Aleksander Śliwka w ostatnich latach m.in. trzykrotnie świętował z ZAKSĄ zdobycie Pucharu Europy, ale pożegnalny sezon nie okazał się udany. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Historyczna wtopa

Do końca walczyliśmy o play off, ale rywale pokazali dużo lepszą siatkówkę niż my - podsumował brak awansu do czołowej ósemki Adam Swaczyna, trener kędzierzynian.

 

GRUPA AZOTY ZAKSA KĘDZIERZYN-KOŹLE

Dopiero 10. miejsce ZAKSY na zakończenie rundy zasadniczej to największa sensacja pierwszej części rozgrywek. Po raz pierwszy w historii występów w ekstraklasie, czyli od sezonu 1995/96 - wtedy jeszcze pod nazwą Mostostal - zabraknie jej w decydującej części rozgrywek. W tym czasie 16-krotnie była w finale, wygrywając 9 z nich. Do tego dochodzi jeszcze 7 srebrnych medali, 1 brązowy, 10 triumfów w Pucharze Polski i 3 w Superpucharze. A ponadto trzy zwycięstwa w Lidze Mistrzów! Żadna polska ekipa nie może poszczycić się takimi osiągnięciami.


Kędzierzynianie do ostatniej kolejki walczyli o awans do play offu. Przegrali jednak sześć ostatnich meczów. Najboleśniejsza była porażka ze Ślepskiem Malow Suwałki, bo poniesiona z drużyną niżej notowaną i we własnej hali. Aluron CMC Warta Zawiercie i Jastrzębski Węgiel okazały się z kolei zdecydowanie lepsze.


- Mieliśmy wielkie nadzieje, potencjał, zawodników, którzy na boisku potrafią robić wyjątkowe rzeczy, ale nie tym razem - przyznał David Smith, środkowy ZAKSY. - Na początku sezonu nie spodziewaliśmy się, że nie będziemy nadal grać na wysokim poziomie. Oczekiwaliśmy kolejnych, wyjątkowych rozgrywek. Niestety, skończyło się jak się skończyło. Takie jest życie. Pozostało nam tylko wyciągnąć wnioski, iść dalej i pogodzić się z brakiem trofeów - dodał.


Kędzierzynianie mogą jednak mówić o ogromnym pechu. Od początku rozgrywek prześladowała ich plaga kontuzji. Z urazami borykali się praktycznie wszyscy zawodnicy. Długo z gry wykluczeni byli liderzy: Bartosz Bednorz, Aleksander Śliwka, Marcin Janusz, Łukasz Kaczmarek czy Daniel Chitigoi. Cały sezon stracił też doświadczony Wojciech Żaliński. Do tego w pewnym momencie przestała się układać współpraca na linii trener Tuomas Sammelvuo - zawodnicy. W efekcie szkoleniowiec stracił pracę. Zastąpił go asystent Adam Swaczyna, ale „cudu” nie zdziałał. Szkoleniowiec po ostatnim, przegranym meczu z Jastrzębskim Węglem nie szukał jednak usprawiedliwienia w kontuzjach. - Mieliśmy różne problemy, ale to nie jest żadna wymówka. Do końca staraliśmy się wejść do play offu, ale zabrakło nam i umiejętności, i szczęścia, i czasu. Czasu, bo sport jest taki, że na sukces pracuje się latami, a cały trud może pójść na marne przez jedno zdarzenie, kontuzję, brak możliwości treningu. Nie da się nadrobić w trzy miesiące tego, co inne kluby wypracowały w ciągu pół roku. Zresztą mierzyliśmy się z bardzo mocnymi zespołami. W decydującej fazie zabrakło nam jakości - tłumaczył opiekun Grupy Azoty ZAKSY.


W kędzierzyńskim klubie nie zamierzają długo rozpamiętywać porażki. Działacze zaraz po ostatnim spotkaniu sezonu zasadniczego wystosowali do kibiców komunikat. „Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy? Niekoniecznie! Dla nas nic się nie kończy, zamierzamy dalej budować, walczyć i wygrywać, bo do tego zobowiązuje nas dziedzictwo #ZAKSAfamily #30latZAKSY Dziękujemy, że w tej niesamowitej podróży byliście z nami. Potknęliśmy się, ale powstaniemy, by wrócić jeszcze silniejsi!” – czytamy.


Czeka ich jednak bardzo trudne zadanie. Muszą na nowo zbudować zespół. Z ZAKSY odchodzą bowiem najlepsi zawodnicy: Bednorz do Asseco Resovii, Kaczmarek do Jastrzębskiego Węgla, a Śliwka wyjeżdża do Japonii. Nie wiadomo też, kto poprowadzi drużynę. Najpoważniejszym kandydatem jest Andrea Giani, ale klub na razie tego nie potwierdził. Tak samo jak nazwisk nowych graczy, a wśród potencjalnych następców dotychczasowych liderów wymienia się m.in. Bartosza Kurka, Igora Grobelnego, Earvina N’Gapetha czy Osmany Juantorenę. 

(mic)