Trener Jan Urban ma plan na rundę wiosenną. Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl  

 

Grać ładnie i skutecznie

Rozmowa z Janem Urbanem, trenerem Górnika Zabrze



Co można powiedzieć na dzisiaj o sytuacji kadrowej Górnika?


- Wiadomo, że odszedł od nas ważny zawodnik, jakim był Daisuke Yokota. Zobaczymy na ile kadra jeszcze się zmieni. Na pewno wielkich roszad nie będzie i zobaczymy w jaki sposób uda się zastąpić tych zawodników, którzy odejdą.


A jeżeli chodzi o Yokotę, to wasza gra po jego odejściu się zmieni i czy ewentualnie ktoś może być sprowadzony w jego miejsce?


- Powinniśmy sobie poradzić. Często była taka sytuacja, że jak chciałem, żeby na prawej stronie grał Kapralik, to nie było dla niego miejsca, bo Yokota tam występował. Z kolei w ostatniej fazie jesiennych rozgrywek „odpalił” Ennali. Czasami Kapralik musiał więc grać na nie swojej pozycji, jak z Wartą w ataku. Po odejściu Yokoty ma szansę wrócić na swoją pozycję, no i zastąpić na prawej stronie pomocy Yokotę.


A można spodziewać się nowych nazwisk w zimowym okienku?


- Jak wcześniej mówiłem, jak jest okienko transferowe, to mogą być transfery i do klubu, i z klubu. Tak się zdarzyło, że na razie są z klubu. Powiem tak, nie mamy nic konkretnego załatwionego, ale rozmawiamy o różnych wariantach i opcjach, chcąc w tym okienku kogoś sprowadzić. Jeżeli już rozmawiamy o tym, kto miałby przyjść do klubu, to przede wszystkim napastnik. Nie będę tutaj owijał w bawełnę. Mieliśmy problem ze zdobywaniem bramek i zobaczymy czy uda nam się sprowadzić kogoś na tę pozycję i czy ten ktoś spełni nasze cele.


A Robert Dadok i jego odejście do Ruchu?


- Robert nie do końca był zadowolony ze swojej sytuacji. Jak każdy zawodnik chciał grać więcej. Doszliśmy do wniosku, że w tej sytuacji najlepiej będzie rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron. Robertowi życzymy jak najlepszej kariery.     


Za wami sparing z MFK Karvina, a przed spotkanie z bułgarskim Botewem Płowdiw. Jak oceni pan mecz z Czechami?


- W pierwszej połowie sami sprowokowaliśmy straty bramek [Górnik przegrał piątkowy mecz 2:3 – przyp. red.]. Grało kilku młodych chłopaków, również z drugiej drużyny. Druga połowa była zdecydowanie lepsza. To były pierwsze koty za płoty. Sparing w warunkach, w jakich byśmy sobie nie życzyli grać, ale pogoda zmusiła nas do tego, że musieliśmy zagrać ten mecz na sztucznej nawierzchni i wcześniej tam trenować. W takich warunkach zawodnicy raczej uważają, bo nie jest to miejsce, gdzie lubią grać.


Podsumowując pierwszą rundę, to co było nie tak, co trzeba zmienić?


- Na pewno kwestia kontuzji. Przewidywałem, że z ich powodu mogą być kłopoty i tak się zdarzyło. Kiedy mieliśmy już do dyspozycji całą kadrę, to weszliśmy na odpowiednie tory. W drugiej rundzie będziemy chcieli przede wszystkim stwarzać więcej sytuacji podbramkowych. Ale będziemy też chcieć być drużyną, której nie jest łatwo strzelić gola, która w defensywie gra dobrze. Bramek nie straciliśmy wiele, jesteśmy w czołówce ligi w tym elemencie i to jest ważne. Jeżeli utrzymamy tę dyspozycję w defensywie, mimo tych straconych bramek na początku rozgrywek, to wiosna powinna być udana.


Czego spodziewa się pan w takim razie po swoim zespole? Tego, co było pod koniec pierwszej części rozgrywek, czy są jeszcze jakieś pokłady, żeby grać jeszcze inaczej?


- Chcielibyśmy być Górnikiem nie z początku, a z końcówki pierwszej rundy, gdzie były i wyniki, i dobre spotkania w naszym wykonaniu.


Chciałbym żeby Górnik grał fajnie w piłkę i żeby kibice z przyjemnością przychodzili na stadion


A jakie zadanie wyznacza pan swojemu zespołowi?


- Chciałbym, żeby Górnik grał fajnie w piłkę i żeby kibice z przyjemnością przychodzili na stadion. To wszystko jedno z drugim się łączą. Jak jest dobra gra, to są też wyniki To wszystkich napędza i kibiców, i drużynę. Do tego będziemy dążyli. Znacie mnie jeżeli chodzi o pracę w Górniku. W pierwszym sezonie mieliśmy bilans goli 55:55. Górnik grał fajną piłkę, widowiskowo, raz efektownie, raz mniej. W ostatnim sezonie też było wiele dobrych spotkań. Lubię taką piłkę, że nie gra się na wymęczone 1:0, choć oczywiście w sezonie są mecze, w których rezultat jest ważniejszy od gry. Na dziś, to jeżeli chodzi o tabelę, mamy dosyć duży spokój i możemy skupić się na tym, żeby jak najlepiej grać.


Pod nieobecność prezesa i dyrektora sportowego ma pan więcej pracy przy transferach?


- Rozmawiamy więcej na ten temat wśród całego sztabu i z pionem skautingu. Nie jest to jednak sytuacja, która będzie miała miejsce latem, bo jest wielu zawodników, którym kończą się umowy. Są piłkarze, którzy są wypożyczeni. Teraz tak wiele się nie dzieje.


A temat młodzieżowca? Będą dostawali więcej szans, żeby limit gry młodzieżowca był spełniony i kto na dziś jest najbliżej gry?


- Jeśli chodzi o młodych, którzy grali z Karviną, jak Kulig czy Capiga, to brakowało nam zawodników, żeby grać na dwa składy, żeby nikt nie grał więcej niż 45 minut. W większości meczów ligowych będziemy korzystać z usług Lukoszka i Barczaka. Mam nadzieję, że dołączy do nich młody Szala, bo wygląda przyzwoicie i będziemy starali się dać mu szansę. Tutaj za wiele się nie zmieni. Będziemy oczywiście przyglądali się innymi, bo jest u nas w klubie wielu, którzy grają w reprezentacjach. Nie są jednak jeszcze tak rozwinięci, żeby już teraz dawać im szansę.


A Krzysztof Kolanko?


- Nie ja pierwszy próbowałem go u nas. Potem był w drugim zespole, miał złamany bark. To taki przykład, że jeszcze nie w tym momencie, że za wcześnie. Może z „Adi” Dziedzicem też za wcześnie próbowaliśmy. Z kolei Dariusz Stalmach, jeszcze młodszy, ale fizycznie rozwinięty, był z nami i wyszło to inaczej. Każdy przypadek jest inny. Najważniejsze, że wiemy kim dysponujemy i w drugim zespole, i w CLJ-ce. Jak ktoś będzie się wyróżniał i będziemy widzieli, że jest przygotowany, to na pewno damy mu szansę w pierwszym zespole.    


Teraz treningi w Turcji.


- Na początku tego okresu przygotowawczego cały czas sprawdzaliśmy, jaka będzie pogoda. Nie udało nam się wejść na boisko naturalne. Można to było zrobić na siłę, ale nie chcieliśmy go zniszczyć. Zawodnicy są zadowoleni, że teraz mogą trenować już na normalnych boiskach.


Rozmawiał Michał Zichlarz