Słoweniec Tadej Pogacar zdominował pierwszą część obecnej edycji Giro d'Italia Fot. PAP/EPA


Hat trick Pogacara

Debiutujący w Giro d'Italia Tadej Pogacar po 10 dniach ma na koncie trzy wygrane etapy oraz pewne prowadzenie w klasyfikacji generalnej


KOLARSTWO

 25-letni Słoweniec przed startem obecnej edycji Giro zapowiedział, że chciałby wygrać w klasyfikacji generalnej i od pierwszego etapu swój plan krok po kroku realizuje. W piątek wygrał "czasówkę" i umocnił się na prowadzeniu. To była 40-kilometrowa jazda indywidualną na czas z metą w Perugii.

Na zwieńczonej siedmiokilometrowym podjazdem trasie Pogacar dał pokaz siły. Drugiego Włocha Filippo Gannę (Ineos Grenadiers) wyprzedził o 17 s, a trzeci Amerykanin Magnus Sheffield (Ineos Grenadiers) stracił do zwycięzcy już 49 s.

O wygranej 25-latka zadecydowała rewelacyjna jazda w końcówce. U podnóżna wzniesienia miał 47 s straty do Ganny, ale każdy następny kilometr pokonywał zdecydowanie szybciej od Włocha.

Jeszcze w czwartek przewaga Pogacara nad drugim w klasyfikacji generalnej Geraintem Thomasem (Ineos Grenadiers) wynosiła 46 sekund, ale w "czasówce" Brytyjczyk stracił do Słoweńca aż dwie minuty i spadł na trzecie miejsce.

W sobotę Pogacar zrobił powtórkę. Tym razem wygrał etap 8 z metą na stacji narciarskiej Prati di Tivo. Meta sobotniego etapu była jednocześnie premią górską pierwszej kategorii, do której poprowadził prawie 15-kilometrowy podjazd o średnim nachyleniu siedem procent. Niemal do końca wspinaczki Pogacarowi pomagał kolega z drużyny Rafał Majka, który uplasował się na 12. pozycji ze stratą 21 s.

Słoweniec skutecznie zaatakował, gdy pozostawało 200 metrów. Kolejne miejsca zajęli Kolumbijczyk Daniel Felipe Martinez (Bora-hansgrohe) i Australijczyk Ben O'Connor (AG2R La Mondiale).

Przez cały podjazd Pogacar kontrolował sytuację. Nikt nie był w stanie się od niego oderwać, a na koniec to on z łatwością zostawił rywali.

Dziewiąty etap to była 214 kilometrowa trasa z Avezzano do Neapolu. Przewyższenie na tym etapie wyniosło 1574 metry. Wszystko rozstrzygało się na ostatnich metrach. Wydawało się, że samotna ucieczka w końcówce Jhonatana Narvaeza (Ineos Grenadiers) ma szanse powodzenia. Ekwadorczyk miał już 12 sekund przewagi, a do mety ledwie kilometr. Pościg peletonu jednak okazał się skuteczny, a jednym z rozprowadzających sprinterów był tym razem Pogacar. W chaotycznym finiszu najszybszy był Olav Kooij (Team Visma | Lease a Bike). To jego pierwsze w karierze zwycięstwo w jednym z wielkich tourów. Holender minimalnie wyprzedził Włocha Jonathana Milana (Lidl – Trek) i Kolumbijczyka Juana Sebastiána Molano (UAE Team Emirates).

- Końcówka była trudna, ale walczyliśmy całym zespołem i wierzyliśmy w to. Czekałem na pierwsze zwycięstwo, mam nadzieję, że to początek czegoś nowego. To jest coś, o czym marzyłem - powiedział uradowany triumfator na mecie na antenie Eurosportu.

Za nami pierwsze dziewięć dni zmagań. Przewaga Pogacara w klasyfikacji generalnej jest ogromna.

Trwająca edycja jednego z najważniejszych wyścigów w sezonie składa się z 21 etapów i zakończy się 26 maja w Rzymie.

Poniedziałek będzie dniem przerwy.

 

(pp, pap)