Miro Lehitmaki celebruje zwycięskiego gola dla GKS-u w niedzielnym meczu. Fot. PAP/Jarek Praszkiewicz


GieKSiarski hat trick

Trener Jacek Płachta i jego współpracownicy mają powody do dumy, bo zespół z Katowic zagra znów o złoty medal!

  

GKS Katowice i Re-Plast Unia Oświęcim - to finaliści rywalizacji o mistrzostwo Polski. Trudno mówić o zaskoczeniu, bo zagrają dwie najlepsze drużyny sezonu zasadniczego. Wielu fachowców typowało śląski finał - między GKS-ami z Katowic oraz Tychów. Zatem zaskoczenie? Nie do końca, co najwyżej można było zakładać, że półfinałowe serie potrwają nieco dłużej. Skończyło się na pięciu potyczkach, a więc krócej niż w poprzednich sezonach.

 

Stabilizacja

Hokeiści GKS-u Katowice po raz trzeci z rzędu znaleźli się w finale i mają szansę na trzecie złoto. Zbilansowany skład sprawił, że podopieczni trenerów Jacka Płachty, Ireneusza Jarosza i Arkadiusza Sobeckiego (pracuje z bramkarzami) od początku nadawali ton rozgrywkom. Choć pamiętajmy, że przegrywali ważne mecze w Superpucharze Polski (z Tychami) oraz półfinale Pucharu Polski (z Jastrzębiem).

Nie zmienia to faktu, że po sezonie zasadniczym patrzyli na rywali z góry.

- Pierwsza seria play offu nigdy do łatwych nie należy, bo zawsze towarzyszy niepewność, ponadto drużyny są na różnych etapach przygotowań - mówi najbardziej doświadczony napastnik GieKSy Grzegorz Pasiut. - Traciliśmy zbyt dużo goli i to był nasz największy problem, ale im dalej w las, tym było lepiej.

- Rozkręcaliśmy się powoli, a wskazuje na to rywalizacja z Zagłębiem Sosnowiec, kiedy to nie byliśmy jeszcze w optymalnej formie. Ale już weszliśmy na właściwą ścieżkę i na pewno wystarczy nam sił na finał. Odpoczniemy, trochę potrenujemy i z ochotą przystąpimy do finałowych potyczek - stwierdził specjalista od „czarnej roboty” Mateusz Michalski.

 

Pięć zamiast siedmiu

Półfinał pomiędzy GKS-em Katowice i JKH GKS-em Jastrzębie był powtórką ćwierćfinałowej serii z poprzedniego sezonu. Wówczas skończyło się na sporych emocjach i siedmiu meczach. Teraz było ich pięć, a zaczęło się niefortunnie dla obrońców tytułu mistrzowskiego.

- Trudno porównywać te rywalizacje, bo odbywały się w innych warunkach, również składy się różniły - dodaje Pasiut. - Znaliśmy zalety i wady przeciwnika, ale przede wszystkim skupialiśmy się na swojej grze. Po meczach na naszej tafli jechaliśmy do Jastrzębia z mocnym postanowieniem walki o korzystne rezultaty. Dwa zwycięstwa były kluczowe. Przed kolejnym meczem u siebie powiedzieliśmy sobie, że nie chcemy ponownie jechać do Jastrzębia, bo tam może być różnie. Długo czekaliśmy na bramkę, ale to przecież specyfika play offu. Zdobyliśmy gola i strzegliśmy tej minimalnej przewagi. A potem Bartek Fraszko przypieczętował zwycięstwo. Dochodzimy po raz kolejny do finału i to jest superwyczyn. Zrobimy wszystko, by tytuł pozostał w Katowicach.

 

Przeszkodą skuteczność

- Awans do strefy medalowej jest naszym celem, a potem będziemy walczyć o jak najlepszy wynik - mówił od początku sezonu trener JKH GKS-u, Robert Kalaber. W niedzielę, po zakończonym meczu, on i jego podopieczni nie kryli rozczarowania. Ci ostatni dość opieszali opuszczali szatnię i nie byli skorzy do dzielenia się refleksjami.

- Szansę zaprzepaściliśmy podczas domowych meczów, a trudno marzyć o nawiązaniu rywalizacji, gdy zdobywa się tylko jednego gola - stwierdził słowacki szkoleniowiec. - Mieliśmy ku temu okazje, ale brak skuteczności sprawił, że było tak jak było. Zawsze trzeba solidnie pracować przed polem bramkowym, a w play offie zwłaszcza. W mojej drużynie tylko Starzyński i Urbanowicz tak potrafią, a to stanowczo za mało. Pozostali stronią od takiej gry i to jest jeden z powodów, że przegraliśmy.        

- W tym sezonie mieliśmy słabsze i lepsze momenty, ale w półfinale zaliczyliśmy te pierwsze - mówił napastnik JKG GKS-u, Filip Starzyński. GKS był zespołem lepszym, grał bardziej odpowiedzialnie i zasłużenie wygrał tę rywalizację. Lepiej prezentowaliśmy się w grze defensywnej niż w ofensywie. Trzeba szybko wyciągnąć wnioski i skoncentrować się na meczach o brązowy medal.

- Zabrakło nam jakości z przodu i to nasz największy mankament - dodał kapitan JKG GKS-u, Maciej Urbanowicz. - Od początku ten play off szedł nam jak po grudzie; z jednym golem trudno myśleć o korzystnym wyniku. O sędziowaniu nie zamierzam się wypowiadać, bo to zupełnie inna historia. Ostatnie spotkanie w naszym wykonaniu było dobre, ale nie zdobyliśmy gola i to była nasza bolączka. Teraz skupiamy się na grze o medal pocieszenia i dołożymy starań, by zdobyć brąz.

Ekipa z Jastrzębia ma prawo czuć się rozczarowana, ale co mają powiedzieć hokeiści z Tychów, którzy w tym sezonie chcieli skompletować potrójną koronę: Superpuchar, Puchar Polski oraz mistrzostwo kraju. A tymczasem po raz pierwszy po 20 latach przegrali z kretesem rywalizację z zespołem z Oświęcimia. Ale to opowiadanie na inną okazję, bo przyczyn takiego stanu rzeczy na pewno znajdzie się znacznie więcej.

Włodzimierz Sowiński