Sport

Grają w Maroku

Na afrykańskich stadionach rozpoczęła się rywalizacja o 23 miejsca w mistrzostwach kontynentu.

Marokańscy kibice w spokoju mogą się szykować do finałów Pucharu Narodów. Fot. Fabio Ferrari/LaPresse/SIPA USA/PressFocus

PUCHAR NARODÓW AFRYKI

Pierwsze spotkania rozegrano już w środę. W czterech grach padło ledwie pięć bramek, czyli tyle, co w środowym meczu Malawi z Burundi w grupie L, który zakończył się wygraną gości w Lilongwe 3:2.

Skorpiony, Ogiery i inni

„Jaskółki” w finałach mistrzostw Afryki grały dotąd raz, w 2019 roku. Teraz też chcą się pokusić o awans, ale będzie o to o tyle trudno, że w ich grupie są dwie mocne reprezentacje. To Senegal, jedna z najmocniejszych drużyn w Afryce, finalista dwóch ostatnich mistrzostw świata i mistrz kontynentu sprzed trzech lat, a także zawsze solidne Burkina Faso. „Ogiery” w tym wieku opuściły ledwie trzy Puchary Narodów, które rozgrywane są co dwa lata, a kilka razy były w czołowej czwórce. Mecz faworytów grupy L dzisiaj wieczorem w Dakarze. Faworytem są gospodarze trenowani już od 9 lata – z wielkim powodzeniem – przez Aliou Cisse.

Od remisu w grupie A rywalizację rozpoczęły Komory, rewelacja Pucharu Narodów sprzed trzech lat oraz Gambia. „Skorpiony” na tym samym turnieju, co Wyspiarze w debiucie, doszli aż do ćwierćfinału. W meczu rozegranym nie w stolicy Komorów Moroni, a w oddalonej o tysiące kilometrów miejscowości Al-Dżadida w Maroku, padł remis 1:1. Dla Gambijczyków gola w końcówce pierwszej połowy zdobył niezawodny Musa Barrow, który na co dzień gra w silnej saudyjskiej lidze w zespole Al-Taawoon, gdzie we wrześniu zeszłego roku został sprzedany za 8,5 mln euro z włoskiej Bolonii. Dla Komorów bramkę strzelił urodzony we Francji i grający w Troyes, Youssouf M’Changama.     

U siebie, czyli na wyjeździe    

Jeżeli jesteśmy przy pięknej miejscowości Al-Dżadida (El Jadida), leżącej w zachodnim Maroku nad Oceanem Atlantyckim i wpisanym na listę światowego dziedzictwa UENESCO, czyli były portugalski Mazagan, ważny ośrodek handlowy w przeszłości, to tamtejszy 15 tys. Ben M'Hamed El Abdi Stadium jest centrum eliminacyjnych rozgrywek – przynajmniej jej pierwszej fazy. To początek tego, co będzie na przełomie 2025 i 2026 roku, kiedy jubileuszowy już XXXV PNA odbędzie się właśnie w Maroku. Grały tam Komory z Gambią, a kolejny mecz rozegrano w Al-Dżadidzie wczoraj, gdzie Republika Środkowoafrykańska podejmowała Lesotho w grupie B. Jest w niej też gospodarz kolejnego turnieju Africa Cup of Nations, ale w Afryce to norma, że reprezentacja kraju gospodarza walczy w eliminacjach. Tak było też w przeszłości. Z tej grupy do finałów, w których zagrają 24 ekipy, awansują dwa z trzech zespołów, bo Maroko jest praktycznie pewne triumfu. To w tej chwili nie tylko jedna z czołowych reprezentacji w Afryce, ale i na świecie, co pokazał mundial w Katarze i ostatnie igrzyska w Paryżu, gdzie „Lwy Atlasu” z Achrafem Hakimim na czele sięgnęły po brązowe medale.   

Duża część afrykańskich reprezentacji pozbawiona jest przez CAF, czyli Afrykańską Konfederację Piłkarską, gry na swoich stadionach z uwagi na kiepską infrastrukturę i zaplecze. Stąd gros meczów „u siebie” musi grać w Maroku, RPA czy innych państwach, gdzie stadionowa infrastruktura jest na dobrym czy bardzo dobrym poziomie. W jakimś stopniu wypacza to rywalizację. Z pierwszych czterech spotkań w grupie B aż trzy rozegrane zostaną w Maroku! Jeden na stadionie w Al-Dżadida, a dwa w Agadirze. „Lwy Atlasu” zagrają tam w piątek wieczorem z Gabonem, a w poniedziałek z Lesotho, z tym że w tym spotkaniu to „Krokodyle” z górzystego Lesotho będą gospodarzami.

Michał Zichlarz