Pomocnik Theodoros Zagorakis (z lewej) został najlepszym piłkarzem Euro w 2004 roku. Fot. uefa.com  

Z lamusa

Grecka sensacja

To było jedno z największych zaskoczeń w historii futbolu. Mistrzem Europy w 2004 roku została reprezentacja Hellady.

 

Dwadzieścia lat temu było akurat po inauguracji Euro 2004, które odbywało się na pięknych i kameralnych stadionach w Portugalii. W pierwszym spotkaniu rozegranym w sobotę 12 czerwca gospodarze dość niespodziewanie przegrali z prowadzoną przez znakomitego niemieckiego szkoleniowca Otto Rehhagela Grecją 1:2.

Rehhagel lepszy od Scolariego

Dla drużyny spod Akropolu zaraz na początku trafił Giorgios Karagounis, a na początku II połowy do siatki z karnego trafił Angelos Basinas. Trafienie już w doliczonym czasie Cristiano Ronaldo na niewiele się zdało. 2:1 dla ekipy, która po Euro 1980 i mistrzostwach świata 1994 dopiero po raz trzeci grała w dużej futbolowej imprezie. Przed mistrzostwami bukmacherzy obstawiali na Grecję zakłady w stosunku 1-80 (na mistrzostwo Europy dla Polski teraz zakłady wynoszą 1-175). Tymczasem okazało się, że potem w finale po raz pierwszy zagrały drużyny, które wystąpiły w meczu otwarcia.

Ale o tym za chwilę. Na dobry wynik liczyli przede wszystkim Portugalczycy. W tym celu zatrudniono znakomitego brazylijskiego szkoleniowca Luiza Filipe Scolariego, który przecież w 2002 roku powiódł „Canarinhos” do ich ostatniego, piątego mistrzostwa świata. „Big Phil” miał być tym, który da drużynie z Półwyspu Iberyjskiego wielki i historyczny triumf, tym bardziej, że w składzie nie brakowało znakomitych graczy. Było złote pokolenie zawodników z Luisem Figo na czele, był 19-letni Cristiano Ronaldo czy naturalizowany Brazylijczyk Deco.

W kolejnych grach w grupie odesłali z kwitkiem Rosję (2:0), pokonali sąsiada Hiszpanię (2:0) i z sześcioma punktami wygrali grupę A przed Grecją.

W grupowych rozgrywkach polegli nie tylko silni Hiszpanie, ale też inne wielkie i faworyzowane marki, jak Włosi czy Niemcy. Wicemistrzowie świata z azjatyckich boisk w grupie D nie byli nawet w stanie ograć Łotyszy, z którymi zremisowali w swoim drugim meczu w Porto 0:0. Na koniec przegrali z Czechami 1:2 i musieli wracać do domu. Dla selekcjonera Rudi Vollera i takich graczy, jak kapitan Olivier Kahn, Miroslav Klose czy Michael Ballack, to było upokorzenie. W kadrze był już też 19-letni Lukas Podolski. Zagrał w drugiej części meczu z Czechami zastępując Torstena Fringsa. Jego czas na światowych arenach dopiero nadchodził.

Barosz, Nedved i spółka

Właśnie Czesi. Grupę D wygrali z kompletem zwycięstw i 7 zdobytymi bramkami. Nasi południowi sąsiedzi grali ładnie dla oka i skutecznie, mając w składzie świetnych zawodników. Napastnicy Smicer i Barosz grali w Liverpoolu. Ten drugi z 5 bramkami został królem strzelców portugalskiego Euro. Trzy lata temu ten wynik powtórzył inny znakomity czaski napastnik Patrick Schick.

Co do Czechów w 2004 to był kapitan Nedved z Juventusu, wysoki Koller i Rosicky z Borussi Dortmund, byli też inni, jak Jankulovski, Ujfaluszi czy oczywiście bramkarz turnieju Peter Czech. To był zespół, który powinien sięgnąć po tytuł mistrza Europy. Ostatecznie drużynie prowadzonej sprawnie przez pochodzącego z Ołomuńca Karela Brucknera celu nie osiągnęła, bo oczywiście w półfinale na drodze stanęła grająca defensywny futbol Grecja.

Złoty gol" w półfinale

Mecze pucharowe? Portugalczycy ograli w nich w serii karnych Anglików 6-5. U „Synów Albionu” fatalne pudło zaliczył David Beckham, ale nie o nim mówili wszyscy, tylko o bramkarzu Ricardo. W decydującej serii wybronił piłkę uderzaną z „jedenastki" przez Dariusa Vassela, a potem sam podszedł do piłki i pokonał Davida Jamesa.

W innym meczu 1/4 finały „jedenastki" decydowały też o awansie Holandii. W meczu ze Szwecją też było 0:0, a w konkursie karnych najpierw pomylił się Zlatan Ibrahimović (przestrzelił), a potem piłkę po uderzeniu Ollofa Mellberga sparował w świetnym stylu Edwin van der Sar.

W grze o finał znowu dał o sobie znać „złoty gol”. Czesi polegli przez niego w finale Euro 1996 na Wembley, kiedy decydujące trafienie zadał Olivier Bierhoff. Teraz z kolei, pod koniec I części dogrywki trafił głową obrońca Traianos Dellas i selekcjoner Rehhagel w geście triumfu mógł podnieść ręce. Tak prowadzony przez niego zespół zdobywał gole, to był znak rozpoznawczy mistrzów Europy z 2004, świetna gra w obronie, dobre stałe fragmenty gry i… zwycięstwa. W portugalskim turnieju ekipa z Hellady straciła raptem w sześciu grach cztery gole, ale żadnego w fazie pucharowej, łącznie oczywiście w finale, gdzie ograli 1:0 Portugalię.

Chcieli wygrać jeden mecz

W meczu o złoto o wszystkim też zdecydowało jedno trafienie. Zdobył go napastnik Angelos Charisteas w drugiej połowie. Jak? Oczywiście po rzucie rożnym i celnej główce. Idealnie dośrodkował Basinas, a wysoki napastnik wykorzystał złe wyjście z bramki Ricardo i uderzeniem z kilku metrów wpakował piłkę do siatki. Po przegranym finale Ronaldo zalał się łzami, a Otto Rehhagel ze swoimi zawodnikami mógł triumfować. - Przed Euro naszym celem było wygranie chociaż jednego meczu. Tylko jednego. To byłoby uznane za nasz wielki sukces, a teraz jesteśmy mistrzami Europy — mówił po finale pomocnik Wasilis Tsiartas.                      

Michał Zichlarz

 

BIAŁO-CZERWONI W GRZE

Niewiele brakło, żeby w końcu zadebiutować w czempionacie Starego Kontynentu. Może gdyby selekcjonerem nie został Zbigniew Boniek i nie przegrał na początek z Łotwą u siebie. Może gdyby Szwedzi podeszli fair do sprawy i grali normalnie w ostatnim meczu z Łotyszami. Może gdybyśmy dwa razy łatwo nie przegrali ze Szwedami. To już jednak teraz tylko gdybanie i historia.

Losowani byliśmy z 2. koszyka, razem choćby z Anglikami, Chorwatami, Duńczykami. Trafiliśmy do niezbyt – tak się wtedy wydawało – wymagającej grupy 4. ze Szwecją, Węgrami, Łotwą i San Marino. Na dzień dobry we wrześniu 2002 pokonaliśmy San Marino 2:0, żeby miesiąc później na Stadionie Wojska Polskiego zagrać wspomniany nieszczęsny mecz z Łotyszami. To przegrane 0:1 spotkanie naznaczyło całe eliminacje. Jak pisał historyk piłki Andrzej Gowarzewski „ten mecz zapisano na liście największych kompromitacji biało-czerwonych w dziejach”. Jerzy Dudek skapitulował wtedy w 30 minucie po trafieniu Jurisa Laizana. Boniek poprowadził potem jeszcze biało-czerwonych w dwóch meczach, po czym przekazał stery Pawłowi Janasowi.  

Przed ostatnią serią gier byliśmy na drugim miejscu. Łotysze grali jednak jeszcze ze Szwedami na stadionie Rasunda w Sztokholmie i… wygrali tam 1:0 po bramce Marisa Verpakovskisa. To dało im drugie miejsce w grupie i grę w barażach, które przebrnęli pozytywnie wygrywając w dwumeczu z trzecim zespołem świata Turcją (1:0, 2:2). To jedyny raz, kiedy Łotwa zagrała dotąd w dużej międzynarodowej imprezie. Szkoda, że naszym kosztem…      

Jeszcze dodajmy, że na kilkanaście dni przed Euro 2004 Polacy zagrali w Szczecinie z Grecją, która szykowała się do ME w Portugalii. Kadra Pawła Janasa wygrała wtedy 1:0, a nasza prasa pisała: „już wiemy, kto jest najsłabszym uczestnikiem mistrzostw”.  

 

MISTRZOSTWA EUROPY 2004 (12 CZERWCA - 4 LIPCA, PORTUGALIA)

Grupa A: 1. Portugalia, 2. Grecja, 3. Hiszpania, 4. Rosja

Grupa B: 1. Francja, 2. Anglia, 3. Chorwacja, 4. Szwajcaria  

Grupa C: 1. Szwecja, 2. Dania, 3. Włochy, 4. Bułgaria

Grupa D: 1. Czechy, 2. Holandia, 3. Niemcy, 4. Łotwa

Ćwierćfinały:  Portugalia – Anglia 2:2. Karne 6-5, Francja – Grecja 0:1, Szwecja – Holandia 0:0. Karne 4-5. Czechy – Dania 3:0  

Półfinały: Portugalia – Holandia 2:1, Grecja – Czechy 1:0 po dogrywce  

Finał: Portugalia – Grecja 0:1

Jedenastka mistrzostw: Petr Czech (Czechy)- Traianos Dellas (Grecja), Ricardo Carvalho (Portugalia), Giourkas Seitaridis (Grecja), Gianluca Zambrotta (Włochy) – Maniche (Portugalia), Pavel Nedved (Czechy), Theodoros Zagorakis (Grecja) - Milan Barosz (Czechy), Cristiano Ronaldo (Portugalia), Wayne Rooney (Anglia).