Trener Anwilu Włocławek Przemysław Frasunkiewicz ma powody do niepokoju Fot. Piotr Kieplin/PressFocus


ORLEN BASKET LIGA - WIELKIE EMOCJE


Gwizdy i wyzwiska we Włocławku

Coś złego dzieje się w obozie lidera tabeli. Bardzo kiepska gra, kolejne porażki, pogróżki z trybun i gęstniejąca atmosfera wokół zespołu...

 

Sensacja sezonu wydarzyła się w sobotę we Włocławku. W Hali Mistrzów Anwil przegrał z Zastalem. I to nie jednym czy dwoma punktami, ale blisko dwudziestoma! Gospodarze zagrali fatalnie, właściwie nic im nie wychodziło. Lider, który do niedawna był niezagrożony, po serii słabszych spotkań czuje oddech zarówno Trefla, jak i Kinga. Kibice wygwizdali swoich pupili, posypały się też wyzwiska. - Gramy w mieście, w którym koszykówka jest religią. Kibice znają się na baskecie znakomicie i mają swoją opinie. Jako kapitan chciałbym, by nie bili brawa drużynie przeciwnej, by nie gwizdali na zawodników, którzy przez większą część sezonu dawali im satysfakcję. Przed nami play off i daję sobie obie ręce uciąć, że ta drużyna zrobi wszystko, by zajść jak najdalej - zapowiada 34-letni rozgrywający Kamil Łączyński.

Także trenera Przemysława Frasunkiewicza zabolała reakcja fanów. - Pierwszy raz usłyszałem takie wyzwiska we Włocławku, jakiś pan kilka metrów od mnie wyzywał mnie i moją rodzinę. Nie mam pretensji, oni płacą za bilety i mają prawo oczekiwać lepszej gry. Takie reakcje jednak w niczym nie pomogą.


Smutek i złość we Włocławku, ale radość i podekscytowanie w Zielonej Górze. Sensacyjne punkty przywiezione z twierdzy lidera tabeli zrobiły wrażenie na całej koszykarskiej Polsce. Ta wygrana może być decydująca w kontekście utrzymania w lidze.

- Każdy dał z siebie wszystko, mieliśmy kontrolę nad tym meczem, krok po kroku przybliżaliśmy się do wygranej. Pokazaliśmy, że idziemy we właściwym kierunku. Potrafimy grać skutecznie i dobrze taktycznie - cieszył się trener Virginijus Sirvydis.

Szczególne powody do zadowolenia miał Marcin Woroniecki. Rozgrywający Zastalu urodził się i wychował we Włocławku, a do niedawna był zawodnikiem miejscowego klubu. - Jestem dumny z naszego zespołu. Cieszy ta intensywność i agresja w defensywa, którą pokazaliśmy. W naszej sytuacji każde zwycięstwo smakuje wyśmienicie. Wyjątkowy to był mecz dla mnie, bo na trybunach byli moi rodzice, babcia i kilku moich znajomych.


Oddala się czołowa ósemka, a co za tym idzie także gra w play off od MKS-u Dąbrowa Górnicza. W sobotę podopieczni trenera Borisa Balibrei przegrali wyjątkowo ważne spotkanie. Ze Stalą Ostrów Wielkopolski w czwartej kwarcie mieli już 9 punktów przewagi (81:72), ale na finiszu zupełnie się pogubili. Goście końcówkę wygrali 13:4 i zainkasowali komplet punktów. Bohaterem meczu był Laurynas Beliauskas. Sprowadzony w tym roku Litwin (wcześniej grał w greckim PAOK) okazał się bardzo dużym wzmocnieniem. - W Dąbrowie Górniczej znów pokazał się jako prawdziwy przywódca - zdobył 24 punkty, rzucał trójki w kluczowych momentach (5 z 12 w tym elemencie), dodatkowo walczył pod tablicami (9 zbiórek) i podawał (4 asysty). To jeden z najlepszych graczy tej kolejki.

Z ciekawostek warto odnotować, że w meczu ze „Stalówką” Xeyrius Williams miał pierwsze swoje podejście w sezonie do rzutów osobistych! To absolutny unikat, bo zawodnik grał wcześniej w siedmiu spotkaniach i ani razu nie egzekwował wolnych.


Nie za wesoło także w Gliwicach. Walczące o utrzymanie GTK przegrało w Stargardzie, nie ma już też swojego lidera. Josh Price w poniedziałek poddał się operacji palca i jak poinformował klub Amerykanina czeka miesiąc rozbratu z koszykówką. Dodajmy, że to strata ogromna, bo Price to lider klasyfikacji ligowych strzelców. Chris Czerapowicz (potencjalny zastępca Price'a) w swoim debiucie przeciwko PGE Spójni Stargard zagrał 12 minut, zebrał 3 piłki i rzucił 7 punktów.

Wyjątkowo serdeczne powitanie zgotowali stargardzcy kibice Tomaszowi Śniegowi. Rozgrywający GTK wcześniej przez kilka lat był zawodnikiem Spójni. - Miałem miłe przyjęcie, bo pół hali skandowało moje nazwisko. Spędziłem tu trochę czasu, zostawiłem tu sporo zdrowia i super było wrócić - powiedział po meczu 34-letni gracz.


Koszykarze Trefla mogli w tej kolejce zbliżyć się do lidera, ale oni również sensacyjnie przegrali we własnym obiekcie z niżej notowanym rywalem z Torunia. W Hali 100-lecia Twarde Pierniki przegrywały nawet 20 punktami, ale w ostatniej kwarcie faworyci się ośmieszyli - goście wygrali tę część 25:9! - Jak się przegrywa 20 punktami, to nie patrzy się na wynik, tylko stara się grać lepiej jako cała drużyna. A wtedy co wyjdzie, to wyjdzie. I tym razem wyszło coś naprawdę fantastycznego. Odnieśliśmy piękne zwycięstwo w Sopocie, który gra aktualnie najlepszą koszykówkę w Polsce - twierdził Aaron Cel, doświadczony skrzydłowy torunian.


W najbliższej kolejce bardzo ciekawie zapowiada się wyjazd MKS-u do Warszawy na mecz z Legią. To jedna z ostatnich szans dąbrowian na powrót na zwycięską ścieżkę i zbliżenie się do ósmego miejsca w tabeli. W stolicy pojawi się także Anwil. Pojedynek z beniaminkiem - Dzikami – pokaże, jak bardzo poważny jest kryzys w ekipie z Włocławka.

(pp)