Sport

Gorąco w Widzewie

Żeljko Sopić właśnie stracił posadę. To pierwszy szkoleniowiec klubu ekstraklasy zwolniony w tym sezonie.

Nowy właściciel nie jest zadowolony z wyników i planuje kolejne transfery. Fot. Artur Kraszewski/ PressFocus

WIDZEW ŁÓDŹ

Chorwat został zwolniony po przegranej z Pogonią Szczecin 1:2. Nazwisko jego następcy klub ogłosi dziś. „Decyzją władz klubu Żeljko Sopić przestał pełnić funkcję szkoleniowca pierwszej drużyny. Nowy szkoleniowiec zostanie zaprezentowany podczas konferencji prasowej, którą zaplanowano na wtorek" - poinformował wieczorem klub z Łodzi. Powodem rozstania z 51-letnim trenerem były niezadowalające wyniki Widzewa na początku nowego sezonu ekstraklasy. Mimo wielu wzmocnień, drużyna z Łodzi w sześciu pierwszych kolejkach odniosła dwa zwycięstwa, jeden mecz zremisowała i poniosła trzy porażki.

A drużyny nie ma...

Jednak to nie wszystko! Końcówka okna transferowego może przynieść sensacyjne ruchy w dwie strony w łódzkim klubie. Do ekstraklasy mogą trafić piłkarze, którzy jeszcze niedawno wydawali się dla niej nieosiągalni. Nowy właściciel Widzewa Robert Dobrzycki jest świadom tego, że to nie pieniądze grają na boisku, lecz zawodnicy pod kierunkiem skutecznego trenera. Limit 4 milionów euro na transfery dawno już się wyczerpał, a drużyny nie ma. Po sześciu kolejkach Widzew ma 7 punktów i zajmuje 9. miejsce. Dla porównania rok temu drużyna Daniela Myśliwca miała o tej porze 11 punków i przez chwilę była nawet liderem.

Przed piątkowym meczem Widzewa z zawodzącą Pogonią spekulowano, że to Robert Kolendowicz będzie się musiał pakować, a bezrobotny chwilowo Goncalo Feio już szukał biletu na pendolino do Szczecina. Pogoń jednak wygrała i to przesądziło o losie Żeljko Sopicia. Tym bardziej cienkim, że w najbliższej kolejce Widzew grać będzie w Poznaniu z Lechem.

Poniedziałkowe wypowiedzi prezesa Dobrzyckiego na pewno nie poprawiły nastroju Sopicia. - Jestem ambitny, chciałbym, żeby wyniki przyszły jak najszybciej. A posada trenera nigdy nie jest pewna, chyba że ma super wyniki. Takich nie ma i musimy myśleć o nowym szkoleniowcu – stwierdził bez ogródek. No i jeszcze wczoraj musiał pogodzić z dymisją.

Nie bez powodu mówią, że razem z nowym kontraktem trener podpisuje swoją dymisję. Widzew plan B (a także C i D) oczywiście ma: dyrektor sportowy „Niko” Nikoliczius dobrze wie, kto jest dostępny na dobrze mu znanym bałkańskim rynku. Rozeszła się pogłoska, że prezes Dobrzycki mógłby przesunąć na nowe stanowisko swojego pracownika Łukasza Piszczka, który prowadzi również sponsorowany przez niego LKS Panattoni Goczałkowice. Wreszcie nie bez powodu po zaangażowaniu Sopicia zatrzymano w Widzewie w roli asystenta Patryka Czubaka, który w trzech meczach rundy wiosennej był buforem między Myśliwcem a Sopiciem.

Duże nazwiska w grze

To nie koniec widzewskich zawirowań. Jedenaście transferów nie zamknęło jeszcze listy w rubryce „przybyli”, którą uzupełniać można do 8 września. Mówiono wcześniej o zaangażowaniu drugiego środkowego napastnika, ale po czerwonej kartce Sebastiana Bergiera i nieuniknionej w tej sytuacji dwumeczowej absencji, sprawa stała się wręcz paląca. W klubie znów idą na całość. Nie krajowe talenty z polskiej ligi, nie drugoligowcy z Hiszpanii, a piłkarze z czołowych lig europejskich są celem poszukiwań, i to nie tacy z demobilu lub na emeryturze, a aktualnie grający. O kim mowa? Żan Celar, 26-letni Chorwat, rozegrał w sierpniu dwa mecze ligowe w zespole Queens Park Rangers (angielska Championship). W minioną sobotę nie było go już w meczowej kadrze, co oznaczać może, że faktycznie szykuje się do odejścia. Czy do Widzewa? Celar w Anglii zarabia dużo, wątpliwe więc, by Widzew albo również nim zainteresowana Pogoń zadowoliły wymagania zawodnika i jego menedżera. Druga opcja jest jeszcze bardziej sensacyjna: Dobrzycki i jego ludzie chcą sięgnąć po 24-letniego Senagalczyka Sambou Soumano z beniaminka francuskiej ekstraklasy Lorient. Może się więc zdarzyć, że w niedzielę w Poznaniu w barwach Widzewa zagra piłkarz, który tydzień wcześniej w meczu Lorient z Rennes (4:0) strzelił gola we francuskiej ekstraklasie.

W tej transferowej lawinie piłkarze, którzy do niedawna byli filarami drużyny, nie mają już większych szans na powrót do gry. Bartłomiej Pawłowski nie poradził sobie z rolą zastępcy Bergiera, Maciej Kikolski nie zamierza wpuścić Rafała Gikiewicza z powrotem do bramki. Ten drugi jest bardzo niezadowolony z twardego miejsca na ławce rezerwowych, co widać i słychać gołym okiem patrząc na jego gestykulację i komentarze w czasie gry. Gikiewicz ma dojścia w 2. Bundeslidze i tam chciałby wrócić, ale musi się szybko decydować, bo w Niemczech okres transferowy kończy się 31 sierpnia.

Podwyżka albo odejście

Inny problem sygnalizuje Juljan Shehu, który ma pensję wypłacaną jeszcze ze starego portfela. Najlepszy piłkarz Widzewa w rundzie wiosennej, a teraz zawodnik ścisłej czołówki naszych Złotych Butówjest na liście płac daleko za nowymi nabytkami. Ma kontrakt do czerwca 2026 roku, więc jeśli szybko go nie przedłuży go na dogodnych dla siebie warunkach, już w styczniu może rozglądać się za nowym klubem, do którego odejdzie za darmo. Widzew zapewnia, że sprawa zostanie załatwiona do końca sierpnia.

W piątek mecz Widzewa z Pogonią oglądali reprezentacyjni trenerzy Jan Urban i Jerzy Brzęczek. Rozgrywający kolejny w tym sezonie dobry mecz Kamil Grosicki na pytanie, czy liczy na powołanie, dwuznacznie odpowiedział: - Jestem w ciągłym kontakcie z trenerem. Jeśli dostanie powołanie, to niech przywiezie ze sobą Adriana Przyborka, który był znakomitym wykonawcą jego reżyserskich pomysłów.

Wojciech Filipiak