Guru dla Polaka
Szablista Krzysztof Kaczkowski we Francji przygotowuje się do kolejnych startów Fot. Zagłębiowski Klub Szermierczy
Guru dla Polaka
Poprzedni sezon był najlepszy i przełomowy w karierze szablisty Krzysztofa Kaczkowskiego. Kolejny krok do przodu ma zrobić pod okiem szermierczego guru Christiana Bauera.
W 2023 roku najpierw był sensacyjny triumf w zawodach Pucharu Świata "O Szablę Wołodyjowskiego" w Warszawie, później szóste miejsce w mistrzostwach Europy w Płowdiw i wreszcie srebro Igrzysk Europejskich w Krakowie, gdzie Krzysztof Kaczkowski na podium stał między liderem światowego rankingu Gruzinem Sandro Bazadze, także "uczniem" Bauera, oraz trzykrotnym mistrzem olimpijskim Węgrem Aronem Szilagyim.
Inwestycja w przyszłość
- To właśnie wtedy zrodził się pomysł, by pomóc Krzyśkowi zrobić kolejny krok naprzód - powiedział wiceprezes i jednocześnie prezes honorowy Polskiego Związku Szermierczego Adam Konopka. - Krzysiek wynikami pokazał, że warto w niego inwestować, a my wiedzieliśmy, że w kraju nie jesteśmy w stanie zapewnić mu odpowiednich sparingpartnerów. Bauer to szablowy guru, który po latach pracy w wielu różnych krajach założył własną akademię w Orleanie. Pomysł, by wziął Kaczkowskiego pod swoje skrzydła zrodził się w trakcie rozmowy z nim w Krakowie. Dzięki naszym dobrym relacjom zdecydował się go przyjąć, koszty pokrywa związek - przypomniał okoliczności narodzin tego pomysłu.
Jak wskazał Konopka, były szablista, chodziło o inne spojrzenie na trening, na walkę, głównie z myślą o igrzyskach olimpijskich.
- Jak nie teraz, to za cztery lata. Tam trenuje na co dzień Bazadze, dwie Greczynki, które plasują się w czołowej piątce na świecie, ma z kim ćwiczyć, ma z kim rywalizować, kogo podpatrywać, od kogo się uczyć. Liczymy, że Krzysiek na tym skorzysta, rozwinie się, okrzepnie, na lata zostanie liderem kadry, zawodnikiem kończącym mecze i pociągnie za sobą innych, zresztą może ktoś z naszych w przyszłości tam do niego dołączy. Szukamy wszelkich rozwiązań, by przywrócić świetność polskiej szabli - tłumaczył były prezes związku.
72-letni Bauer to jeden z najbardziej utytułowanych trenerów szermierczych w historii. Jego podopieczni w zawodach rangi igrzysk, mistrzostw świata i Europy wywalczyli prawie 80 medali. W 2004 roku po złoto olimpijskie sięgnął prowadzony przez niego Włoch Aldo Montano, a cztery lata później szkoleniowiec powtórzył ten sukces z Chińczykiem Man Zhongiem. W Londynie w 2012 roku zdobył dwa medale indywidualne z szablistami Rosji, a w 2016 w Rio de Janeiro do złota poprowadził Janę Jegorian i jej koleżanki z rosyjskiej drużyny.
Najważniejszy trening
26-letni Kaczkowski, zawodnik Zagłębiowskiego KS z Sosnowca, w Orleania praktycznie na stałe przebywa od listopada.
- Z trenerem Bauerem oraz członkami jego akademii pracuję natomiast od października, kiedy to miały miejsce zgrupowania w Gruzji oraz Turcji - poinformował szablista.
Swój typowy dzień we Francji opisuje nieco żartobliwie jednym słowem: trening.
- A tak całkiem poważnie, to trenujemy od poniedziałku do piątku. Niekiedy przygotowanie do kolejnych startów wymaga też zajęć w weekendy. Pracujemy w siłowni oraz sali szermierczej. Po treningu poświęcam czas na regenerację, żeby być w pełni sprawnym i gotowym na kolejny dzień. Dzięki pomocy mojej przyjaciółki, mam w mieszkaniu przenośny gabinet fizjoterapii, który znacznie ułatwia sprawę - powiedział.
Mistrz Polski aktualnie trenuje tylko w Orleanie.
- Natomiast co jakiś czas, po zakończonym turnieju, trener daje nam kilka dni wolnego. Wtedy staram się zorganizować czas tak, żeby wrócić chociaż na chwilę do Polski, spędzić go z rodziną oraz przyjaciółmi, a także załatwić sprawy formalne - dodał.
Po kilku miesiącach współpracy może już pokusić się o pierwsze wnioski.
- Największą różnicą, która od razu rzuca się w oczy, jest to, że w ciągu dnia mamy jeden długi trening, trwający pięć-sześć godzin, zamiast dwóch krótszych, np. po dwie-trzy godziny. Każdego dnia skupiamy się, aby rozwijać wszystkie aspekty treningowe, oczywiście z naciskiem na samą szermierkę. Trener Bauer dużą uwagę przywiązuje do szczegółów. Nawet ćwiczenia rozgrzewkowe, na tyle, ile to możliwe, mają imitować ruchy z szermierki. Bardzo dużo czasu poświęcamy na szlifowanie techniki oraz ćwiczenie założeń taktycznych. Zajęcia potrafią być bardzo wymagające – podkreślił.
Świadoma decyzja
Kaczkowski docenia doświadczenie Bauera.
- Bardzo dużo widzi i wie, kiedy może z nas wycisnąć nawet 110 procent, a kiedy powinniśmy nieco zwolnić tempo. Dla mnie to cenna możliwość zyskania doświadczenia zarówno jako zawodnik, jak i - patrząc nieco przyszłościowo - z perspektywy np. przyszłej pracy szkoleniowej - zauważył.
W ciągu roku, od triumfu w "Wołodyjowskim", awansował o ponad 50 pozycji w światowym rankingu. Dziś jest w nim 22.
- Faktycznie, miniony sezon był udany i... przełomowy. Myślę, że dojrzałem jako zawodnik i jako człowiek - ocenił.
Jak przyznał, decyzję o wyjeździe podjął świadomie, wiedział, z czym to się wiąże, jakie ryzyko podejmuje.
- Zdecydowałem się, bo wierzę, że dzięki temu mogę wskoczyć na jeszcze wyższy poziom, zrobić następny krok do przodu. Wiedziałem jednak, że to będzie wymagać zmian nie tylko w mojej szermierce, ale też wywrócenia do góry nogami sporego obszaru życia prywatnego – powiedział.
Oczekiwania na wyniki
Na razie wyjazd do Francji i zmiana sposobu treningu nie przełożyły się pozytywnie na wyniki. W tym sezonie w trzech podejściach nie wszedł do czołowej „64” turniejów Pucharu Świata.
- Wiem, że na efekty współpracy z trenerem Bauerem trzeba poczekać, że to wymaga czasu. Tak samo jak czasu i pracy wymagały rezultaty z poprzedniego sezonu. Dlatego daję sobie ten czas i wierzę, że nadejdzie kolejne przełamanie. Myślę, że teraz właśnie najbardziej wymagającym zadaniem jest podtrzymywanie tej wiary w cały proces czy projekt z Orleanem. Wiem jednak, że mój pobyt we Francji zaowocuje. Pozostaje mi nad tym pracować, żeby przyszło to tak szybko jak to tylko możliwe - tłumaczył Kaczkowski.
Podkreślił, że mimo kilku niezbyt udanych występów, celem numer jeden wciąż pozostaje kwalifikacja do paryskich igrzysk.
- To oczywiste, że każdy chciałby widzieć efekty pracy od razu i najlepiej w postaci medali. Realia jednak wyglądają nieco inaczej. Na wszystko potrzeba czasu, nawet jeśli, tak jak w moim przypadku w tym sezonie, tego czasu nie ma, bo kwalifikacje olimpijskie niedługo się kończą. Presja jest ogromna i robię, co mogę, żeby nie niszczyła tego, po co przyjechałem do Francji. Mogę powtórzyć - wiem, że efekty tej pracy przyjdą, natomiast otwartą kwestią pozostaje, kiedy to się stanie. Za tydzień, miesiąc, rok? Nie mam pojęcia. Nikt tego nie wie, nawet taki fachowiec jak Bauer. Najważniejsze to zachować determinację i wiarę w sukces. Reszta przyjdzie w prawdopodobnie najmniej oczekiwanym momencie – podsumował.
(PAP)