Portugalczyk Joao Guilherme (w środku) zdobył „złotą" bramkę. Fot. gksjastrzebie.com


Festiwal słupków i poprzeczek

GKS Jastrzębie uporał się z rezerwami Zagłębia Lubin i nie składa broni w walce o utrzymanie.


Piłkarze GKS-u Jastrzębie zatrzymali w sobotę zwycięski pochód rezerw Zagłębia Lubin. Podopiecznym trenera Pawła Sochackiego nie udało się zaksięgować po raz 4. z rzędu kompletu punktów, a ich postawa w potyczce z jednym z outsiderów była wielkim rozczarowaniem dla niespełna 33-letniego szkoleniowca.


Już do przerwy powinny paść gole w tym spotkaniu. W 29 min po dośrodkowaniu z kornera główkował Joao Guilherme, ale Kamil Sochań zmierzającą do siatki piłkę wybił sprzed linii bramkowej. Potem (31 min) z dystansu uderzał Filip Kocaba i po rykoszecie futbolówka leciała pod poprzeczkę, lecz czujny Jakub Trojanowski sparował ją na korner. W 38 min bliski zdobycia gola był Mateusz Chmarek, ale po jego solówce i strzale piłka tylko otarła się o poprzeczkę.

Po przerwie jastrzębianie - widząc nieporadność rywali - natarli ze zdwojoną siłą. W 51 min Sebastian Rogala z kilku metrów uderzał piłkę „szczupakiem”, lecz jeden z obrońców Zagłębia „przekierował” ją na rzut rożny. Wreszcie w 54 min gospodarze dopięli celu - po dośrodkowaniu Bartosza Borunia Joao Guilherme strzałem głową zmusił do kapitulacji Szymona Weiraucha. Podopieczni trenera Dawida Pędziałka nie zwalniali tempa, w jednej akcji najpierw Michał Bednarski trafił w poprzeczkę, a potem Chmarek „ostemplował” słupek. Poza tym w 73 min Bednarki nie wykorzystał sytuacji sam na sam, zaś w 76 minucie Joao Guilherme trafił w słupek! Coś niebywałego! Końcówka była nerwowa, gdy w następstwie drugiej żółtej kartki do szatni przez słabiutko dysponowanego arbitra został odesłany „Bedi”. Piłkarze GKS-u zdołali jednak utrzymać korzystny wynik, zdobywając bezcenne 3 punkty.



GŁOS TRENERÓW

Paweł SOCHACKI: - Moja wypowiedź nie będzie zbyt długa, bo nie można komentować naszej gry. To był żart, jakieś nieporozumienie w wykonaniu naszych zawodników. Jest niemożliwością, żeby robić tak proste błędy. Moi zawodnicy mieli problemy z najprostszymi elementami, typu przyjecie piłki i podanie, gdybyśmy przegrali 0:5, to powiedzielibyśmy, że mało.

Dawid PĘDZIAŁEK: - Wygraliśmy zasłużenie, byliśmy zespołem konsekwentnym, odpowiedzialnym, wiedzieliśmy, jaką wagę ma ten mecz na finiszu sezonu. Zagraliśmy go tak, jak chcieliśmy, byliśmy dobrze zorganizowani. Szukaliśmy szans w kontrataku, po stałych fragmentach gry, mogliśmy ten mecz zamknąć już w pierwszej połowie. Tych sytuacji było sporo, natomiast rozmiar zwycięstwa nie ma znaczenia. Cieszy nas fakt, że u siebie wygraliśmy kolejny mecz, nie straciliśmy bramki. Ogromne słowa uznania dla drużyny za cechy wolicjonalne, z piłką byliśmy konkretni. Na trybunach wiszą transparenty „górnicze charaktery” i było je widać na boisku.

Bogdan Nather