Gilotyna lepsza od armaty
PSG znowu pokonało Arsenal i po raz drugi w historii awansowało do finału Champions League!
Bramkarz paryżan Gianluigi Donnarumma miał wczoraj co robić. Fot. PAP/EPA
Paryżanie zapewniali, że Ousmane Dembele, ich największy gwiazdor, który w pierwszym spotkaniu złapał kontuzję, będzie gotowy na występ od pierwszej minuty. Tymczasem okazało się, że skrzydłowy – strzelec jedynego gola w Londynie, który w weekend w Ligue 1 nie zagrał, odpoczywając – zaczął na ławce rezerwowych. Był to pewien plusik, jaki mógł zapisać po stronie swoich argumentów Arsenal, który mecz na Parc des Princes zaczął od iście kanonierskiej kanonady.
Powinno być 2:0!
W ciągu pierwszych 8 minut londyńczycy powinni wyjść na prowadzenie. Zaczęło się od nieznacznie niecelnej główki Declane'a Rice'a, kilkanaście sekund później czujność Gianluigiego Donnarummy sprawdził po wrzutce Gabriel Martinelli, zaś w 8 minucie sprzed pola karnego kropnął płasko Martin Odegaard, lecz włoski golkiper rewelacyjnie, w ostatniej chwili sparował uderzenie na rzut rożny. Norweski pomocnik Arsenalu był jego wyróżniającą się postacią, najaktywniejszym zawodnikiem pierwszej połowy, co stało w kompletnej sprzeczności z nijakim występem, jaki zaprezentował przed tygodniem u siebie. PSG przetrwało jednak kwadrans ostrzału i wysłało sygnał ostrzegawczy, gdy po kontrze w słupek uderzył Chwicza Kwaracchelia. Precyzyjniejszy był w 27 minucie Fabian Ruiz. Rice obejrzał żółtą kartkę, prokurując rzut wolny. Po dośrodkowaniu w londyńską „szesnastkę” Ruiz zgarnął wybitą przed pole karne piłki, gdzie nie było żadnego rywala. Dopiero po chwili dobiegł do niego Martinelli, lecz Hiszpan sprytnym przyjęciem minął go i uderzając po koźle z powietrza pokonał Davida Rayę! Po chwili powinno być 2:0, gdy po fatalnej stracie Mylesa Lewisa-Skelly'ego PSG wyszło z niebezpieczną kontrą, ale zmarnował ją opieszały Bradley Barcola.
Pajacowany karny
Po mocnym kwadransie Anglików nie zostało wiele. Paris Saint-Germain było dobrze ustawione, skutecznie pressowało londyńczyków, szukając ich pomyłek, które w większym czy mniejszym stopniu przydarzały się wszystkim graczom defensywnym gości oprócz... Jakuba Kiwiora. Dopiero po godzinie Arsenal przycisnął PSG, w 64 minucie w okienko przymierzył Bukayo Saka, lecz rewelacyjnie obronił Donnarumma. Wydawało się, że Kanonierzy wracają do gry, ale wtedy Francuzi zakasali rękawy. Uderzenie Achrafa Hakimiego prześlizgnęło się po dłoni słabego wczoraj Lewisa-Skelly'ego i sędzia Felix Zweyer z pomocą VAR-u podyktował karnego. W 69 minucie Vitinha zamiast strzelania wybrał jednak pajacowanie i zamiast podbiec normalnie do piłki skradał się do niej, jakby chciał uszczypnąć koleżankę na dyskotece w podstawówce. Uderzył słabo, a Raya obronił. Co się jednak odwlecze...
Rehabilitacja Kiwiora
Po kilku minutach PSG prowadziło bowiem 2:0! Akcję zapoczątkowało niecelne podanie... Kiwiora. Był to pierwszy i jedyny taki błąd Polaka w tym meczu. W decydującym momencie po raz kolejny w zwarciu nie poradził sobie Thomas Partey i Hakimi trafił do siatki. Arsenal nie położył się jednak na deskach, a Kiwior zrehabilitował się za złe podanie dobrym, „uruchamiając” na flance Martinelliego. Ten ograł kapitana paryżan Marquinhosa i dograł do Saki, który z bliska złapał kontakt bramkowy. Skrzydłowy po chwili powinien wyrównać, gdy „obciął” się Donnarumma, ale zaskoczony nie strzelił do pustej bramki! Ta sytuacja mogłaby odmienić końcówkę, lecz tego nie zrobiła. PSG drugi raz pokonało Arsenal i awansowało do swojego drugiego finału Ligi Mistrzów w historii! W 2020 roku lepszy od Francuzów okazał się Bayern Monachium. Jak będzie z Interem?
Piotr Tubacki
◼ PSG – Arsenal 2:1 (1:0). Pierwszy mecz 1:0 PSG. Awans PSG
1:0 – Ruiz (27), 2:0 – Hakimi (72), 2:1 – Saka (76)
PSG: Donnarumma – Hakimi, Marquinhos, Pacho, Mendes (88. Ramos) – Neves, Vitinha, Ruiz – Doue (74. Hernandez), Barcola (70. Dembele), Kwaracchelia. Trener Luis ENRIQUE.
ARSENAL: Raya – Timber (83. White), Saliba, Kiwior, Lewis-Skelly (68. Calafiori) – Odegaard, Partey, Rice – Saka, Merino, Martinelli (69. Trossard). Trener Mikel ARTETA.
Sędziował Felix Zwayer (Niemcy). Żółte kartki: Mendes – Rice, Lewis-Skelly, Calafiori, Saka