Głowy do góry

Aleksander Komor czeka na swojego pierwszego gola w barwach GKS-u. Fot. PressFocus

Głowy do góry

GKS Katowice przegrał pierwszy mecz, ale nie jest to powód do żałoby.

Na inaugurację sezonu przy Bukowej czekało całe środowisko GieKSy. Widać to było przede wszystkim po wypełnionych trybunach. Zawodnicy z Katowic nie byli jednak w stanie uświetnić tego dnia zwycięstwem z Radomiakiem. Piłkarze Bruno Baltazara pokazali beniaminkowi, że ekstraklasa rządzi się nieco innymi prawami niż jej zaplecze. W pierwszej połowie przyjezdni z Radomia zdobyli dwie bramki, a autorem obu był Leonardo Rocha. - W ekstraklasie widać jakość. Każdy błąd jest wykorzystywany. Radomiak nas przeanalizował, dobrze wyciągał naszych bocznych stoperów. Później skrzydłowi grali długą piłkę na wysokiego Rochę i z tego wzięły się nasze problemy w pierwszej połowie. W drugiej wydaje mi się, że więcej piłek udało nam się przechwycić – stwierdził środkowy obrońca GieKSy, Aleksander Komor.

Coś ekstra

Katowicki defensor brał też czynny udział w drugim trafieniu portugalskiego napastnika, co zresztą sam przyznał. Starał się zablokować strzał snajpera, ale piłka przedostała się pomiędzy jego nogami do bramki. - Mój blok mógł być lepszy. Bramki często padają przy próbie bloku, gdy piłka wpada między nogami. Tak też się stało i jest to nauczka na przyszłość, żeby nogi mieć złączone – zaznaczył 30-letni stoper, dla którego był to 31. mecz w ekstraklasie. Jak widział to spotkanie z perspektywy murawy? - Pierwsza połowa była trochę chaotyczna. Radomiak jak wytrawny gracz wykorzystał to, jak graliśmy w ofensywie. Mieliśmy problem z tym, że atakowaliśmy wysoko, a 3-4 zawodników Radomiaka zostawało z przodu. Mieliśmy też problem w fazach przejściowych, bo nie przerywaliśmy ataków i w ten sposób zostaliśmy wypunktowani, choć zawiązaliśmy kilka fajnych akcji. Natomiast w drugiej połowie byliśmy stroną przeważającą i czegoś ekstra nam zabrakło, żeby tego meczu nie przegrać – opisał zmagania przy Bukowej Komor. „Coś ekstra” starał się dać Mateusz Marzec, który popisał się genialnym uderzeniem sprzed pola karnego, które przyniosło bramkę kontaktową. GieKSa nie była jednak w stanie po raz kolejny zmusić Macieja Kikolskiego do wyciągnięcia piłki z siatki.

Ze stojącej piłki

Z pozytywnych elementów w grze GKS-u zauważalna była powtarzalność w wykonywaniu stałych fragmentów. Widać, że jest to jedna z groźniejszych broni katowiczan. Komor, który często odnajduje się w polu karnym przeciwnika, zapytany o to, czy stałe fragmenty są sposobem na utrzymanie, odpowiedział, że jest to „jeden z elementów”. To zresztą po rzucie wolnym piłka znalazła się przed polem karnym, gdy gola strzelił Marzec. Drużyna Rafała Góraka miała jednak znacznie więcej okazji bramkowych. - Szkoda stałych fragmentów, bo dzisiaj były dobre dośrodkowania. Zresztą sam miałem na głowie dwie piłki. Mały plus jest taki, że przynajmniej dochodzę do sytuacji. Jednak nikt nie będzie tego pamiętał, dopóki piłka nie będzie w sieci – zaznaczył Komor, który jeszcze dla GKS-u bramki nie zdobył. W poprzednim sezonie statystycy uznali mu gola w meczu ze Zniczem Pruszków, jednak jak sam przyznał po ostatnim gwizdku, nawet nie dotknął piłki. – Czekam na gola, pracuję na to ciężko – zapewnia defensor.

Czuć optymizm

Pomimo porażki GKS zagrał na tyle nieźle w drugiej połowie, że piłkarze nie muszą się szczególnie martwić. To był dopiero pierwszy mecz, przed nimi cały sezon i na pewno czeka na nich niejedna porażka. - Mamy głowy podniesione. Nie chcemy mówić co tydzień o tym, że zaraz przyjdzie następny mecz, że zaraz się poprawimy. Musimy korzystać z każdej minuty na boisku i traktować ją priorytetowo – zakończył 29-letni obrońca, zapewniając, że katowiczanie nie mają zamiaru się załamywać po pierwszej utracie punktów.

Kacper Janoszka



LICZBY

1 GOLA w ekstraklasie strzelił Aleksander Komor. Gdy był piłkarzem Podbeskidzia Bielsko-Biała, awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej w sezonie i sezon 2020/21 rozpoczął w elicie. Już w swoim drugim spotkaniu wpisał się na listę strzelców w starciu z Cracovią (2:2). Po pół roku Podbeskidzie zrezygnowało z jego usług i defensor przeniósł się do pierwszoligowego GKS-u Jastrzębie. Na powrót do ekstraklasy czekał więc 4 lata i tyle samo czeka na swojego drugiego gola w tych rozgrywkach.

 

7 ASYST w poprzednim sezonie 1. ligi zaliczył Borja Galan. Hiszpan, który ostatnie 1,5 roku spędził w Odrze Opole, teraz jest jednym z ważniejszych elementów przy stałych fragmentach gry GKS-u Katowice. To on odpowiedzialny jest za dośrodkowania w pole karne. Czy będzie w stanie dogonić Antoniego Kozubala, który w minionych rozgrywkach w barwach GieKSy zanotował 10 ostatnich podań?