Reprezentant Gwinei Równikowej Iban Salvador jest kolejnym piłkarzem Miedzi, którego „załatwiła” kontuzja. Fot. Ernest Kołodziej/miedzlegnica.eu


Gra o godność

Znicz Pruszków zgasił drużynę trenera Ireneusza Mamrota na jej boisku, pozbawiając ją złudzeń o barażach.


Zwycięstwo w niedzielnym spotkaniu ze Zniczem dawało Miedzi iskierkę nadziei na przebicie się do strefy barażowej i walki o promocję do ekstraklasy. Porażka z beniaminkiem Fortuna 1. Ligi definitywnie rozwiała te nadzieje i teraz zielono-niebiesko-czerwonym pozostała już tylko walka o honor i podreperowanie nadszarpniętego wizerunku.


Długa lista nieobecnych

Jakby nieszczęść było mało, w potyczce z ekipą trenera Mariusza Misiury legniczanie stracili kolejnego zawodnika. Reprezentant Gwinei Równikowej Iban Salvador z powodu kontuzji w 41 min zszedł z boiska, ustępując miejsca doświadczonemu Krzysztofowi Drzazdze. W tej chwili na liście kontuzjowanych znajduje się aż sześciu piłkarzy drużyny znad Kaczawy. Oprócz wspomnianego Salvadora figurują na niej Kamil Drygas, Florian Hartherz, Damian Michalik, Damian Tront i Bartosz Guzdek.


Ogromne rozczarowanie

Po zakończeniu meczu trener „miedzianki” nie ukrywał zdenerwowania, a przede wszystkim rozczarowania. - Nie ma czego ukrywać, mamy duże kłopoty kadrowe, bo czołowi zawodnicy są albo kontuzjowani, albo chorzy – zaznaczył na wstępie Ireneusz Mamrot. - Mimo to nie powinniśmy tak słabego meczu zagrać, zwłaszcza po tym - mimo wszystko - optymistycznym początku. Podeszliśmy wyżej, dwie-trzy akcje były dynamiczne, może nie były z gatunku stuprocentowych, ale coś się działo pod bramką rywali. Później było zamieszanie po zagraniu ręką w polu karnym, ale sędzia nie przyznał nam rzutu karnego. Później ten mecz zrobił się... Powiem inaczej, mówiąc delikatnie, jak tylko się da - poziom tego meczu na pewno nie był wysoki. Mówię przede wszystkim o grze mojego zespołu. Na pewno można było z siebie dać dużo więcej jeżeli chodzi o cechy wolicjonalne i o to na pewno mam pretensje do siebie, że nie wyegzekwowałem tego od zespołu.


Wyciągnąć konsekwencje

- Mimo wszystko trzeba zachować spokój, bo dzisiaj sytuacja jest taka, że w każdym meczu trzeba grać nie tylko o trzy punkty, ale również o godność - kontynuował niespełna 54-letni szkoleniowiec. - Na nasze mecze przychodzą kibice, ktoś daje pieniądze na klub, więc musimy zrobić wszystko, żeby do końca sezonu nie prezentować się na boisku tak jak ze Zniczem. Przy tylu zmianach, przy konsultacji z VAR-em, sędzia (niespełna 24-letni Mateusz

Piszczelok z Lubomi sędziował dopiero czwarty mecz na zapleczu ekstraklasy - przyp. BN) doliczył tylko dwie minuty, ale to nie jest główny powód naszej porażki. Przegraliśmy, ponieważ na boisku podejmowaliśmy bardzo złe decyzje, mieliśmy dużo strat własnych, niewymuszonych. Zaczęliśmy grać gorzej od momentu takich strat, kiedy nie było przy nas przeciwnika. To boli najbardziej. Teraz trzeba spokojnie wszystko przeanalizować, nie tylko ostatni mecz, ale całość. Trzeba powiedzieć to wprost - w tym zespole musi dojść do zmian. W końcu jest jakiś powód, że ten zespół jest tak nisko w ligowej tabeli.

Następnym przeciwnikiem Miedzi będzie Resovia, na wyjeździe w sobotę, 4 maja, o 15.00.

Bogdan Nather