Historia zatacza koło
GKS Katowice po 19 latach wygrał w ekstraklasie i to na wyjeździe!
Spotkanie w Mielcu nie było porywającym widowiskiem, jednak dla kibiców GKS-u najważniejsze było zwycięstwo. W końcu to pierwsze zdobyte trzy punkty w ekstraklasie od 19 lat! GieKSa nie zaprezentowała genialnego stylu. Była po prostu skuteczna, szczególnie w obronie i wykorzystała jedną sytuację w ofensywie. Tyle wystarczyło do pokonania zespołu Kamila Kieresia.
Jedyną bramkę zdobył Arkadiusz Jędrych. Etatowy wykonawca rzutów karnych nie pomylił się z 11 metra, jednak samo przyznanie rzutu karnego katowiczanom było specyficzne. Wszyscy piłkarze zgromadzili się przy linii bocznej, żeby uzupełnić płyny (temperatura w Mielcu była nie do zniesienia). Gdy zawodnicy mieli już wracać do gry, sędzia podszedł do monitora przeanalizować wcześniejszą sytuację. Chyba żaden kibic nie wiedział, co arbiter sprawdza. Tymczasem jego partnerzy w wozie VAR słusznie dopatrzyli się ręki Krystiana Getingera w „16”. Ta sytuacja była kluczowa w zwycięstwie GKS-u.
Historia zatoczyła koło. 19 lat temu katowiczanie rozgrywali swój ostatni mecz w ówczesnym sezonie ekstraklasy. Na Bukową przyjechał Górnik Zabrze. GieKSa pod wodzą Jana Furtoka wygrała dzięki bramce z rzutu karnego. Wykonał go, tak jak w minioną sobotę, środkowy obrońca, Krzysztof Markowski w doliczonym czasie gry. Tak jak w Mielcu, był to jedyny gol tego spotkania. Było to ostatnie zwycięstwo GKS-u na najwyższym szczeblu rozgrywkowym… aż do soboty.
Ciekawostką wartą odnotowania są urazy, których doznali piłkarze GieKSy podczas drugiej połowy. Aż trzech (Marcin Wasielewski, Mateusz Kowalczyk, Borja Galan) z nich musiało być opatrywanych przez rozcięcia skóry na twarzy i głowie. Część drużyny po meczu przyznawała, że to objaw waleczności GKS-u.
Kacper Janoszka
CZTERY PYTANIA DO…
ADRIANA BŁĄDA, zawodnika GKS-u Katowice
Coś na plus
Jak smakuje pierwsze zwycięstwo po powrocie do ekstraklasy?
- Wiedzieliśmy, że będzie to ważny mecz po inauguracji, w której nie zdobyliśmy punktów. Fajnie, że GieKSa po raz pierwszy od 19 lat wygrywa w ekstraklasie. Bardzo się z tego cieszymy. Widać było, że byliśmy dokładniejsi niż w pierwszym meczu. Zauważalna była większa kultura gry. Wiadomo, że jeszcze nabieramy doświadczenia, co widać przy każdym kontakcie z piłką. Mimo tego po 20 minucie stworzyliśmy 2-3 sytuacje, jedną z nich był rzut karny.
Czy nowi piłkarze wnieśli sporo jakości?
- Trener ma w kim wybierać. Dobrze, że każda zmiana daje spory impuls. Proszę mi uwierzyć, że drużynie bardzo zależało na tym, żeby kadra była jakościowa. Widać po naszym zespole, że jakość jest duża, co nas cieszy, bo każda osoba dodaje coś na plus. Jeśli mamy wygrywać, jest to bardzo istotne.
Za kilka dni mecz z Rakowem. Czy zespół już o nim myśli?
- Na razie skupiamy się na tym, żeby się dobrze zregenerować. Czeka nas analiza meczu ze Stalą. Musimy zobaczyć, co jeszcze można poprawić, bo spotkanie z Rakowem podniesie poprzeczkę jeszcze wyżej. Musimy być jeszcze bardziej spójni w naszych działaniach. Mam nadzieję, że podejmiemy rywalizację. Będziemy gospodarzami, więc będziemy grać w dwunastu.
W meczu ze Stalą trzech piłkarzy GKS-u doznało urazów głowy, trzeba było tamować krew…
- Nasze urazy pokazują, że walczymy o to, żeby GieKSa wygrywała.
Rozmawiał Kacper Janoszka
GŁOS TRENERÓW
Rafał GÓRAK: - Był to niezwykle trudny mecz, ponad 30 stopni Celsjusza. Naprawdę był „ogień”. Należy bić brawa zawodnikom, którzy stanęli na wysokości zadania. Jestem zadowolony z wywiezienia z Mielca trzech punktów. Jestem także zadowolony z obrońców, którzy wyciągnęli wnioski z meczu z Radomiakiem. Grali tak, że Stal nie stworzyła klarownych sytuacji.
Kamil KIEREŚ: - Istotna była dla mnie sytuacja, gdy straciliśmy bramkę. Do przerwy na nawodnienie realizowaliśmy swoje założenia, graliśmy na połowie rywala, odbieraliśmy wiele piłek w pressingu. W przerwie „na wodę” oba zespoły mają czas, żeby porozmawiać z zawodnikami, skorygować pewne sprawy. Tak zrobiliśmy, zwróciliśmy uwagę na niektóre aspekty gry. Tymczasem wróciliśmy na boisko i była analiza VAR. Od tego momentu szło nam jak po grudzie.