Grzechem byłoby narzekać
Trzybramkowa zaliczka w pierwszym meczu fazy play off decydującej rundy eliminacji Ligi Konferencji jest komfortowa przed wizytą w Tiranie.
Na Afimico Pululu można ostatnio liczyć. Tak było także w meczu z Albańczykami. Fot. PAP / Michał Zieliński
ELIMINACJE LIGI KONFERENCJI
Faworytem starcia trzeciej siły polskiej ekstraklasy z czwartym zespołem najwyższej, albańskiej klasy rozgrywkowej Superiore byli oczywiście piłkarze z Białegostoku, choć wyeliminowanie w poprzedniej rundzie przez rywali Hajduka Split nakazywało mieć się baczności. Dlatego trener Adrian Siemieniec podkreślał: – Na tym etapie eliminacji nie ma już kalkulacji. Minusów też nie ma, za to bonusy sportowe, wizerunkowe, marketingowe, ekonomiczne są nie do przecenienia, więc z szacunkiem dla przeciwnika, ale od razu trzeba wejść na swój najwyższy poziom, by sobie ten awans wywalczyć.
Gospodarze równo z pierwszym gwizdkiem rumuńskiego arbitra ruszyli ostro do ataku i już w 43 sekundzie Afimico Pululu wpakował piłkę do siatki, lecz system VAR wskazał minimalnego spalonego. Kilka minut później Jaga nadziała się na kontrę po własnym rzucie rożnym, na szczęście dla gospodarzy fantastycznie w sytuacji sam na sam z Bernardem Berishą spisał się Sławomir Abramowicz.
Na Imaza można liczyć
Tak więc od początku na białostockiej Chorten Arenie oglądaliśmy ofensywne widowisko, w którym nikt nie trzymał gardy. Na potwierdzenie w 12 minucie ledwie 17-letni Oskar Pietuszewski huknął z fantazją z 18 metrów, Aldo Teqja jedną ręką odbił piłkę, a tam już czyhał na dobitkę Jesus Imaz i Żółto-czerwoni cieszyli się z prowadzenia. Tym razem VAR nie był już tak okrutny dla Dumy Podlasia. W 26 minucie Imaz mógł, właściwie powinien, wręcz musiał zdobyć drugą bramkę, ale nie trafił z 11 metrów, będąc zupełnie sam przed bramkarzem! Mnożyły się sytuacje i wreszcie Jaga podwyższyła wynik. Po modelowej akcji Pietuszewskiego z Leonem Flachem piłkę otrzymał Pululu i pewnie z 11 metrów pokonał bramkarza. Tym razem arbiter nawet nie pomyślał o wideorejestracji. Do przerwy więcej bramek nie oglądaliśmy, ale wynik i przede wszystkim gra Jagiellonii były zadowalające.
Albańczycy odarci ze złudzeń
Po przerwie żółto-czerwoni nadal atakowali. Najpierw minimalnie chybił Jose Pozo, ale za moment w kotłowaninie pod bramką Teqji najprzytomniej zachował się dobrze grający Norbert Wojtuszek. Po trzecim trafieniu coś w trybach doskonale dotąd pracującej maszyny zaczęło zgrzytać, więc trener Adrian Siemieniec ruszył ze zmianami. Chodziło o rozsądne szafowanie przed rewanżem w Tiranie. Kolejna okazja pojawiła się po nieco dłuższej przerwie, jednak dopiero co wprowadzony, chyba za słabo rozgrzany Dimitris Rallis zmarnował setkę. Kolejna niedobra informacja pojawiła się na 10 minut przed końcem regulaminowego czasu, ponieważ boisko opuścił z kontuzją mięśnia dwugłowego lider białostoczan i ciągle kandydat do reprezentacji Polski, Taras Romanczuk. W samej końcówce Fjoart Jonuzi mógł wrócić nadzieje odartym już ze złudzeń gościom, na szczęście dla białostoczan doskonale usposobiony był wczoraj Ambrosiewicz.
Cóż, Jagiellonia jest już bardzo bliska jesiennego zwiedzania Europy.
Zbigniew Cieńciała
◼ Jagiellonia Białystok – Dinamo Tirana 3:0 (2:0)
1:0 – Imaz, 12 min, 2:0 – Pululu, 34 min, 3:0 – Wojtuszek, 50 min
JAGIELLONIA: Abramowicz – Wojtuszek, Vital, Kobayashi, Wdowik – Pozo (66. Cantero), Romanczuk (81. Mazurek), Flach – Imaz (82. Jackson), Pululu (72. Rallis), Pietuszewski (66. Villar). Trener Adrian SIEMIENIEC.
DINAMO: Teqja – Nani, Meksi, Aliji, Lorran (71. Neziri) – Beqja (57. Goudiaby), Vila, Gassama (71. Jonuzi) – H. Berisha (57. Maliqi), Bregu (83. Aniekan), B. Berisha. Trener Ilir DAJA.
Sędziował Marian Barbu (Rumunia). Widzów 17450.
Rewanż 28 sierpnia w Tiranie.
