Sport

Gorzej niż porażka

Tomasz Wójtowicz (w środku) był jednym z najlepszych piłkarzy Ruchu w meczu z Wartą. Fot. Michał Meissner/PAP


Gorzej niż porażka

 - Jeśli w tej szatni jest ktoś, kto nie wierzy w utrzymanie, to nie powinno go w niej być – podkreślił stanowczo Tomasz Wójtowicz po remisie z Wartą.


RUCH CHORZÓW

Spotkanie z „Dumą Wildy” miało być tym, w którym Ruch nabierze rozpędu na całą rundę wiosenną. Wierzono, że jeśli ma przyjść wyczekiwane od lipca przełamanie, to właśnie w starciu z Wartą. Nie przyszło! Chorzowianie byli lepsi, ale nie potrafili wykorzystać sytuacji, więc skończyło się 0:0. Przed startem rundy wiosennej wokół zespołu krążyło mimo wszystko sporo optymizmu, teraz jest go zdecydowanie mniej.

 

Największy mankament

– Ten remis smakuje gorzej niż niejedna porażka – mówił po meczu 20-letni Tomasz Wójtowicz, który wrócił do gry po operacji barku. W lidze opuścił 5 spotkań. – To był dobry mecz, w którym stwarzaliśmy dużo sytuacji, ale znowu zabrakło nam skuteczności. To jest aktualnie nasz największy mankament i nad tym ubolewamy. Nic już z tym nie zrobimy. Mecz się zakończył i skupiamy się na następnym, żeby w końcu odnieść upragnione zwycięstwo. W pierwszej połowie dominowaliśmy. Mieliśmy sporo okazji i bramka wisiała w powietrzu. Nie wykorzystaliśmy tego – ocenił podstawowy młodzieżowiec Ruchu, po którym nie było widać, że przez trzy miesiące nie zagrał żadnego meczu. Ostatnio kibice zobaczyli go na boisku 13 listopada z Radomiakiem, a potem wrócił dopiero na sparing z GKS-em Jastrzębie, dzień po meczu z Legią czyli 10 lutego.

– Czułem się dobrze – ocenił swoją dyspozycję Wójtowicz. – W trakcie mojej absencji cały czas trenowałem indywidualnie, a potem już także z drużyną. Starałem się być przygotowanym do momentu, kiedy dostanę zielone światło. Trener mi zaufał i myślę, że tę szansę wykorzystałem. Pokazałem, że jestem w formie i nie muszę dochodzić do rytmu meczowego nie wiadomo ile czasu. Oczywiście, w niektórych momentach zabrakło trochę spokoju, żeby zdobyć bramkę, ale z następnymi meczami będzie tylko lepiej. W końcówce złapały mnie skurcze, co jest efektem tego, że był to mój drugi występ w większym wymiarze czasowym od listopada. Liczyłem się z takim ryzykiem. Wycisnąłem z siebie „maksa” i dałem drużynie tyle, ile mogłem. W ostatecznym momencie dałem sygnał, że potrzebuję zmiany i wszedł kolega, który dawał z siebie 100 procent. Tak to powinno wyglądać w każdym spotkaniu – podkreślił wychowanek „Niebieskich”.

 

To nie miałoby sensu

Wójtowicz był pierwszym piłkarzem Ruchu, który podszedł do dziennikarzy po remisie z Wartą. Jeśli ktoś słuchałby go i nie wiedział, co to za człowiek - pomyślałby zapewne że jeden z najbardziej doświadczonych w zespole. Wójtowicz nie po raz pierwszy podkreślił swoją postawą, jak świadomym i rozwiniętym, a zarazem skromnym jest zawodnikiem, mimo że urodził się w grudniu 2003 roku. W kadrze meczowej nie było od niego młodszego. – Jest jeszcze 13 spotkań i w każdym mamy szansę wygrać. To 39 punktów do zdobycia, czyli bardzo dużo. Nie patrzymy na żadne komentarze. Jeśli w tej szatni jest ktoś, kto nie wierzy w nasze utrzymanie, to nie powinno go w niej być. Wtedy to nie ma po prostu sensu – uderzył mocno Wójtowicz. – Razem z chłopakami w każdym meczu będziemy dokładać jeszcze więcej od siebie. Czy to zawodnicy z pierwszego składu, czy rezerwowi, czy nawet ci, którzy są poza kadrą, bo oni też robią wszystko, żeby pomóc drużynie. W każdym meczu będziemy walczyć i dawać z siebie wszystko, tak jak z Wartą. Miejmy nadzieję, że w następnych spotkaniach będzie to obfitowało w lepszy wynik punktowy. Mogę powiedzieć w imieniu wszystkich chłopaków: do samego końca będziemy dawać z siebie serducho i nie odpuścimy ani na chwilę – obiecał urodzony w Katowicach piłkarz.

 

O cud w Białymstoku

Powrót Wójtowicza do składu był wielkim wzmocnieniem „Niebieskich”. 20-latek wystąpił na lewym wahadle, gdzie pod jego nieobecność prezentował się Łukasz Moneta. O ile popularny „Monet” biega trochę szybciej od Wójtowicza, o tyle jest wyraźnie gorszy pod względem technicznym. Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że chorzowski młodzieżowiec jest jednym z najlepszych techników w zespole. Z Wartą oddał trzy uderzenia (więcej, bo 4 tylko Juliusz Letniowski) i mógł wpisać się na listę strzelców. To się nie udało, a w sobotę nie będzie łatwiej. Ruch uda się do Białegostoku, gdzie liderująca Jagiellonia miażdży większość rywali. Ostatnio co prawda zaliczyła tam pierwszą porażkę z Lechem, jednak po „Niebieskich” nikt nie spodziewa się cudu. Właśnie w takich kategoriach należałoby ocenić potencjalne przełamanie akurat na Podlasiu. – Grając z Legią też pokazaliśmy, że potrafimy się postawić, więc nie jest to dla nas żadna zmiana. Wyjdziemy i damy z siebie ile możemy. Zobaczymy czy przełoży się to na trzy punkty. Oby tak. Dołożymy do tego wszelkich starań – podkreślił bojowo Wójtowicz.


Piotr Tubacki


4

DRYBLINGI

wykonał w meczu z Wartą Tomasz Wójtowicz, z czego – według statystyk ekstraklasy – 2 były udane. To najwięcej w Ruchu i więcej... niż cała drużyna z Poznania (3).