Sport

Hiszpańscy „toreadorzy”

POJEDYNEK KOLEJKI

Fot. Grzegorz Misiak/PressFocus


Najbliższa, 15. kolejka aż skrzy się wieloma bardzo interesująco zapowiadającymi się pojedynkami, z wysuwającymi się na czoło ligowymi hitami: klasykiem Lecha z Legią na Bułgarskiej czy potyczką najlepszych zespołów października, aktualnie plasujących się na podium za plecami „Kolejorza”, czyli starciu Jagiellonii z Rakowem. Coś jednak trzeba było wybrać, więc wzięliśmy kurs na Białystok, gdzie miejscowi piłkarze ostatnio imponują znakomitą dyspozycją. Wygrywają w Lidze Konferencji (pisząc te tekst, nie znaliśmy wyniku dzisiejszego meczu z Molde), Pucharze Polski oraz w lidze i zgarniają wszelkie możliwe splendory. Na piłkarza października PKO BP Ekstraklasy wybrano Jesusa Imaza, a trenerem – Adriana Siemieńca. Na dodatek Taras Romanczuk dostał powołanie do pierwszej reprezentacji Polski, a Cezary Polak – do drużyny U-21. We wszystkich październikowych meczach w ekstraklasie – 1:1 z Legią oraz po 3:1 z Zagłębiem Lubin i Koroną Kielce – gole strzelał Imaz (w Lubinie nawet dwa), więc wybranie Hiszpana piłkarzem miesiąca było jak najbardziej zasłużone.

Tę prestiżową nagrodę, przyznawaną przez kapitanów wszystkich zespołów Ekstraklasy oraz głosujących kibiców dla wyróżniających się ligowych piłkarzy na tle innych graczy, aż czterokrotnie zgarniał lider Rakowa Ivi Lopez. Teraz powoli wraca on do formy po długiej przerwie spowodowanej kontuzją zerwanych więzadeł krzyżowych. Dostaje coraz więcej minut od trenera Marka Papszuna i podobnie jak jego rodak znowu zaczyna czarować na boisku. 

Każda drużyna potrzebuje takich charyzmatycznych, magicznych liderów, którzy podniosą jej jakość, podkręcą wiarę w zwycięstwo, a jednocześnie sami bezlitośnie wykonają wyrok na rywalach – czytaj: strzelą bramki lub obsłużą otwierającymi asystami swoich kolegów. Jednym słowem – zrobią różnicę, bo mają to „coś” w sobie. A tą wartością dodaną do umiejętności stricte piłkarskich idealnie wyjaśnia napastnik „Medalików”. – Kiedy przyleciałem do Polski w 2017 roku, zobaczyłem, że kluby bazowały na walce, łokciach, wślizgach, bieganiu. Pomyślałem: Jeśli użyję mózgu, będzie mi łatwiej – uśmiecha się Lopez.

Z tym większą przyjemnością przyjrzymy się rywalizacji dwóch hiszpańskich „toreadorów” na stadionie w Białymstoku – miejmy nadzieję w rytm flamenco i pasodoble, a nie bolera – wokół wyimaginowanego byka, czyli piłki.

Zbigniew Cieńciała

Fot. Michał Kość/PressFocus

JESUS IMAZ