Grali jak z nut
TRYBUNA KIBICA – Górnik Zabrze
Śląski Klasyk za nami i można śmiało powiedzieć, że Górnik utrzymuje progres. Grał swoje przez całe spotkanie, a neutralizacja wszelkich atutów przeciwnika wyszła w stu procentach. Był to chyba jeden z najlepszych meczów zabrzańskiej drużyny od lat, bo biorąc pod uwagę rangę i otoczkę, presja na zawodnikach ciążyła spora, a na boisku grali jak z nut. Podopieczni trenera Gasparika zaspokoili oczekiwania fanów widowiskowej gry z rozmachem, ale i koneserzy taktyki też nie mogli narzekać. Organizacja gry była fenomenalna, a największą broń GKS-u Katowice, czyli stałe fragmenty gry, całkowicie rozbrojono. Wielkie brawa dla sztabu i zawodników za poradzenie sobie z tą bolączką, bo Górnik w tym sezonie dotychczas nie stracił ani jednej bramki po rzucie rożnym czy rzucie wolnym. Cieszy też, że wykorzystano wysokie prowadzenie i dano zadebiutować Pingotowi, który przy takiej ostrej rywalizacji i dobrej dyspozycji Josemy musi jakoś łapać minuty i rytm meczowy.
Przy okazji drugiej bramki Lisetha i dyskusji o nim kolejny raz wyszły braki warsztatowe dziennikarzy, których przerosło sprawdzenie przeszłości norweskiego napastnika. Dosłownie chwilę zajmuje dotarcie do statystyk jego występów i historii pozycji, na których był ustawiany w poprzednich klubach. Domyślnie był napastnikiem, który, owszem, przez swoją charakterystykę grywał w linii środkowej, ale głównie występował jako „dziewiątka”. I znów obnażony został wychwalany pod niebiosa Jan Urban, który, jak się okazuje, miał dobrego napastnika pod nosem i z niego nie korzystał. Kłam też zadano teorii o jakości zawodników, bo to, co widzieliśmy w ostatnich dwóch meczach, to była piłka nożna wysokiej próby i dobrze by było, żeby selekcjoner zdobył się na refleksję i nie popełniał takich błędów przy pracy z kadrą.
Górnik się rozkręca i powinien wygrać z Motorem, który ma swoje problemy, szczególnie w linii defensywnej. Znając już model pracy Gasparika, przeciwnik będzie rozpracowany, więc wszystko w nogach naszych piłkarzy. Obyśmy przerwę reprezentacyjną przeżyli w bardzo dobrych humorach.
Trójkolorowy głos
