę do trenowania. Wiedziałem, że ma uprawnienia trenerskie, a poza tym byłem pewien, ze takie nazwisko da nam porządnego kopa do dalszego rozwoju. W końcu się zgodził. Wziął pod opiekę rocznik 2004, z którym osiągał naprawdę fajne wyniki. Po dwóch latach, kiedy otrzymał możliwość poprowadzenia pierwszej drużyny seniorów w Ruptawie, przyszedł zapytać. czy nie będę miał pretensji, jak tam pójdzie trenować... Kapitalny piłkarz, kapitalny człowiek. Zrobimy wszystko, żeby pamięć o Nim przetrwała jak najdłużej.

 

Tomkowi było do twarzy w mundurze górniczym. Na zdjęciu z młodszym synem Dominikiem.


„Złota rączka”

Jednym z najlepszych przyjaciół Tomasza Ciemięgi był starszy od niego o cztery lata Andrzej Myśliwiec. Razem grali w jednym zespole, ale ich przyjaźń trwała również po zakończeniu kariery przez obu panów. Ich rodziny doskonale się znały, razem obchodzili urodziny, wspólnie urządzali grille itp. - Obaj z Tomkiem zaczynaliśmy przygodę z futbolem w GKS-ie Jastrzębie - wspomina popularny „Misiek”. - Wtedy nie było jeszcze Szkółki Piłkarskiej MOSiR, tylko GKS. - Ostatnim rocznikiem, który zaczynał w GKS-ie, był ten, w którym grał m.in. Mariusz Miąsko, następne roczniki zaczynały w Szkółce. To tak tytułem wprowadzenia. W ligach młodzieżowych nie mieliśmy ze sobą kontaktu, bo Tomek był o cztery lata młodszy. Spotkaliśmy się dopiero w piłce seniorskiej, że tak powiem, kiedy on zjawił się na treningu pierwszego zespołu. Poznawaliśmy się stopniowo, wiadomo że cztery lata różnicy robiły swoje. Ja byłem już doświadczonym zawodnikiem, on dopiero wchodził do drużyny. Naturalną rzeczą było to, że wspólnie wyjeżdżaliśmy na zgrupowania i obozy. Mieszkałem z nim w jednym pokoju i to nie raz. Podczas obozu w Węgierskiej Górce - dzisiaj mogę już to powiedzieć - zobaczyłem słynną „lodówkę”. W tym ośrodku były stare okna i podwójne szyby i zawsze tam chowaliśmy piwo. Wiadomo, była zima (śmiech). Kiedy się zaprzyjaźniliśmy? Wszystko zaczęło się w momencie, gdy zawarliśmy związki małżeńskie. Tomek ożenił się z Agnieszką rok wcześniej niż ja z Moniką i później spotykaliśmy się regularnie. Nie pamiętam już, czy do pierwszego „rodzinnego” spotkania doszło u nas w mieszkaniu w bloku, czy u nich, w domu u rodziców. To zbliżenie nastąpiło poprzez spotkanie umówione przez nasze żony.

Jakim człowiekiem Tomek Ciemięga był poza boiskiem? Jakie miał cechy charakteru, które zjednywały mu sympatię? - Tomek został kapitanem drużyny, kiedy ja przestałem grać - przypomniał Andrzej Myśliwiec. - Był bardzo uczynnym facetem, nikomu nie odmówił pomocy. Wszyscy śmiali się i nazwali go „złota rączka”, bo praktycznie wszystko potrafił zrobić. Gdy ktoś o cokolwiek go poprosił, nie było żadnego problemu, zawsze pomagał. Obojętnie, czy sprawa miała związek z piłką nożną, czy była z zupełnie „innej parafii”. Po prostu miły człowiek. Nie przypominam sobie, by ktokolwiek zdołał wyprowadzić go z równowagi. Był bardziej spokojny niż ja. Dzięki temu był powszechnie lubiany. Jak zareagowałem na wiadomość, że Tomek miał wylew? Dzwonił do mnie brat Tomka, Kazik. Długo nie odbierałem, bo coś robiłem w domu. Moja żona Monika była akurat z wizytą u koleżanki i do niej Kazik dodzwonił się pierwszy. Zadzwoniła do mnie, że Tomek miał wylew albo udar, bo to jeszcze nie było pewne. Wsiedliśmy oboje do samochodu i pojechaliśmy do nich do domu, żeby dowiedzieć się bezpośrednio o okolicznościach tej przykrej historii. Powiem szczerze, że nie dowierzałem, pierwsze moje przemyślenie było takie, że na pewno z tego wyjdzie. Że to nie jest nic ciężkiego, że po pobycie w szpitalu będzie rehabilitacja i będzie powoli wracał do zdrowia. Niestety, moje nadzieje wkrótce prysły.


Tomasz Ciemięga (pierwszy z prawej) z kolegami z drużyny. Drugi z lewej śp. trener Jerzy Wyrobek.


Wspomnienia z łezką w oku

Życiorys sportowy Tomasza Ciemięgi był bardzo barwny i ciekawy. - Mieszkałem kilometr od stadionu na ulicy Kasztanowej i boisko było moim drugim domem - wspominał. - Od dziecka podawałem zawodnikom piłki na treningach, bo żeby móc to robić na meczach, trzeba było się wykazać na treningach trampkarzy. Jednym z pamiętnych meczów, w którym podawałem piłki, był pojedynek z Wisłą Kraków, którą pokonaliśmy 4:2, a trzy bramki strzelił wówczas śp. Rysiek Kraus. W niedzielę chodziłem na mecze ligi terenowej, więc kiedy „zapodziałem się” rodzicom, wiedzieli dokładnie, gdzie mnie szukać.

Kiedy Tomasz Ciemięga skończył wiek juniora, trafił do zespołu rezerw GKS-u. - Prowadził ją wtedy Janusz Marek, przez pół roku nastrzelałem trochę bramek, dwa razy więcej niż było meczów. Łączyłem wtedy grę w piłkę z pracą zawodową, bo po ukończeniu szkoły górniczej zatrudniłem się jako elektryk w kopalni „Jastrzębie”. Trenowaliśmy po południu trzy razy w tygodniu, a ja dodatkowo chodziłem do szkoły wieczorowej. Tam moim wychowawcą był późniejszy prezydent miasta, Marian Janecki.

W zespole seniorów GKS-u Jastrzębie „Ciemny” 24 maja 1995 roku w wyjazdowym meczu z Górnikiem Lędziny (0:2) pojawił się na placu gry w 75 min, zastępując Jarosława Wolnego. To były rozgrywki III ligi grupy śląskiej. Natomiast na pierwszego gola czekał prawie rok, bo zdobył go 1 marca 1996 roku w wyjazdowej potyczce z Górnikiem Pszów (1:0). Wszedł na boisko w 77 min zastępując... Andrzeja Myśliwca, a 120 sek. później utonął w objęciach kolegów. - Jakże mógłbym nie pamiętać pierwszej bramki? W bramce Górnika stał wtedy Grzegorz Tomala, który później był moim kolegą klubowym. Było dośrodkowanie, wbiegłem w pole karne i… piłka trafiła mnie w głowę. To był idealny strzał, bo futbolówka przelobowała Tomalę i zatrzymała się w siatce - wspominał.

 

W obsadzie międzynarodowej

Podobnie jak w ubiegłym roku w 1. Memoriale im. Tomasza Ciemięgi, w drugiej edycji tego turnieju weźmie udział sześć zespołów z rocznika 2013. Tym razem organizatorzy zaprosili takie oto drużyny: GKS Tychy, MFK Karwina (Czechy), Rekord Bielsko-Biała, RKP ROW Rybnik, Orzeł Moszczenica i GKS Jastrzębie.

 

PROGRAM MECZÓW

Sobota, 9 marca

Jastrzębie - Orzeł (godz. 9.30)

Rekord - Karwina (9.50)

ROW - Tychy (10.10)

Jastrzębie - Karwina (10.30)

Orzeł - ROW (10.50)

Rekord - Tychy (11.10)

Jastrzębie - ROW (11.30)

Karwina - Tychy (11.50)

Orzeł - Rekord (12.10)

ROW - Karwina (12.45)

Rekord - Jastrzębie (13.05)

Orzeł - Tychy (13.25)

ROW - Rekord (13.55)

Karwina - Orzeł (14.15)

Tychy - Jastrzębie (14.35)

Zakończenie turnieju i podsumowanie wyników o 15.00.

 

Od godziny 12.15 do 12.40 odbędzie się mecz pokazowy oldbojów, w którym zagrają przyjaciele i koledzy „Ciemnego” z boiska. Awizowany jest udział takich byłych piłkarzy GKS-u Jastrzębie jak Łukasz Pielorz (przyjedzie z Austrii), Jakub Kafka (dotrze z Czech), Mariusz Adaszek (występuje w reklamach telewizyjnych), Witold „Gitara” Wawrzyczek, Piotr Paś, Marcin Bednarek, Robert Żbikowski, Arkadiusz Taraszkiewicz.

 

Bogdan Nather

 

Ostatni urlop w swoim życiu Tomasz Ciemięga spędził z rodziną w Egipcie.

 

 Były kapitan GKS-u Jastrzębie uwielbiał żeglować. Tu na Morzu Czerwonym.


PRZED ROKIEM...

Dla odświeżenia pamięci przypominamy jeszcze tabelę 1. Memoriału im. Tomasza Ciemięgi z ubiegłego roku.

 


NAGRODY INDYWIDUALNE

Król strzelców: Karol Buchta (GKS Jastrzębie)

Najlepszy bramkarz: Michał Brański (Odra Centrum Wodzisław Śląski),

Najlepszy zawodnik: Wiktor Brachman (Rapid Wodzisław Śląski).