Grają o życie
Rozmowa z byłym reprezentantem Polski, uczestnikiem mistrzostw świata w 2002 roku w Korei Płd. i Japonii
Obrońca Jehor Macenko (z lewej) i bramkarz Rafał Leszczyński po ostatnim meczu z Piastem mają kaca... Fot. Mateusz Porzucek / Press Focus
Jaka drużyna bądź drużyny zrobiły na panu największe wrażenie po pierwszej ligowej kolejce w tym roku?
– Wybór jest naprawdę niewielki, bo są tylko dwie kandydatury – Jagiellonia Białystok i Lech Poznań. Na mnie większe wrażenie zrobił aktualny mistrz Polski, który w meczu z Radomiakiem grał z polotem, a to, co wyprawia na boisku Jesus Imaz, to poezja. Hiszpan im jest starszy, tym prezentuje się lepiej, nie tylko strzela gole, ale również asystuje przy trafieniach kolegów. Jagiellonia konstruowała akcje palce lizać, jakość gry naprawdę była bardzo wysoka. Z niecierpliwością czekam na kolejne występy drużyny trenera Adriana Siemieńca.
W nadchodzącej kolejce dostrzega pan jakiś elektryzujący pojedynek, który mógłby uchodzić za hit?
– Zapewne wszystkich zaskoczę swoim wyborem, ale stawiam na mecz Radomiaka ze Śląskiem. Dlaczego? Bo to mecz o życie dla obu zespołów. Ta ekipa, która zejdzie z boiska pokonana, de facto zostanie pogrzebana żywcem. Dotyczy to zwłaszcza drużyny z Wrocławia, bo strata do zespołów, które ją wyprzedzają, będzie nie do odrobienia. Nie ma zatem przesady w twierdzeniu, że dla „czerwonej latarni” tabeli jest to mecz ostatniej szansy.
Najwięcej emocji spodziewa się pan właśnie w tym spotkaniu?
– Niekoniecznie. Ostrzę sobie również zęby na pojedynek w Szczecinie, w którym Pogoń podejmie Górnika Zabrze. „Portowcy” w pierwszej kolejce przeciwko Zagłębiu Lubin zaprezentowali się bardzo dobrze, mimo że klub ma mnóstwo problemów finansowych. Zawodnicy zostawili jednak kłopoty w szatni i na boisku harowali przez całe 90 minut. Górnik, mimo że nie wygrał z Puszczą Niepołomice, też pokazał się dobrej strony, a na przeszkodzie w zdobyciu kompletu punktów stanęła słaba skuteczność zabrzan. Ale w Szczecinie to się może zmienić.
W którym meczu wietrzy pan niespodziankę i dlaczego?
– Znowu pewnie wielu zaskoczę, ale „szukam guza” w meczu Rakowa Częstochowa z GKS-em Katowice. Beniaminek ma swój charakter, pamiętam go jeszcze z czasów, gdy sam biegałem na boisku i grałem przeciwko GieKS-ie. To był bardzo niewygodny przeciwnik, walczył na całym boisku przez 90 minut, grał do końca, niezależnie od wyniku i rozwoju sytuacji. Trener Rafał Górak również zaszczepił ten sposób gry swoim zawodnikom, dlatego Raków będzie miał bardzo duże problemy, by sobotni pojedynek rozstrzygnąć na swoją korzyść. Wcale nie zdziwię się, jeżeli częstochowianie będą musieli zadowolić się remisem, a być może nawet zejdą z boiska pokonani. Nie należą bowiem do zbyt bramkostrzelnych zespołów.
Jak pan przewiduje, Lech i Jagiellonia nie będą miały żadnych kłopotów z zaksięgowaniem kompletu punktów w Gdańsku i Mielcu?
– Wydaje mi się, że to będzie tylko kwestia czasu, kiedy te drużyny przechylą szalę zwycięstwa na swoją stronę. Jakość piłkarska na ich korzyść jest widoczna gołym okiem, więc wcześniej czy później defensywa Lechii i Stali powinna „pęknąć”. Jeżeli tak się nie stanie, to strata punktów w obu przypadkach będzie niespodzianką dużego kalibru, więcej – dla mnie prawdziwą sensacją.
Piast jest w stanie utrzeć nosa faworyzowanej Legii? Koronie to się udało i to na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej.
– Zwycięstwo we Wrocławiu ze Śląskiem było bardzo ważne dla Piasta. To przecież żadna tajemnica, że klub boryka się z dużymi problemami natury finansowej, ale piłkarze na boisku nie zamierzają się poddawać. Wielu fachowców uważa, że w tym momencie strata punktów w potyczce ze Śląskiem nie przystoi, byłaby wręcz ujmą na honorze. Ale swoją wyższość zawsze trzeba udowodnić na boisku, a nie mieląc tylko ozorem, bo słowa i zbytnia pewność siebie jeszcze nikomu nie zagwarantowały wygranej. Legia mimo straty punktów z Koroną powinna to spotkanie wygrać, ponieważ zmarnowała nie tylko rzut karny, ale również kilka dogodnych okazji do zdobycia bramki. Trener gliwiczan Aleksandar Vuković zna Legię jak własną kieszeń, więc jego zespół będzie dla stołecznej jedenastki twardym orzechem do zgryzienia. Szanse obu drużyn oceniam na 50 procent, nawet z lekkim wskazaniem na gospodarzy.
Wróćmy jeszcze na chwilę do Śląska. Niezależnie od wyniku, jaki uzyska w Radomiu, ile procent szans na utrzymanie ma według pana drużyna trenera Ante Simundzy?
– Zacznijmy od tego, że zmiana trenera – przynajmniej na razie – niczego nie wniosła, nie zmieniła oblicza drużyny. Piłkarze w dalszym ciągu na boisku mają powiązane nogi, o czym świadczą chociażby kuriozalne okoliczności straty drugiego gola w pojedynku z Piastem. Dawno nie widziałem takiego „wielbłąda” popełnionego przez bramkarza wrocławian Rafała Leszczyńskiego. Wracając zaś do pańskiego pytania – więcej niż 10 procent.
Rozmawiał Bogdan Nather