Sport

Gospodarzom zabrakło błysku

Zagłębie potrzebowało niekonwencjonalnej akcji, która mogłaby wprawić rywali w osłupienie.

Filip Komorski w tym sezonie zdobył już siedem goli. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

By pokonać drużynę z topu, trzeba samemu wznieść się na wyżyny – o tym po raz kolejny w ciągu zaledwie kilku dni przekonali się hokeiści EC Będzin Zagłębia. Sosnowiczanie w niedzielę przegrali z GKS-em Katowice 0:1 po dogrywce, zaś wczoraj ulegli GKS-owi Tychy 2:4, choć w obu potyczkach zagrali więcej niż poprawnie. Zabrakło im jednak elementu zaskoczenia.

– Nie jest prawdą, że nie mamy zdolnej młodzieży, tylko trzeba solidnie pracować, być cierpliwym i obdarzyć zaufaniem tych chłopaków – te słowa nie tak dawno usłyszałem od drugiego trenera Comarch Cracovii, Jacka Szopińskiego po meczu w Tychach. To zdanie wypowiedział w kontekście sytuacji w Podhalu. Niemniej pasują one jak ulał do sytuacji, jaka się stworzyła przed kolejnym występem tyszan w Sosnowcu. Mateusz Bryk jeszcze we wrześniu w meczu z Sanokiem złamał rękę i jego miejsce zajął utalentowany Karol Sobecki. – Moje nieszczęście jest szczęściem Karola – wyznał sympatyczny obrońca na naszych łamach. Sobecki zbierał pochlebne recenzje i wydawało się, że wykorzysta szansę. Niemniej włodarze klubu pewnie za namową fińskiego trenera zdecydowali się na uzupełnienie defensywy. Kilka dni temu kontrakt podpisał Fin Valtteri Kakkonen i pojawił się przeciwko Zagłębiu. A co z Sobeckim? Nawet nie zmieścił się w składzie meczowym! Doświadczony trener Szopiński miał świętą rację, bo tak się teraz traktuje utalentowaną młodzież. A potem narzekamy, że nie mamy wartościowych hokeistów...

W pierwszej tercji było zdecydowanie ciekawiej niż poprzednio z GKS-em Katowice. Obie drużyny oczywiście strzegły swojej bramki, ale też nie zapominały o konstruowaniu ofensywnych akcji. Wprawdzie w tej części obyło się bez goli, ale trochę się działo pod bramkami. W tyskiej ekipie Dominik Paś wyraźnie był „zaprogramowany” na gola, ale nie zdołał pokonać czujnego Patrika Spesznego. Jego koledzy również nie stronili od strzałów, ale „guma” wpadała w łapaczkę lub mijała cel. Gospodarze za sprawą świetnych sytuacji Nikity Bucenki (9 minuta), Michała Bernackiego (15) i Patryka Krężołka (20) mieli okazje zmienić rezultat. Jednak nic z tego! Niemniej hokeiści obu zespołów mieli prawo zjeżdżać na przerwę w poczuciu dobrze wykonanej pracy.

Kolejna odsłona była jeszcze lepsza i zobaczyliśmy cztery gole – trzy po stronie gości. Zaczęło się od uderzenia Bartosza Ciury z daleka, a krążek jeszcze się odbił i zmylił Spesznego. A potem do głosu doszedł Filip Komorski. Kapitan tyskiego zespołu wykorzystał dwie asysty Alana Łyszczarczyka i zdobył dwa gole, tego drugiego w przewadze. Sosnowiecka drużyna po raz kolejny potwierdziła, że lepiej prezentuje się na lodzie, niż wskazują na to wyniki.

W ostatniej tercji tempo akcji nie osłabło i padły dwa gole. Na 1:33 min przed końcem trener Piotr Sarnik wziął czas i ustalił taktykę na ostatnie chwile. Na 47 sek. przed końcem z lodu zjechał Speszny, ale rezultat się nie zmienił

Włodzimierz Sowiński

EC Będzin Zagłębie Sosnowiec – GKS Tychy 2:4 (0:0, 1:3, 1:1)

0:1 - Ciura - Viitanen (22:36), 0:2 - Komorski - Łyszczarczyk (30:38), 1:2 - Bernacki - Nahunko (31:35), 1:3 - Komorski - Łyszczarczyk (39:02, w przewadze), 1:4 - Monto - Heljanko - Bizacki (49:49), 2:4 - Tyczyński (53:14).

Sędziowali: Paweł Breske i Wojciech Cech - Kacper Król i Eryk Sztwiertnia. Widzów 500.

ZAGŁĘBIE: Speszny; Charvat (2) - Kotlorz, Sozanski - Szaur,  Andrejkiw - Krawczyk; Krężołek (2) - Sawicki - Szturc, Nahunko - Tyczyński - Bernacki, Djumić - Viikila - Koreczuk, Menc - Bucenko - Ciepielewski. Trener Piotr SARNIK.

GKS: Fuczik; Kaskinen (2) - Bizacki, Viinikainen - Ahola (2), Pociecha - Ciura, Kakkonen; Jeziorski - Komorski (2) - Łyszczarczyk, Heljanko - Monto - Lehtonen, Paś - Turkin - Viitanen, Gościński - Ubowski - Łarionows. Trener Pekka TIRKKONEN.

Kary: Zagłębie - 6 (2 tech.) min, GKS - 4 min.


27 OBRON zaliczył tyski bramkarz, zaś jego vis-a-vis interweniował skutecznie 44 razy.