Hat trick Sabalenki

Białorusinka wygrała turniej WTA 1000 w Wuhan i za dwa tygodnie wyprzedzi Igę Świątek, zostając liderką światowego rankingu.

Aryna Sabalenka dała sobie w Chinach wiele powodów do radości. Fot. PressFocus

Najwyżej rozstawiona Aryna Sabalenka pokonała mistrzynię olimpijską Chinkę Qinwen Zheng 6:3, 5:7, 6:3 w finale turnieju WTA 1000 na twardych kortach w Wuhan. To trzeci z rzędu tytuł Białorusinki w tej imprezie – wygrała także dwie poprzednie edycje przed pandemią – w latach 2018-19 i notuje w nim bilans meczów 17-0.

Wuhan to czwarty tytuł w tym roku Sabalenki (m.in. triumfowała w Australian Open i US Open), 17. WTA Tour w karierze i piąty na chińskiej ziemi - najwięcej ze wszystkich zawodniczek w erze Open (od 1968 roku). Oprócz trzech tytułów w Wuhan, królowała również w 2019 w Shenzhen i Zhuhai.

Połknie Igę w rankingu

Reprezentantka gospodarzy nie wykorzystała szansy na pierwsze w karierze zwycięstwo nad Białorusinką, choć kilka razy sprawiła sporo problemów wiceliderce rankingu WTA. Zheng wygrała drugiego seta, ale w kolejnej partii Sabalenka szybko objęła prowadzenie 3:0 z podwójnym przełamaniem i pomimo straty jednego breaka dowiozła przewagę do końca.

Pochodząca z Mińska zawodniczka dzięki zwycięstwu w Wuhan otrzymała 1000 punktów do rankingu WTA i zbliżyła się na 69 „oczek” do prowadzącej Igi Świątek, która nie gra od ćwierćfinałowej porażki w US Open (5 września). Ale do WTA Finals (2-9 listopada) Sabalenka przystąpi już jako numer 1, mając 806 pkt przewagi nad Polką.

Coco, czyli zmora serwisu

Na trzecie miejsce w rankingu awansowała Coco Gauff (5983 pkt), która w półfinale przegrała z Białorusinką, mimo że pierwszego gema w meczu Sabalenka wygrała dopiero przy stanie 0:5, a partię przegrała 1:6. Potem jednak Amerykanka – triumfatorka poprzedniego „tysięcznika” w Pekinie – pogubiła się, a jej zmorą był serwis. W całym meczu popełniła 21 podwójnych błędów (po 9 w drugim i trzecim secie), de facto oddając mecz Sabalence 6:1, 6:4, 6:4.

(t)

Polki w Ningbo i Osace

Po udanym turnieju w Wuhan, gdzie Magda Linette i Magdalena Fręch dotarły do ćwierćfinału, obie polskie tenisistki kontynuują udział w azjatyckiej części jesiennych rozgrywek WTA Tour. Linette, która awansowała z 45. na 40. pozycję w rankingu, została w Chinach i zagra w turnieju WTA 500 w Ningbo; w pierwszej rundzie jej rywalką będzie notowana o „oczko” niżej Czeszka Katerina Siniakova. Na zwyciężczynię czeka już Amerykanka Emma Navarro (8. WTA), a „jedynką” w imprezie jest Włoszka Jasmine Paolini (6. WTA).

Z kolei Fręch udała się do Japonii, gdzie w WTA 250 na twardych kortach w Osace została rozstawiona z „jedynką” – od poniedziałku tenisistka Górnika Bytom debiutuje w Top 25 rankingu (na 24. miejscu). Trudno jednak powiedzieć, by łodzianka miała łatwe losowanie – już w pierwszym meczu musi stawić czoło Kolumbijce Camili Osorio (58. WTA), z którą ma bilans 1-4; jedyny raz Fręch wygrała na korcie twardym w Guadalajarze rok temu; w tym roku przegrała na korcie ziemnym w hiszpańskiej Lleidzie i na trawie w Eastbourne.

Szkoda Majchrzaka

Kamil Majchrzak nie zagra w turnieju ATP 250 w Sztokholmie; piotrkowianin (146. ATP) pokonał w 1. rundzie eliminacji Szweda Rafaela Ymera 6:1, 6:1 i prowadził w finale z Brytyjczykiem Jakobem Fearnleyem (98. ATP), ale ostatecznie przegrał 6:3, 3:6, 6:7 (2-7).

Przegrany finał

Karol Drzewiecki i Piotr Matuszewski przegrali z parą peruwiańsko-niemiecką Alexander Merino/Christoph Negritu 3:6, 4:6 w finale ATP Challenger 125 w Walencji.