Grać atrakcyjnie i wygrywać
Rozmowa z Kamilem Rakoczym, trenerem Pniówka 74 Pawłowice
Gdyby miał pan bujną czuprynę, to zapytałbym, ile siwych włosów przybyło panu po meczu z Odrą Bytom Odrzański. Ponieważ jest pan ostrzyżony „na zero”, pytanie byłoby nie na miejscu...
- Niestety, nie mam już włosów na głowie, wszystkie wypadły (śmiech). Nie ukrywam jednak, że ten mecz kosztował mnie bardzo dużo nerwów. Już przed rozpoczęciem sezonu wiedzieliśmy, że odchodzą od nas wartościowi zawodnicy. Mateusz Szatkowski to przecież klasa sama w sobie i wiedzieliśmy, że ten zespół trudno będzie uzupełnić o równie dobrych zawodników. Po drugie - wiedzieliśmy, że nawet jak przychodzą - tak to ujmijmy - dobrzy zawodnicy, to muszą poznać drużynę, taktykę, muszą zapoznać się z naszymi zasadami obowiązującymi na boisku. Widać, że to nadalszwankuje. Ci nowi piłkarze jeszcze nie czują, czego chcemy, czego oczekujemy, stąd tych siwych włosów po meczu z Odrą przybyło mi bardzo dużo.
Co nie funkcjonowało w pierwszej połowie, bo dla mnie zespół gości w tej fazie spotkania był zdecydowanie lepszy?
- Tak, zgadzam się z tą opinią. Rywale mieli więcej dogodnych sytuacji, natomiast nam po prostu dopisało szczęście. Piłka jest do tego stopnia niesprawiedliwa, że tydzień wcześniej, grając dobre spotkanie na wyjeździe ze Ślęzą Wrocław, zeszliśmy z boiska pokonani, bo nie potrafiliśmy strzelić gola. Teraz to się odwróciło i na szczęście zdobyliśmy 3 punkty.
Czy fakt, że wyrównaliście kilka minut po wznowieniu gry w drugiej połowie, pomógł wam, mówiąc kolokwialnie - napędziło to was?]
- Oczywiście. Zawsze taka pozytywna chwila w postaci bramki zaraz po przerwie napędza drużynę i widać było, że wszyscy uwierzyli w wygraną. To zwycięstwo było nam potrzebne, żeby się nakręcić na dalszą część sezonu i tak się stało. Głowy piłkarzy są podniesione, czeka nas spokojny tydzień, żeby solidnie popracować i przygotować się do meczu z następnym rywalem.
Każdego kibica, piłkarza, a zwłaszcza trenera, mniej interesuje tzw. wrażenie artystyczne, tylko wynik. To przecież on determinuje, czy w tygodniu na zajęciach będzie spokój, czy nerwówka. Czy tydzień poprzedzający spotkanie z Odrą był w pewnym sensie nerwowy?
- To prawda, negatywne wyniki napędzają drużynę, ale w dół. My, trenerzy, też mamy wtedy gorące głowy i nasze wybory mogą być złe. Nie zgadzam się jednak z tym, że piłka nożna nie musi być fajna, a cieszy tylko zdobywanie punktów. My z Alkiem (Mużyłowskim - przyp. BN) jesteśmy takimi trenerami, że staramy się rozwijać drużynę. Po to zostaliśmy zatrudnieni, żeby zmieniać oblicze Pniówka. W zeszłym sezonie nam się udało. Pniówek nie przegrał 15 meczów z rzędu i grał fajną, ciekawą piłkę. Natomiast my dążymy do tego, żeby prezentował jedno i drugie, czyli dobra, atrakcyjna gra i do tego zwycięstwa. To jest proces. Z Odrą graliśmy fatalnie, ale cieszą punkty. Liczę na zaufanie prezesów i to, że nie stracą cierpliwości.
W poprzednim sezonie bardzo wysoko zawiesiliście sobie poprzeczkę, zajmując 5. miejsce. Jaki teraz macie plan? Utrzymać tę wysoką lokatę, czy zrobić skok w górę tabeli?
- Plan jest taki, żebyśmy nadal byli w czubie tabeli i przynajmniej chcielibyśmywyrównać wynik z poprzedniego sezonu. Każde miejsce wyżej będzie in plus i o to będziemy się mocno starać, bo drużyna jest do tego przygotowana. Na pewno fizycznie, natomiast taktycznie jeszcze czeka nas dużo pracy, bo ostatni mecz to pokazał.
Rozmawiał Bogdan Nather