Jakub Kamiński ze spokojem czeka na powrót do pierwszej reprezentacji. W marcu zagrał w młodzieżówce przeciw Bułgarii na Stadionie Śląskim. Foto Mateusz Sobczak / PressFocus

Gotowy, by wrócić do kadry

Rozmowa z Jakubem Kamińskim, reprezentantem Polski, piłkarzem Wolfsburga

Nie da się inaczej rozpocząć tej rozmowy - porozmawiajmy najpierw o Euro. Jak wrażenia?

- Śledzę uważnie. Wiadomo, że chciałbym tam być, pomóc drużynie, ale wyszło inaczej. Impreza mi się podoba. Jest mnóstwo emocji: były niespodzianki, są i ciągle mogą się zdarzyć. Piłka się zmieniła, nic nie jest pewne przed meczem. Faworyci mają ciężko, wcale nie jest powiedziane, że wygrają z teoretycznie słabszym na papierze zespołem. To jest bardzo fajne, podoba mi się (uśmiech).

Jest jakaś drużyna, która szczególnie się panu podoba na tym turnieju?

- Zaimponowali mi Austriacy, z trudnej grupy wyszli na pierwszym miejscu. Prezentują piłkę, taką trochę niemiecką, trener Ralf Rangnick wpoił im nieustanny pressing. Zdumiało mnie na jakiej intensywności stosują go w pierwszych i ostatnich minutach meczów. Owszem, odpadli, ale po prostu dobrze grają w piłkę.

Zgodzi się pan z opinią, że w obecnych czasach to właśnie intensywność gry pozwala oddzielić piłkarzy świetnych od dobrych czy przeciętnych?

- Tak, chodzi o przygotowanie fizyczne. Dziś na najwyższym poziomie  bardzo dużo się biega. Poza tym chodzi o grę do przodu i atakowanie bramki przeciwnika. To jest w piłce najfajniejsze.

Kiedy oglądałem pana jeszcze w polskiej ekstraklasie, zauważyłem, że lubi pan grać do przodu.

- To prawda. Bardzo lubię! Wiadomo, że są różni trenerzy, którzy preferują różne rozwiązania taktyczne ważne w kontekście konkretnego meczu. Ale my przecież gramy w piłkę po, to żeby się nią cieszyć, żeby gra sprawiała przyjemność. Nie tylko zresztą nam, ale także kibicom. Kiedy zespół gra ofensywnie, ładnie, stwarza zagrożenie pod bramką rywala - jest widowisko. A przecież o to nam wszystkim chodzi.

W Euro zostały już właściwie same potężne drużyny - z tradycjami i sukcesami, pragnące kolejnych sukcesów. Co pan sądzi o gospodarzach?

- Uważam, że Niemcy to faworyci tego turnieju. Owszem mieli problemy z Duńczykami w 1/8 finału, ale wyszli z nich zwycięsko. W pewnym momencie VAR rozstrzygał na ich korzyść, decydowały centymetry.

No właśnie: jest pan za obecnością VAR-u w piłce nożnej? Czasem wprowadza wiele zamieszania.

- Jeśli piłka ma być sprawiedliwa, to jestem za VAR-em. Kiedyś bardzo ważne bramki często padały po spalonych, czy po zagraniu ręką... Faule nie były odgwizdywane, to krzywdziło drużyny. Należy takie sytuacje wykluczać, jeśli sprawiedliwość jest najważniejsza. Wiadomo, że to momentami zabiera w trakcie meczu bardzo wiele czasu. Mam nadzieję, że zmiany, poprawki będą szły w kierunku usprawnienia tego procesu i przerwy w meczu będą jak najkrótsze.

Co w tych mistrzostwach może osiągnąć drużyna, z którą zremisowaliśmy czyli Francja?

- Francuscy dziennikarze narzekają, mówią, że to nie jest ta sama Francja co jeszcze niedawno, sprzed kilku lat, że nie gra w takim stylu jak powinna. Ja na razie wstrzymałbym się z ocenami. Doświadczony zespół, mimo przeciwności losu, mimo nie najlepszego stylu - pamiętajmy, że Francuzi na razie nie zdobyli bramki z gry, z trzech goli dwa, z Austrią i Belgią mieli samobójcze, z nami wykorzystali karnego - robi co do niego należy. Doszli do ćwierćfinału? Doszli. To jest najważniejsze. Ciągle mają szanse na świetny wynik, a podczas takich imprez wynik jest najważniejszy. Na to się patrzy, z wyniku każdy piłkarz, trener, drużyna są rozliczani.

Hiszpanie?

- Również bardzo mocni... Zaskoczyli mnie za to Włosi. W meczu ze Szwajcarami byli bardzo ospali, dawno nie widziałem, że mieli w trakcie meczu problem ze stworzeniem dobrej sytuacji. Żeby obrońcy tytułu w meczu o taka stawkę nie potrafili stworzyć zagrożenia... Wiadomo, że z tyłu nieźle to wyglądało, ale na Szwajcarów nie wystarczyło. Stłamsili Włochów i zasłużenie awansowali.

Przejdźmy do gry Polski. To nie mogło być dla pana łatwe. Przecież to wszystko pańscy koledzy.

- Wiadomo, że życzyłem im jak najlepiej, trzymałem kciuki. Nie udało się... Jak odbieram grę naszej reprezentacji? Fajnie, że trener Michał Probierz potrafił stawiać na młodych zawodników, takich jak Kacper Urbański, który w pełni zasłużył na miejsce w reprezentacji. Młodzi piłkarze grający w dobrych europejskich klubach muszą przejmować odpowiedzialność za grę kadry. Ja jestem na to gotowy.

Znał pan Urbańskiego wcześniej?

- Wiedziałem o nim, słyszałem, że jest dobry. Poznałem Kacpra bliżej niedawno, gdy graliśmy razem w reprezentacji młodzieżowej. Ostatnio zrobił na mnie wrażenie podczas marcowego meczu z Bułgarią na Stadionie Śląskim. Był najlepszym zawodnikiem naszej drużyny, a to był przecież jego pierwszy mecz w tym zespole! Byłem tym zdziwiony, ale przekonałem się, że umiejętności ma niesamowite, widziałem to na treningach, w trakcie meczu. Nie sądziłem, że tak szybko przełoży się to na jego grę w pierwszej reprezentacji, ale możemy się z tego tylko cieszyć.

Wiem, że liczy się wynik, sam to podkreślam, a na Euro nasza reprezentacja zdobyła tylko jeden punkt... Cóż mogę powiedzieć. W tej drużynie jest naprawdę potencjał, można na tym zespole budować coś obiecującego z młodymi chłopakami, bo wiadomo, że nadchodzi zmiana generacji, że starsi zawodnicy odejdą.

Rozumiem, że widzi pan dla siebie miejsce?

- Naturalnie że tak! (uśmiech).

To dlaczego pan nie pojechał na Euro?

- Trener Probierz był ze mną w stałym kontakcie i wiem, że na mnie bardzo liczył, za co mu bardzo dziękuję. Starałem się zrobić wszystko, żeby w Wolfsburgu zmienić swoją sytuację, która była wówczas trudna.

W pierwszym sezonie gry w Bundeslidze pański bilans był świetny: 31 meczów, cztery bramki. W drugim był już gorszy. Trener odstawił pana od składu.

- Nie mam najmniejszych wątpliwości, że mam umiejętności, które w pełni pozwalają mi grać na poziomie Bundesligi. Myślę, że nie muszę nikomu tego udowadniać. Po pierwszym dobrym sezonie trener Niko Kovać odstawił kilku zawodników, w tym mnie od składu. Do dziś nie wiem z jakich przyczyn. Zaczął stawiać na piłkarzy, których sobie sprowadził. Nie umiałem tego zrozumieć, bo przecież w pierwszym sezonie się sprawdziłem. Musiałem to jednak zaakceptować i ostro trenować. To nie było łatwe.

W marcu Kovać został zwolniony, na jego miejsce pojawił się Ralph Hasenhüttl.

- Do zmiany doszło, kiedy byłem na zgrupowaniu młodzieżowej reprezentacji. Po powrocie powiedział mi, że w najbliższym meczu z Bremą nie zagram, bo nie widział w jakiej jestem dyspozycji dlatego bierze innych zawodników. To racjonalne wytłumaczenie. "Rozumiem to, trenerze. Musi mnie pan poznać, zobaczyć jak prezentuję się na treningach" - odparłem mu wtedy. Moja pewność u tego szkoleniowca się budowała, bo widział jak pracuję. Poznał mnie i dał szansę. W zwycięskim kwietniowym meczu z Bochum wyszedłem na kwadrans, w zwycięskim z Darmstadt - na 25 minut. Dałem wtedy asystę. Z Bayernem zagrałem połówkę, w ostatnim meczu sezonu z Mainz wyszedłem już w podstawowym składzie. Gdybym miał cztery, pięć meczów więcej to jestem przekonany, że zdążyłbym wskoczyć do reprezentacji przed Euro. Zwyczajnie zabrakło czasu. Szkoda więc, że zmiana trenera w Wolfsburgu nastąpiła tak późno. U trenera Hasenhüttla odżyłem. Dał mi kopa do pracy. Dlatego przed następnym sezonem jestem optymistą. Ktoś powie: "O, Kamiński sobie nie poradził w drugim sezonie już tylko 17 meczów.." Uśmiecham się i jestem spokojny. Nabyłem cenne doświadczenia, zawsze gdy byłem zdrowy to grałem, a teraz zdarzył się okres, że byłem zdrowy i nie grałem. Właśnie takie przeżycia jednak budują. Cenne doświadczenia nabywa się kiedy jest ciężko, a nie kiedy jest łatwo.

Czyli jest szansa, że jeśli zdrowie nadal będzie dopisywało, zacznie pan regularnie grać - w klubie i reprezentacji.

- O to walczę! Wiadomo, mogę grać w kadrze młodzieżowej, ale moim priorytetem jest powrót do pierwszej reprezentacji. Mówię bez fałszywej skromności, nie jestem już anonimowym zawodnikiem, udowodniłem, że warto na mnie stawiać. Wierzę, że gorszy okres minął, taka jest piłka. W kontekście Euro trener Probierz postawił na zawodników na mojej pozycji, którzy w klubie mieli rozegranych więcej minut, oczywiście to akceptuję. Teraz będę walczył, żeby od września do reprezentacji wrócić.

Rozmawiał Paweł Czado


JAKUB KAMIŃSKI

ur. 2 czerwca 2002 roku w Rudzie Śląskiej.

Kluby: Szombierki Bytom (do 2015), Lech Poznań (2015-22), VfL Wolfsburg (od 2022). Mistrz Polski w 2022 roku.

Reprezentacja: od 2021 roku 14 występów w reprezentacji Polski i 1 gol. Uczestnik mistrzostw świata w Katarze w 2022 roku.