Sport

Hit wiosny, czyli mecz o... nic

W niedzielę Arka podejmie GKS Tychy w starciu najlepszych pierwszoligowych drużyn w tym roku.

Takiej walki z pewnością nie zabraknie w niedzielę w Gdyni. Fot. Łukasz Sobala / Press Focus

GKS TYCHY

Patrząc na mecz Arka Gdynia – GKS Tychy z perspektywy wyników uzyskiwanych przez te zespoły w tym roku, można byłoby stwierdzić, że czeka nas hit. Wszak w tabeli wiosny tyszanie, mogący się pochwalić najskuteczniejszym atakiem, zajmują pierwsze miejsce, a mający zaledwie punkt mniej gdynianie posiadają najlepszą obronę. 

To już bez znaczenia

Aż 25 trafień Trójkolorowych i tylko siedem przepuszczonych goli przez Żółto-niebieskich tak naprawdę nie mają jednak już znaczenia. Zespół Dawida Szwargi w tabeli uwzględniającej rezultaty z całego sezonu już w 31. kolejce, a dokładniej rzecz ujmując 4 maja zwycięstwem 2:1 z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza, zapewnił sobie awans do ekstraklasy. Natomiast drużyna Artura Skowronka tydzień temu, przegrywając z Wisłą Kraków 0:2 na swoim boisku, straciła szansę na grę w barażach.

Nie znaczy to jednak, że w niedzielnym hicie nie będzie o co grać. Szkoleniowiec gospodarzy już tydzień temu sprawdził jakość swojej kadry, wystawiając w meczu z Wisłą Płock eksperymentalny skład. Było w nim sześciu innych zawodników w porównaniu z wcześniejszą kolejką. Te roszady skończyły się pierwszą w tym roku porażką, która dała sztabowi szkoleniowemu gdynian ciekawy materiał do analizy.

Rozczarowani wynikiem

– W Płocku dokonaliśmy paru zmian w składzie, a wynik był rozczarowujący – stwierdził Dawid Szwarga. – Przegraliśmy, bo w pressingu to nie był nasz poziom. Cztery, może pięć rzeczy wpłynęło na to, że nie funkcjonowaliśmy tak, jak w poprzednich meczach. Pierwsza połowa była słaba. Zdecydowanie za łatwo traciliśmy piłkę, bo ponad 30 razy. Daliśmy Wiśle szanse w postaci kontr. Druga połowa była lepsza zarówno jeśli chodzi o poziom obrony, jak i ataku. Mieliśmy dwie, trzy sytuacje dobre albo bardzo dobre. Jesteśmy więc rozczarowani wynikiem. Nie pozostaje nic innego, jak wygrać ostatni mecz u siebie – powiedział trener.

Gdynian mobilizować też będzie w niedzielę obecność ich kibiców, którzy wykupili już wszystkie bilety na to spotkanie i chcą jeszcze raz świętować powrót do ekstraklasy. Arka walczyć będzie jednocześnie o miano mistrza I ligi oraz najlepszej drużyny wiosny, a ich fani liczą na pokaz efektownej i skutecznej gry, do jakiej Żółto-niebiescy w tym roku przyzwyczaili swoich sympatyków.

Tytuł na pocieszenie

Na ten drugi tytuł, tylko i wyłącznie na pocieszenie, chrapkę mają także tyszanie. A to oznacza, że powinniśmy zobaczyć ciekawe widowisko, w którym zawodnicy bez presji wyniku będą mogli pokazać pełnię swoich umiejętności.

– Niestety, nasza seria meczów bez porażki u siebie dobiegła końca – podkreślił w klubowych mediach po porażce z Wisłą Kraków kapitan i bramkarz tyszan Marcel Łubik. – Bardzo duża frustracja to pierwsze, co przychodzi mi na myśl. Przegraliśmy mecz, chociaż uważam, że byliśmy zespołem lepszym. Przeciwko drużynie, która ma ogromny potencjał i doświadczenie, mieliśmy większe posiadanie piłki oraz swoje sytuacje. Tym razem nie wygrał jednak zespół lepszy z przebiegu gry, a ten, który był po prostu skuteczniejszy.

Na najwyższym poziomie

– Widziałem dużo pozytywów w naszej grze. Utrzymywaliśmy się przy piłce, dużo rozgrywaliśmy, wszystko na dużym spokoju. Zabrakło jednak konkretu w postaci bramki. Ale ta porażka na pewno nas nie złamie, tylko uczyni nas wyłącznie silniejszymi. Wiemy, jak mocną drużyną jesteśmy – wiosną najlepszą w lidze. Teraz przed nami mecz z Arką, która już awansowała do ekstraklasy. Myślę, że to będzie dla nas bardzo ciekawe widowisko. Na pewno będzie stało na najwyższym poziomie i udowodni, że możemy się mierzyć z najlepszymi zespołami. Pamiętam nasz pierwszy mecz z Arką w tym sezonie. Jesienią w Tychach zremisowaliśmy 1:1, a później mieliśmy serię siedmiu zwycięstw. Od tamtego meczu zrobiliśmy ogromny krok do przodu. Piłkarze z Gdyni mogą się więc spodziewać trudnego spotkania – zakończył kapitan tyszan.
Jerzy Dusik