Nahuel Leiva zapewnił Śląskowi zwycięstwo w Częstochowie, ale to był za mało, by prześcignąć Jagiellonię. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus


Gorzki smak zwycięstwa

Mimo wygranej na wyjeździe ze zdetronizowanym mistrzem Polski Śląsk Wrocław wywalczył „tylko” wicemistrzostwo Polski.


Wyścig „na dochodzenie” Śląska z Jagiellonią zapowiadał się pasjonująco, nie tylko dla kibiców tych drużyn. Emocje jednak diabli wzięli w momencie, gdy okazało się, że mecz w Częstochowie nie rozpocznie się o wyznaczonej porze. Przed rozpoczęciem spotkania najpierw zaczął padać rzęsisty deszcz, a później grad. Ulewa trwała pół godziny i sędzia Szymon Marciniak rozpoczął mecz z 50-minutowym poślizgiem. W tym czasie Jagiellonia prowadziła z Wartą Poznań 3:0 i sprawa mistrzowskiego tytułu została rozstrzygnięta, nim piłkarze Rakowa i Śląska weszli na boisko.

We wcześniejszych pięciu potyczkach ligowych ze Śląskiem drużyna spod Jasnej Góry ani razu nie zaznała goryczy porażki, odnosząc trzy zwycięstwa (dwukrotnie 4:1 i raz 2:1) oraz dwukrotnie dzieląc się punktami (remisy 1:1). W sobotę wrocławianie przerwali dobrą passę rywali i wyjechali z Częstochowy z trzema punktami. W 6 minucie zdobyli gola po strzale Patricka Olsena. Arbiter po analizie VAR-u anulował trafienie Duńczyka, uznając, że zgrywający piłkę głową Alex Petkow był na spalonym. W 18 minucie Raków cieszył się ze swojego trafienia. Po strzale Johna Yeboaha futbolówkę sparował Rafał Leszczyński, ale piłka zatrzymała się metr przed bramką i Ante Crnac wpakował ją do siatki.

Podopieczni Jacka Magiery wyrównującego gola zdobyli po niechlujnym zagraniu Vladana Kovaczevicia. Piłkę przejął Piotr Samiec-Talar, krótko odegrał do Erika Exposito, a ten kapitalnym strzałem z dystansu trafił w samo okienko! Król strzelców ekstraklasy (19 goli) w 74 minucie wywalczył rzut karny dla swojej drużyny po faulu Frana Tudora. „Jedenastkę” na gola zamienił Nahuel Leiva pewnym strzałem pod poprzeczkę. Mimo zwycięstwa piłkarze Śląska nie skakali z radości, bo mistrzostwo Polski przeszło im koło nosa. Cieszyć mógł się tylko Łukasz Bejger, który rozegrał 90. mecz w barwach drużyny z Wrocławia. - Przez ulewę i przesunięcie meczu wszystkie założenia taktyczne trzeba było schować do kieszeni - przyznał trener gości Jacek Magiera. - Niemniej, chcieliśmy wygrać, jednak w I połowie rządził przypadek. Stracony gol wyzwolił u nas jeszcze większą determinację. Najważniejszy jest medal. Jestem pełen uznania dla drużyny za to, co zrobiła w ciągu tego sezonu.

Bogdan Nather