Górnicza rodzina
Ojciec Jana Urbana przepracował na kopalni 35 lat. Górnicze emerytury mają dwaj bracia trenera. Okazuje się, że on sam... pracował na grubie!
GÓRNIK ZABRZE
Jan Urban to jedna z legend 14-krotnego mistrza Polski. W latach 80. stanowił o sile zespołu, który rok po roku zdobywał mistrzostwo Polski. Grał na mistrzostwach świata w 1986 roku w Meksyku. Potem z powodzeniem występował w Osasunie Pampeluna, gdzie też ma status wielkiego gracza i do dziś jest doskonale pamiętany. Nie każdy strzela przecież trzy bramki Realowi Madryt na jego terenie.
Praca na kopalni
Trener Urban pochodzi z Jaworzna. Nie jest to geograficzny Śląsk, co nie znaczy, że nie było tam kopalni. Ta działała tam już w końcu XVIII wieku. W kopalniach pracowali najbliżsi późniejszego reprezentanta Polski. – Byłem w Victorii Jaworzno, to była trzecia liga. Byliśmy tam prowadzeni na kopalni, na dole, ale pracowaliśmy na powierzchni. Swoje godziny trzeba było zrobić. W zamian, żeby nie zatrudniać ludzi na stadionie, zawodnicy pracowali na boisku. Potem trening i do domu, a jak coś źle szło, to za karę na powierzchnię do kopalni, na KWK Kościuszko. Były kopalnie Kościuszko, Sobieski, Bierut. Co robiło się na powierzchni? Do wózków ładowało się sztapel, czyli drzewo. Co wymyślił ten, który zarządzał, to się robiło. Pracowało się tak miesiąc, dwa, a potem ktoś stwierdził, że jest trochę roboty na stadionie, więc wracało się na piłkarski obiekt. W większości klubów trzecioligowych tak to wtedy wyglądało i funkcjonowało – opowiada Jan Urban i dodaje. – Byłem wtedy bardzo młody, miałem kilkanaście lat, byłem technikiem górnikiem, a jako 19-latek trafiłem do Zagłębia Sosnowiec – mówi. W klubie za Brynicą występował z powodzeniem w latach 1981-85, zanim nie przeniósł się do ówczesnego mistrza Polski z Zabrza.
Życzenia dla górników
Na grubie pracowali też jego najbliżsi. – Ojciec pracował na kopalni Bierut. Miał 35 lat pracy, ale nie skorzystał z wszystkiego, bo zmarł w wieku ledwie 55 lat. Pracowali też dwaj moi bracia, którzy mają górnicze emerytury – wspomina. – Górniczy temat, jak się siadło w domu, zawsze był. To tak samo, jak tutaj na Górnym Śląsku. Barbórka, inne tematy. W Jaworznie było referendum, czy przyłączyć miasto do śląskiego czy małopolskiego. Było 50 na 50, ale że były kopalnie, to przyłączono je do śląskiego, choć nie znajdziesz tam nikogo, kto by godoł po ślonsku. A kto mnie najwięcej słówek ze śląskiej gwary nauczył? Janek Furtok. Janek zawsze coś tam wtrącił, powiedział – wspomina zmarłego przed kilkoma dniami przyjaciela z boiska i nie tylko.
Będąc w Sosnowcu i grając w Zagłębiu, prowadzony był w kopalni Czerwone Zagłębie. Pytamy trenera Urbana, na jakiej kopalni był prowadzony, grając w Górniku? Szkoleniowiec spojrzał i odpowiedział tylko: – Sam chciałbym to wiedzieć. Często zmieniali kopalnie. Raz było się prowadzonym w jednym miejscu, a drugim razem w innym. Nie wiem, dlaczego tak było, ale muszę się dowiedzieć, bo będę przecież zbierał papiery do emerytury. Już jestem blisko – tłumaczy z uśmiechem. Czy jako piłkarz zjeżdżał do chodników? – Ja nie. Być może starsi koledzy pracowali – mówi.
Podczas wtorkowej niecodziennej konferencji i spotkania z górniczą bracią w cechowni KWK Sośnica trener Urban złożył, od serca, najlepsze życzenia górnikom z okazji ich barbórkowego święta.
– Tyle wyjazdów ile zjazdów! Obyście byli zdrowi, obyście doczekali do swojej emerytury. Dziękuję Wam serdecznie, bo jesteście też kibicami Górnika Zabrze – mówił w życzeniach do górników trener Urban.
Michał Zichlarz