Trener Maciej Bartoszek (z prawej) został ukarany czerwoną kartką w tunelu prowadzącym do szatni. Fot. Arkadiusz Kogut/gksjastrzebie.com


Gorzkie żale

Trener Kotwicy Kołobrzeg Maciej Bartoszek miał mnóstwo pretensji do sędziego meczu jego drużyny z GKS-em Jastrzębie.

 

Niespełna 29-letni Szymon Łężny był rozjemcą w meczu GKS-u Jastrzębie z Kotwicą Kołobrzeg. Arbiter z Kluczborka pokazał w tym spotkaniu aż 10 (4+6) żółtych i 2 czerwone kartki, karząc nimi również trenerów zespołu gości, Macieja Bartoszka i Hermesa Nevesa Soaresa.


Niektóre decyzje sędziego wywoływały irytację i protesty. Podczas konferencji prasowej nie omieszkał o tym wspomnieć szkoleniowiec Kotwicy, Maciej Bartoszek. - Nie będę dyskutował na temat kartek dla zawodników, ale na temat „swojej”, którą zobaczyłem w przerwie, w tunelu, już tak - powiedział 47-letni trener II-ligowca. - Do boiskowych napomnień bez analizy nie chciałbym się odnosić, chociaż mimo wszystko... muszę to zrobić. Nie może bowiem być tak, bo dzisiaj my cierpieliśmy, a za tydzień może cierpieć ktoś inny. Zresztą zespół z Jastrzębia też cierpiał bodajże w meczu z rezerwami Lecha Poznań, w którym - paradoksalnie - gwizdał ten sam sędzia. Nie wiem, jak można w taki sposób prowadzić zawody, jak można tak się pogubić, a swoje słabości nadrabiać pokazywaniem kartek tylko za to, że się zadaje pytanie. To jest małe, słabe, a w taki sposób pan sędzia nie pokazuje swojej wielkości, a mógł ją pokazać w odpowiedni sposób prowadząc zawody. Oczywiście nie możemy mówić, że pan sędzia wygrał mecz, bo wygrał go GKS Jastrzębie i to nie pan sędzia strzelał do naszej bramki.


Zupełnie inny pogląd na temat sędziowania miał trener gospodarzy, Dawid Pędziałek. - Ostatnio w 2. lidze jest nagonka na arbitrów - zaznaczył na wstępie niespełna 27-letni szkoleniowiec. - Myślę, że w meczu z Kotwicą sędzia stanął na wysokości zadania i bardzo dobrze rozstrzygał boiskowe spory. Warto to podkreślić.


„Wywołany do tablicy” sędzia Łężny 8 września ubiegłego roku rzeczywiście był rozjemcą meczu GKS-u Jastrzębie z rezerwami Lecha. Mecz zakończył się zwycięstwem „Kolejorza” 2:0. Zajrzałem do swojego archiwum i wyszło czarno na białym, że arbiter pokazał w nim 10 żółtych oraz 3 czerwone kartki! Żeby nie było wątpliwości, tylko jedną został ukarany gracz gości (Maciej Wichtowski), pozostałe, w tym wszystkie czerwone, poszły na konto zawodników GKS-u. Byli to (w kolejności nakładania kar) Karol Fietz, Sebastian Rogala, Przemysław Lech (dwie), Ricardo Vaz (dwie), Jewhenij Zacharczenko (dwie) i trener Piotr Dziewicki. Vaz został usunięty z boiska w 72, Lech w 88, a Zacharczenko w 90 minucie.


W relacji z tego spotkania napisałem m.in: „W 78 minucie po strzale głową Michała Bednarskiego futbolówka zatrzepotała w końcu w siatce bramki Lecha, ale asystent sędziego Paweł Jałowiec zasygnalizował ofsajd napastnika GKS-u, co było kompletną bzdurą. Koncert nieudolności sędziów, ze szczególnym naciskiem na arbitra głównego Szymona Łężnego, trwał w najlepsze. Daleki jestem od tego, by zrzucać winę za porażkę GKS-u na barki rozjemcy, ale 9 żółtych kartek (w tym dla trenera) i 3 czerwone dla gospodarzy przy jednym tylko napomnieniu dla ich rywali to trochę „zalatuje”.


Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy jeszcze tylko, że w bieżącym sezonie Szymon Łężny w 2. lidze gwizdał w 7 meczach (poza tym w 5 na zapleczu ekstraklasy i dwa w 3. lidze), w których pokazał 47 żółtych kartek i 8 czerwonych! Niestety, nie jestem w stanie zweryfikować kartek dla trenerów w meczach, których nie oglądałem „na żywo”. Ponadto podyktował 6 rzutów karnych.

Bogdan Nather