Wojciech Nowicki po raz kolejny zdobył złoto mistrzostwo Europy, choć utrzymuje, że ciągle jest w treningu do Paryża.  Fot. PAP/Adam Warżawa


Hat trick Nowickiego

Młociarz z Białegostoku ostatnim rzutem zapewnił sobie złoty medal, zaś sprinterka z Żor wywalczyła srebro, wyprzedzając rywalkę o 0,004 sek.!


Wojciech Nowicki to żelazny rycerz „królowej” i w mistrzostwach Europy w Rzymie nie zawiódł oczekiwań. Długo prowadził stawkę młociarzy, ale jego rywale, Węgier Bence Halasz i Ukrainiec Mychajło Kochan go wyprzedzili. Jednak Nowicki prezentuje olimpijski spokój i w ostatnim rzucie osiągnął 80,95 i po raz trzeci z rzędu zdobył złoty medal mistrzostw Starego Kontynentu. A na zakończenie dnia Ewa Swoboda po świetnym biegu zdobyła srebrny medal na 100 m - 11,03 - i ustąpiła jedynie Brytyjce Dinie Asher-Smith 10,99

Faworyt nie zawodzi

Wojciech Nowicki, mistrz olimpijski z Tokio i multimedalista mistrzostw Europy i świata, zawsze jest opanowany, zaś w najważniejszych imprezach prezentuje wysoka formę. W eliminacjach osiągnął 79,00 m w pierwszym rzucie i dał wyraźny sygnał, że interesuje go miejsce na podium. W finale zaczął od wyniku 78,66, zaś w drugiej próbie posłał młot na odległość 80,14. Objął prowadzenie, zaś w trzeciej serii Ukrainiec Mychajło Kochan zbliżył się na odległość 4 cm. A w czwartej próbie maksymalnie się zmobilizował Węgier Bence Halasz, osiągnął 80,49 i wyszedł na prowadzenie. Jednak Nowicki w ostatniej kolejce stanął na wysokości zadania. Mocno zakręcił w kole i wypuścił młot z dłoni, który wylądował na granicy 81 m.Zmierzono mu 80,95, zaś Węgier i Ukrainiec już nie poprawili swoich rezultatów.

- Nie spodziewałem się takiego wyniku, bo nadal jestem w treningu – stwierdził mistrz Europy. - Wszystkie siły koncentrujemy na Paryż. Konkurs stał na wysokim poziomie, a rywale mnie mocno zmobilizowało.

Drugi z naszych reprezentantów Paweł Fajdek, czterokrotny mistrz świata, zaczął spokojnie od wyniku 75,88. Jednak w kolejnej próbie osiągnął 77,26, najlepszy wynik w sezonie, co dało mu szóstą lokatę. W kolejnej próbie poprawił się o 24 cm, ale to było stanowczo za mało, by zbliżyć się do podium. Ono było zarezerwowane dla rzucających powyżej 80 m.

Trochę obawialiśmy się o losy naszych trzech młociarek, bo ich forma mocno faluje i nie uzyskują takich odległości jakich można oczekiwać. A tymczasem w eliminacjach sprawiły nam miłą niespodziankę i wszystkie trzy znalazły się w finale. Anita Włodarczyk, rekordzistka świata i multimedalistka najważniejszych imprez, uzyskała piąty wynik eliminacji 71,27. Ósma była Malwina Kopron - 69,13, a Katarzyna Furmanek dwunasta – 68,66. W eliminacjach najlepiej zaprezentowała Dunka Katrine Koch Jakobsen – 72,88. Wyniki były poniżej oczekiwań, ale, miejmy nadzieję, że finał zmobilizuje młociarki i będą osiągały zdecydowanie większe odległości. - 73-74 metry mogą wystarczyć na podium – prognozowała po zakończeniu eliminacji rekordzistka świata. - W moich rzutach była spora rezerwa i fajnie byłoby zdobyć dwa miejsca na podium.

Z kolei Kopron twierdzi, że nie jest jeszcze przygotowana na rzuty w okolicach 75 metrów, ale może przekroczyć 70 metrów. Ale o tym przekonamy się dzisiaj wieczorem.

Błyskawice na bieżni

Trzy biegi półfinałowe sprinterek na 100 m tylko zasygnalizowały, że bieg po medale będzie niesłychanie szybki. W pierwszym półfinale świetnie zaprezentowała się Ewa Swoboda, która osiągnęła 11,02, poprawiając swoje najlepsze osiągnięcie. Na finiszu mocno ją naciskała Niemka Gina Luckenkemper – 11,06. W drugim Brytyjka Dina Asher-Smith pobiegła jeszcze szybciej i uzyskała 10,97 sek. Z kolei w ostatnim półfinale o sporą niespodziankę postarała się reprezentantka Luksemburga Patrizia van der Weken i uzyskała 11,00, zaś Włoszka Zaynbo Dosso była zaledwie o 0,01 sek. gorsza. A finał był niezwykle emocjonujący, ale zaczął się od falstartu Mujungi Kambundji. W drugim starcie Brytyjka od pierwszej chwili była na prowadzeniu, zaś Swoboda walczyła do samego końca i wyprzedziła Włoszkę Dosso o 0,004 sek.! Nasza sprinterka znalazła się elitarnym towarzystwie na Starym Kontynencie i po raz pierwszy zdobyła medal seniorski na tym dystansie.

Spełniony obowiązek

Iga Baumgart-Witan i Justyna Święty-Ersetic, dwie nasze utytułowane sprinterki na 400 m, po kłopotach zdrowotnych powróciły na bieżnię. Obie nasze panie tuż przed wyjazdem do Rzymu otrzymały prawo startu w eliminacjach. I, co najważniejsze, nie zawiodły. Do półfinału awansowało 12 zawodniczek. Święty-Ersetic była szósta z wynikiem 52,01, a Baumgart-Witan dziewiąta - 52,18. Obie panie były wielce uradowane, że powróciły do rywalizacji i pokazały się z dobrej strony. A tymczasem przed półfinałami sprinterka z Bydgoszczy została wycofana i zastąpiła ją Norweżka Astrid Ertzgaard.

Natalia Kaczmarek zaczęła starty od półfinału i spełniła swój obowiązek. W drugim półfinale podopieczna trenera Marka Rożeja nie miała sobie równych. Osiągnęła 50,70 sek., ale na ostatnich 50 metrach wyraźnie zwolniła. Druga z naszych reprezentantek Święty-Ersetic w ostatniej serii uzyskała 52,18 sek. i nie miała większych szans awansu. Najszybsza w trzech seriach półfinałowych była Irlandka Rhasidat Adeleke 50,54 sek., nieznacznie gorsza była Holenderka Lieke Klavier 50,57. Finał to zupełnie inne rozdanie i Kaczmarek wystąpi w roli głównej faworytki do złota.

Karol Zalewski, mocno krytykowany za bieg w sztafecie mieszanej 4x400, nie miał za dużo czasu na wypoczynek, bo w sobotę do południa stanął na starcie eliminacji. Sprinter z Olsztyna stanął na wysokości zadania i z 10. czasem 45,80 awansował do półfinału. Jednak na dwie godziny przed półfinałem został wycofany ze startu. Polaka zastąpił Brytyjczyk Alex Haydock-Wilson. To również jest owiane tajemnicą, podobnie jak absencja Igora Bogaczyńskiego oraz Maksymiliana Szweda w eliminacjach.

Alicja Konieczek, czwarta biegaczka mistrzostw Europy z Monachium, z czasem 9:29,76 i Kinga Królik – 9:31,84 awansowały do finałowego biegu na 3000 m z przeszkodami. Jednak w finale nie odegrały większej roli i ta pierwsza finiszowała na 7. pozycji – 9:23,38.

(sow)