Sport

Gra w Europie to bonus

Rozmowa z Witalijem Natem, trenerem Chrobrego Głogów

Witalij Nat wie, że jego drużyna może wiele zyskać... Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus

Jesteście wniełatwej grupie, a radzicie sobie całkiem dobrze...

- W Lidze Europejskiej nie ma słabych zespołów. Szkoda tylko dwumeczu ze Szwedami... Zwłaszcza tego pierwszego spotkania, ale taka jest piłka ręczna. Dla nas to bonus grać z takimi zespołami, nabierać doświadczenia. Powiedziałem chłopakom przed rozpoczęciem zmagań, że frycowe zapłaciliśmy już w zeszłym sezonie. Nie wiedzieliśmy wtedy jak to wygląda, żaden z nich nie „wąchał” jeszcze europejskich parkietów. Wtedy zbieraliśmy doświadczenie, ale teraz już nikt tak nie powie. Jesteśmy rozliczani z gry i wyników. Każdy musi pokazać na co go stać i na razie nieźle to wygląda.

Generalnie jest to wasz bardzo dobry sezon, bo w Superlidze jesteście na 3. miejscu, a w Lidze Europejskiej macie szanse na awans do fazy zasadniczej. Jak wam się to udaje pogodzić?

- Już od zakończenia poprzedniego sezonu wiedzieliśmy i byliśmy przygotowani na to, że czeka nas granie co trzy dni. Mamy trenera przygotowania motorycznego. Łukasz Michałowski naprawdę zna się na robocie. Chłopcy fizycznie są gotowi do takiego ładunku. Musieliśmy też w głowach sobie wszystko poukładać, być psychicznie i mentalnie silni. Jak na razie wszystko idzie w dobrym kierunku.

Jakim zespołem jest Bidasoa Irun, który podejmiecie we wtorek o 20.45?

- Jego zawodnicy dużo grają jeden na jeden, dobrze radzą sobie na kontakcie. W obronie tak musimy ich kryć, by ich rozgrywający nie mieli łatwej możliwości przekazywania piłki czy oddawania prostych rzutów. Musimy zagrać agresywnie, ostro i szybko. Musimy zagrać podobnie jak w pierwszym meczu, w którym nie przygrywaliśmy pojedynków. Ale to jest obowiązek w każdym spotkaniu, bo wtedy łatwiej się gra.

W Hiszpanii zremisowaliście 33:33, tracąc bramkę w ostatniej sekundzie...

- I za to kochamy piłkę ręczną. Gra się 60 minut, a nie 15 czy pół godziny. Rywale rzucili nam karnego już po czasie, ale idziemy dalej z podniesioną głową. Jeszcze mamy szansę wyjść z grupy. Wszystko rozstrzygnie się we wtorek, bo jeśli przegramy, to już niestety nie będziemy mieli tej szansy. Ale dopóki piłka w grze, to zrobimy wszystko, by podtrzymać nadzieje, a potem zagrać cztery dodatkowe mecze z innymi, równie dobrymi zespołami.

Dużo wam daje granie w Europie?

- Widać jak chłopcy nabierają pewności siebie, wprawy, rutyny. To przekłada się potem na ligowe parkiety. U nas nie ma podziału na pierwszą i drugą siódemkę. Mamy szesnastkę dobrych zawodników. Mówię zawsze chłopakom: „każdy z was jest ważny, a my obserwujemy was na treningach”. Mamy dobrych bramkarzy i trzeciego młodego, który się rozwija. Na lidera wyrósł Paweł Paterek, który jeśli dalej będzie grał tak dobrze, to i w reprezentacji Polski wywalczy sobie pewne miejsce, choć nikt mu niczego nie zagwarantuje, jeżeli obniży loty.

W Superlidze jesteście na eksponowanym miejscu, tuż za eksportowym płocko-kieleckim duetem. Utrzymać tę pozycję to wasz cel na dalszą część sezonu?

- Dzisiaj tak, ale czeka nas play off, a ten jest niesprawiedliwy. Wiemy jednak od początku, jaki system rozgrywek obowiązuje, więc musimy zająć jak najwyższe miejsce w sezonie zasadniczym. Na pewno zrobimy wszystko, by utrzymać to 3. miejsce. Nasze motto brzmi: „jak wygrywamy, to wszyscy razem. Jak jest źle, to też jako cały zespół”. A jak wszyscy wykonamy dobrze swoją pracę, to na koniec będziemy cieszyć się z sukcesów.

Rozmawiał Zbigniew Cieńciała