Hierarchia uległa zmianie
Bartłomiej Barański wysunął się na prowadzenie w zestawieniu chorzowskich młodzieżowców.
Że Ruch ma problemy z młodzieżowcami, wiadomo nie od dziś. Przez kilka sezonów „Niebiescy” korzystali z obecności Tomasza Wójtowicza, który nie miał konkurenta (czy choćby zastępcy) z prawdziwego zdarzenia. Latem odszedł do Lechii Gdańsk (która, na marginesie, nadal za niego nie zapłaciła), ale w I lidze i tak nie miałby już statusu młodzieżowca.
Pokazał argumenty
Wydawało się, że numerem jeden w tej kwestii będzie wzięty z Górnika Zabrze Mateusz Chmarek, ale pierwsze spotkania negatywnie go zweryfikowały. Skorzystał na tym wypożyczony z Zagłębia Lubin Szymon Karasiński, na dłuższy czas „zamykając” temat i obsadzając pozycję lewego obrońcy, wahadłowego czy nawet skrzydłowego. W poniedziałek w Rzeszowie trener Dawid Szulczek zdecydował się jednak na zmianę i w pierwszym składzie wystawił Bartłomieja Barańskiego. Trafił w dziesiątkę. „Bibi” nie dość, że zagrał dobre zawody, to jeszcze strzelił gola, a warto tu dodać, że jako gracz z rocznika 2006 jest dwa lata młodszy od Chmarka i Karasińskiego! – Już od kilku dni wiedziałem, że na Stal wyjdę w pierwszym składzie. Czy było to jakieś zaskoczenie? Na pewno lekkie tak, ale cały czas na to pracuję i uważam, że na treningach wyglądam solidnie. Są argumenty do tego, żebym wychodził w wyjściowej jedenastce – powiedział urodzony w Katowicach 18-latek.
Jeden procent niepewności
Barański stracił początek sezonu przez kontuzję. Regularnie z ławki zaczął wchodzić już za trenera Dawida Szulczka, w jego debiucie – z Górnikiem Łęczna – strzelił swojego pierwszego gola w tym sezonie. Ze Stalą zagrał po raz trzeci od początku – wcześniej jeszcze z Wisłą Płock (po zwolnieniu Janusza Niedźwiedzia, a przed przyjściem Szulczka) oraz w Pucharze Polski z Podhalem Nowy Targ. Wszystko wskazuje na to, że także w piątek z Wartą Poznań „Bibi” zacznie od pierwszej minuty. – Nie ma co ukrywać, że przez kartki i kontuzje nasz środek pola ze Stalą wyglądał eksperymentalnie. Pierwszy raz zagraliśmy w 1-4-3-3, a Mo Mezghrani pierwszy raz w życiu wystąpił na pozycji „dziesiątki”. Barański na drugiej „dziesiątce” także zaliczył pozytywny występ, strzelił gola i dobrze funkcjonował w pressingu. Myślę, że wykorzystał swoją szansę. Można się spodziewać, że zagra z Wartą. Jeśli nie będzie żadnego urazu i nikt nie oczaruje mnie na treningu, to nie wydaje mi się, żeby „Bibi” usiadł na ławce. Raczej będzie zawodnikiem podstawowego składu, ale zawsze pozostaje jeden procent niepewności – powiedział Szulczek.
Barański także nie może doczekać się meczu z „Zielonymi” i nie przeszkadza mu, że zaplanowano go już na piątek. Stadion Śląski nie był dla Ruchu dostępny w niedzielę i choć w teorii mógł zagrać z Wartą w sobotę, władze I ligi wybrały najwcześniejszy termin, mimo że „Niebiescy” grali w poniedziałek. – Damy radę się zregenerować. Wszyscy zrobimy tak, żeby było dla nas jak najlepiej i wierzę, że to będzie dla nas dobry mecz – powiedział Barański.
Nie chciał komentować
Do spotkania z Wartą Ruch przygotowuje się bez trenerów przygotowania motorycznego. Jak pisaliśmy wczoraj, decyzją trenera Szulczka zarówno Wojciech Grzyb, jak i Jakub Jarosz przestali pracować z pierwszym zespołem i zostali przesunięci do struktur centrum szkolenia. W lakonicznym komunikacie nie padło wyjaśnienie takich przetasowań. – Podjąłem decyzje, które są częścią piłki nożnej. Koncentruję się teraz na ostatnich tygodniach rundy jesiennej. Przed nami intensywny okres – przekazał Szulczek. Skontaktowaliśmy się z trenerem Ruchu, by dopytać o tę decyzję, ale 34-latek stwierdził, że wszystko, co chciał przekazać klub, znalazło się w komunikacie. Tak samo odpowiedział na nasze pytanie o to, czy brak trenera motorycznego (który ma zostać zatrudniony zimą) nie będzie problematyczne. Rezygnacja z Grzyba i Jarosza przez Szulczka jasno pokazuje, że pierwszy szkoleniowiec miał zastrzeżenia do ich pracy. Spekuluje się o innym spojrzeniu na kwestię przygotowania motorycznego drużyny. Przypomnijmy, że Grzyb został odsunięty od zespołu latem jeszcze za trenera Janusza Niedźwiedzia i przywrócony dopiero, gdy pojawił się Szulczek.
Piotr Tubacki