Sport

Grzmot wodospadu

KOMENTARZ „SPORTU” - Bogdan Nather

Niewiele brakowało, by „Słoniki” z Niecieczy przegrały mecz z jednym z outsiderów, Stalą Stalowa Wola. We wcześniejszych potyczkach w tym roku zespół trenera Marcina Brosza dwukrotnie urwał się ze stryczka, ratując remis w końcówce. Mam na myśli pojedynki na własnym boisku z Odrą Opole (2:2) i Pogonią Siedlce (1:1). Tym razem wydawało się, że drużyna z Niecieczy nie da rady uciec spod topora, bo na 10 minut przed zakończeniem przegrywała różnicą dwóch goli. Ale od czego trener Brosz ma w talii dżokera, który nazywa się Kamil Zapolnik? Niespełna 33-letni pomocnik już kilka razy w tym sezonie odegrał rolę koła ratunkowego. Gdyby nie ów „staruszek”, piłkarze Bruk-Betu najprawdopodobniej oglądaliby plecy nie tylko Arki. Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że psucie humoru przeciwnikom jest jego życiową pasją. A może tylko hobby?

Serce mi krwawi na myśl, że nasz stały felietonista Wojciech Kuczok może mieć nieprzespane noce. Ostatnio łudził się, że od meczu z Górnikiem Łęczna rozpocznie się triumfalny pochód jego ukochanego Ruchu Chorzów i potrwa aż do maja. A figa z makiem! Górnik złoił skórę „Niebieskim”, wydłużając ich serię bez wygranej do sześciu potyczek. Żadną miarą nie da się tej wstydliwej passy dyskretnie przemilczeć, ponieważ wszyscy, którzy próbują to zatuszować, są dyskretni jak grzmot wodospadu.