Nawet gdy Kamil Biliński zdobywa trzy bramki Zagłębie nie potrafi zwyciężyć. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Hat trick nie dał zwycięstwa

Zagłębie dwukrotnie prowadziło w Warszawie różnicą dwóch bramek, a mimo to nie wywiozło ze stolicy kompletu punktów.


Sosnowiczanie pojawili się na stadionie „Czarnych koszul” po raz pierwszy od maja 2007 roku i już w 6 minucie objęli prowadzenie. Po dośrodkowaniu Dominika Sokoła piłka odbiła się od Wiktora Pleśnierowicza i spadła na głowę Kamila Bilińskiego. Napastnik Zagłębia wygrał pojedynek w powietrzu z Janem Majsterkiem i wyprowadził gości na prowadzenie. Podrażnieni gospodarze ruszyli do odrabiania strat, a Zagłębie czekało na kontry. I doczekało się w 32 minucie, gdy po zagraniu Michała Janoty ponownie w roli głównej wystąpił Biliński. Gracz sosnowiczan w sytuacji sam na sam nie dał szans golkiperowi i tym samym Zagłębie po raz pierwszy od 3 września ubiegłego roku i wygranego meczu z Lechią Gdańsk zdołało strzelić w meczu więcej niż jedną bramkę.


Gospodarze błyskawicznie odpowiedzieli golem kontaktowym - Mateusza Kosa pokonał Nikodem Zawistowski. Polonia mogła jeszcze przed przerwą wyrównać, ale w doliczonym czasie były piłkarz sosnowieckiego klubu Michał Bajdur spudłował w dogodnej sytuacji.


W 58 minucie Zagłębie ponownie prowadziło różnicą dwóch bramek. Po zagraniu przywróconego do składu przez Marka Saganowskiego Marcela Ziemanna skiksował Pleśnierowicz i sam na sam z bramkarzem gospodarzy znalazł się Paweł Szostek, który zamiast wykończyć akcję, przypadkowo zaliczył asystę przy trafieniu Bilińskiego, który jak na rasowego napastnika przystało, wpakował piłkę do siatki miejscowych. „Bila” zdobył tym samym trzeciego gola i jest to pierwszy hat trick piłkarza w barwach Zagłębia od 28 kwietnia 2018 roku. Wtedy w wygranym meczu ze Stalą Mielec (3:1) wszystkie bramki zdobył Tomasz Nowak.


Zagłębie kilka minut potem mogło zamknąć mecz, bo dobre okazje mieli Artem Polarus oraz Dominik Sokół. Zamiast 4:1 zrobiło się jednak 3:2, bo po niepotrzebnym faulu Szostka na Nikodemie Zawistowskim Bajdur skutecznie wyegzekwował rzut karny. W 73 minucie blisko zdobycia czwartego gola był Sebastian Bonecki, ale jego lob nie znalazł ostatecznie drogi do bramki. W 85 minucie gospodarze dopięli swego i doprowadzili do wyrównania, a katem sosnowiczan ponownie okazał się były gracz Zagłębia. Tym razem do siatki Kosa trafił Michał Grudniewki, który wykorzystał niefrasobliwą postawę Artema Suchockiego.


Nie był to jeszcze koniec emocji, bo w doliczonym czasie oba zespoły za wszelką cenę próbowały przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Zagłębie zdołało nawet zmieścić piłkę w siatce gospodarzy, ale po analizie VAR gol Ziemanna został anulowany, o co po końcowym gwizdku sporo pretensji miał trener Zagłębia Marek Saganowski. Sosnowiczanie, mimo zdobycia trzech goli w meczu wyjazdowym, wciąż nie mogą w lidze wygrać. Mecz w Warszawie był 20. starciem z rzędu bez zwycięstwa.

Krzysztof Polaczkiewicz