Napastnik Jagiellonii Afimico Pululu (z prawej) zdaje sobie sprawę, że rywale „spinają się”na mecze z jego drużyną. Fot. Marta Badowska/PressFocus


Gra o tron

Piłkarze lidera ekstraklasy zdają sobie sprawę, że przeciwnicy „wypruwają sobie flaki”, by ich pokonać.


JAGIELLONIA BIAŁYSTOK

Porażka Jagiellonii w Mielcu ze Stalą była jedną z największych niespodzianek 31. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Ta wpadka wprawdzie nie pozbawiła podopiecznych trenera Adriana Siemieńca fotela lidera, ale przewaga „Dumy Podlasia” nad Śląskiem Wrocław stopniała do dwóch punktów. - Ostatni mecz zaczęliśmy bardzo dobrze, ale później sami włączyliśmy rywali do gry poprzez popełniony przez nas błąd i stratę bramki - bił się w piersi 25-letni napastnik „Jagi”, Afimico Pululu. - Czasami tak się zdarza, taki jest futbol. Krótko po przerwie Stal stworzyła sobie dwie okazje, obie wykorzystała, za co należą się im gratulacje. Mieli za sobą cały stadion, musieliśmy z nimi walczyć. W 54. minucie zdobyli trzecią bramkę. Walczyliśmy, złapaliśmy kontakt, mieliśmy okazje do remisu, ale ich nie wykorzystaliśmy. Daliśmy z siebie wszystko, żeby sięgnąć choćby po punkt, ale to nie wystarczyło. Teraz musimy skoncentrować się na najbliższym meczu u siebie z Koroną Kielce i postarać się go wygrać. Korona z pewnością przyjedzie z nastawieniem na wygraną oraz chęcią wzięcia rewanżu za pucharową porażkę z nami. Będziemy jednak odpowiednio przygotowani. Ponadto gramy u siebie, nie boimy się nikogo. Damy z siebie wszystko, by sięgnąć po komplet punktów.


Spokój i koncentracja

Czy przeciwnicy zmagając się z Jagiellonią grają z większym zaangażowaniem, w myśl zasady „bij lidera”? - Coś w tym może być - przyznał piłkarz urodzony w Angoli, legitymujący się również obywatelstwem francuskim. - Jesteśmy liderem, a każdy chce pokonać lidera. To normalne w piłce nożnej. Musimy pozostać spokojni i włożyć wszystko, co mamy najlepszego w nasze poczynania. Trzeba być w pełni skupionym, żeby pokonać Koronę.

Jesteśmy profesjonalistami. W naszym sztabie pracują specjaliści, mamy bardzo dobrych fizjoterapeutów oraz trenerów od przygotowania motorycznego. Mamy wszystko, żeby odpowiednio przygotować się do sobotniego meczu. Nie będzie problemów z mentalnością, zdajemy bowiem sobie sprawę z tego, o co gramy.


Cios z zaskoczenia

Niepocieszony po porażce w Mielcu był inny zawodnik „Jagi”, pomocnik Rui Filipe da Cunha Correia, czyli Nene. - Zespoły z czołówki tabeli zgubiły punkty, a my znowu nie wykorzystaliśmy okazji do powiększenia nad nimi przewagi - powiedział niespełna 29-letni Portugalczyk. - Dobrze zaczęliśmy ten mecz i wyglądało na to, że możemy kontrolować przebieg spotkania i sięgnąć po trzy punkty. Czasami jednak złe rzeczy dzieją się w momencie, kiedy najmniej się ich spodziewasz. Stal zdobyła bramkę po jednej z pierwszych swoich okazji. Po przerwie zaczęliśmy od bardzo dobrej sytuacji, ale nie wykorzystaliśmy jej w przeciwieństwie do gospodarzy, którzy wyszli na prowadzenie. Cóż mogę powiedzieć, taka jest po prostu piłka. Jeżeli nie strzelasz, możesz spodziewać się gola ze strony rywali. Nie możemy spuszczać głów, wciąż pozostajemy na fotelu lidera. Przegapiliśmy jednak bardzo dobrą okazję do odskoczenia reszcie stawki. Teraz czeka nas trudne, domowe spotkanie z Koroną Kielce. Musimy być pewni siebie, wciąż wszystko zależy wyłącznie od nas. Bardzo ważna jest mentalność, niemniej uważam, że w naszym wypadku decydująca nie była zła mentalność.


Nic pewnego

W ostatnich meczach ligowych Jagiellonia ma problem z wejściem w II połowę. - Nie chodzi o jakiś konkretny okres gry, ale musimy się poprawić - stwierdził Nene. - Jesteśmy drużyną, która gra otwarty futbol, chcemy posiadać piłkę, przez co narażamy się na kontrataki. Trzeba popracować nad lepszą reakcją na stratę piłki, co pozwoli na lepsze nastawianie się na kontrataki rywali. Będąc przy piłce mamy swoje szanse, więcej się przy niej utrzymujemy. Naszym problemem są kontrataki rywali, musimy poprawić się w tym aspekcie. Ponadto trzeba pracować nad stałym fragmentami gry. Mecz z Koroną z pewnością będzie trudny, jak każdy w tej lidze. Nie możemy brać trzech punktów w kolejnym starciu za pewnik, ponieważ wszystkie zespoły o coś walczą, niektóre o ligowy byt, inne o mistrzostwo.

Bogdan Nather