Hassan śladami Zatopka
Dziesięć dni, prawie 38 okrążeń Stadionu Olimpijskiego, a łącznie ponad 62 kilometry biegu i trzy medale - Sifan Hassan była jedną z najbardziej zapracowanych i obciążonych uczestniczek igrzysk w Paryżu i dokonała nie lada wyczynu zdobywając kolejne trzy medale olimpijskie.
Jej olimpijska odyseja rozpoczęła się w 2016 roku w Rio de Janeiro, ale wówczas Holenderka zajęła tylko piąte miejsce w biegu na 1500 m.
W 2021 roku w Tokio było już dużo lepiej. Na Stadionie Olimpijskim zaliczyła łącznie sześć startów - trzykrotnie pokonała dystans 1500 m, co przyniosło jej brązowy medal, dwa razy przebiegła 5000 m wygrywając finał i była najlepsza również na 10 000 m. Pokonała łącznie 65 okrążeń bieżni, a w sumie przebiegła 24,5 km.
- Końcowe metry to była męczarnia. Źle widziałam, zastanawiałam się, dlaczego... przesunęli linię mety. Na szczęście nogi wytrzymały i dobiegłam. W takim stanie jednak nigdy nie byłam. Wiedziałam, że wygrałam, ale... niewiele więcej - przyznała.
Wcześniej trzema medalami w konkurencjach indywidualnych w jednych igrzyskach mogła się z lekkoatletek pochwalić tylko inna Holenderka - Fanny Blankers-Koen. Ale ona w 1948 roku startowała na 100, 200 metrów i 80 przez płotki.
Od niedzieli 31-letnią Hassan, która w 2008 roku wyemigrowała z Etiopii, a od 2013 roku reprezentuje Holandię, bardziej można porównywać do legendarnego Emila Zatopka. Długodystansowiec nazywany "czeską lokomotywą" w 1952 roku w Helsinkach wygrał biegi na 5000, 10 000 metrów oraz... maraton.
Holenderka jego wyzwanie podjęła w Paryżu. 2 sierpnia - drugie miejsce w biegu eliminacyjnym na 5000 m, 5 sierpnia - brązowy medal na tym dystansie, 9 sierpnia - kolejne podium za trzecią lokatę na 10 000 m i wreszcie 11 sierpnia - triumf w maratonie z rekordem olimpijskim 2:22.55.
- Czuję się, jakbym śniła. Na finiszu pomyślałam sobie: Sifan, daj spokój. Jeszcze tylko 200 m. A później: hej, przed tobą tylko sprint na 100 m i koniec - relacjonowała na mecie, po przekroczeniu której upadła, ale dość szybko się podniosła i z uśmiechem pozdrawiała wiwatujący na jej cześć tłum kibiców.
Trasę 42 km 195 m po raz pierwszy przebiegła w ubiegłym roku. W Paryżu podsumowała na niej swoje występy zdobywając szósty medal olimpijski, choć pierwotnie planowała start, podobnie jak w Tokio, na 1500 m.
- Lubię wyzwania, a pomyślałam sobie, że ukończenie maratonu to jak droga do piekła. Ale jestem wdzięczna, że nie narzuciłem sobie zbyt dużej presji. Bardzo się bałam, ale skończyło się fantastycznie - powiedziała później.
Urodziła się w Adamie, na południowy wschód od stolicy Addis Abeby. Wychowywała się na farmie, gdzie mieszkała razem z matką i babcią. W wieku 15 lat wyjechała do Holandii. Powodów nigdy nie ujawniła.
Obecnie mieszka i trenuje w USA, ale nadal jest członkinią klubu lekkoatletycznego z Eindhoven, który pomógł jej finansowo na początku kariery i gdzie często wraca na treningi. A Peeters odpisuje na liczne maile od kibiców i młodych adeptów biegania, którzy chcieliby pójść w jej ślady.
(PAP)