Radosław Galant (z lewej), Mareusz Ubowski i Szymon Marzec cieszą się po zdobyciu pierwszej bramki. Fot. PAP/Michał Meissner


Gra o 2. miejsce

Dwa szybkie trafienia tyszan sprawiły, że odrobili część strat do oświęcimskiego wicelidera. 

 

Hokeiści GKS-u Tychy i Unii Oświęcim po reprezentacyjnej przerwie nie zaprezentowali olśniewającej formy, jednak gospodarze zdołali zdobyć dwa gole, zaś niezawodny Tomas Fuczik stanął na wysokości zadania. Tyszanie zdobyli cenne punkty i pozostali w grze o drugie miejsce w tabeli.

Trener Pekka Tirkkanen ma kadrowe kłopoty bogactwa, a niebawem wróci jeszcze do gry kontuzjowany Alan Łyszczarczyk. Siła uderzeniowa już została wzmocniona Łotyszem Markiem Viitanenem z fińskim paszportem. Spotkania z Unią zawsze należały do wyrównanych i emocjonujących. Zaczęło się niezwykle obiecująco dla GKS-u, bowiem Mateusz Ubowski w 2 min wykorzystał wrzutkę pod bramkę i dobił krążek do siatki. 20 sek. później goście doprowadzili do remisu po strzale Łukasza Krzemienia, jednak po analizie wideo sędziowie nie uznali gola, bo wcześniej Sebastian Kowalówka „spalił” akcję, wjeżdżając do tercji gospodarzy. W 4 min goście znów mogli wyrównać, ale Kalle Valtola trafił w słupek. W 7 min w kolejnym zamieszaniu pod bramką Linusa Lundina najsprytniejszy okazał się Ilia Korenczuk i po raz drugi umieścił krążek w siatce. Dwa szczęśliwe gole, ale na tafli było sporo chaosu i mieliśmy wrażenie, że hokeiści z jednej i drugiej strony nie potrafili znaleźć odpowiedniego rytmu gry.

Kolejna odsłona też była w takim stylu i groźnych sytuacji pod bramkami było niewiele, więc - rzecz jasna - trudno było o gole. Lepsze wrażenie pozostawili gospodarze, którzy podejmowali próby agresywnej gry. To jednak było stanowczo za mało, by udokumentować swoją grę kolejnymi trafieniami.

W 45 min do boksu kar powędrował Mateusz Bryk, a kilkanaście sekund później Szymon Marzec wyłuskał krążek i pomknął samotnie na bramkę gości, jednak trafił w parkany Lundina. Hokeiści Unii mizernie prezentowali się w przewagach i nie zagrozili poważnie tyskiej bramce. Dopiero w ostatnich 10 minutach gra nabrała rumieńców i jedni oraz drudzy żwawiej poruszali się po tafli. Na 66 sek. przed końcem na ławkę kar powędrował Filip Komorski i trener Nik Zupancić wziął czas, a po nim wycofał bramkarza. Mimo usilnych starań goście nie zdołali zmienić wyniku.         


Włodzimierz Sowiński

 

GKS Tychy - Re-Plast Unia Oświęcim 2:0 (2:0, 0:0, 0:0)  

1:0 - Ubowski - Nilsson - Galant (1:56), 2:0 - Korenczuk - Gościński - Turkin (6:21),

Sędziowali: Sebastian Kryś i Krzysztof Kozłowski - Dariusz Pobożniak i Eryk Sztwiertnia. Widzów 1200.

GKS: Fuczik; Kaskinen - Nilsson, Jaromersky (2) - Ciura, Bryk (2) - Jaśkiewicz, Pociecha; Padakin - Komorski (2) - Jeziorski, Viitanen - Rac - Mroczkowski, Korenczuk - Turkin - Gościński, Marzec - Galant - Ubowski, Krzyżek. Trener Pekka TIRKKONEN.

UNIA: Lundin; Diukow - Noworyta, K. Valtola - Uimonen, Ackered - Bezuszka, Łukawski; Klinikowas - Dziubiński - Densykin (2), Ahopelto - Heikkinen - Karjalainen, Lorraine - Olsson Trkulja - Sadłocha, Sołtys - Krzemień - Kowalówka, Prusak. Trener Nik ZUPANCIĆ.

Kary: GKS - 6 min, Unia - 2 min.


5.

CZYSTE

konto zaliczył Tomas Fuczik w tym sezonie.