Sport

Głęboka frustracja

Tyscy hokeiści dostali dwa dni wolnego. W domowym zaciszu mają okazję przemyśleć ostatnie niepowodzenia.

Mateusz Bryk jest mocno zdegustowany po przegranej z ECB Zagłębiem Sosnowiec i brakiem awansu do turnieju finałowego Pucharu Polski. Fot. Łukasz Sobala/Press Focus

TAURON HOKEJ LIGA

No to mamy jeden cel z głowy - o Pucharze Polski możemy zapomnieć, a tak się do niego przyzwyczaiłem – sarkastycznie zauważył doświadczony obrońca GKS-u Tychy, Bartłomiej Pociecha, po meczu z Zagłębiem z wściekłością kręcący na rowerze stacjonarnym. A po chwili dodał: - Cóż z tego, że oddaliśmy chyba dwa razy więcej strzałów niż rywale, skoro to oni zjeżdżali z tafli zadowoleni. Nic to, teraz musimy obronić tytuł mistrzowski, i tylko o tym powinniśmy myśleć, już od dziś.

Prysła bańka

Tyscy hokeiści doskonale zdawali sobie sprawę, że tylko komplet zwycięstw do końca rundy może im zapewnić miejsce premiowane awansem do PP. Po dwóch wygranych - z Energą 2:0 oraz pod Wawelem 5:1 - w trzeciej potyczce, z Zagłębiem, marzenia o pucharowych zmaganiach prysły.

- Wbrew pozorom, to niedzielne spotkanie wcale nie było takie złe w naszym wykonaniu, ale nie przełożyło się to na wynik - przekonywał inny doświadczony defensor, Mateusz Bryk. - To dla mnie niepojęte jak w tym sezonie kreujemy bramkarzy na bohaterów meczów. Akurat ten z Sosnowca (Niilo Halonen - przyp. red.) pokazał się z jak najlepszej strony. Gdy się traci punkty w takich okolicznościach, trudno nie być sfrustrowanym, bo przecież uciekło nam ważne wydarzenie, do którego od lat przywiązujemy wagę.

Dwa światy

Występy GKS-u w Hokejowej Lidze Mistrzów oraz o ligowe punkty to zupełnie inne światy. Mieliśmy o tym okazję pisać już przed ostatnim występem w HLM. Wówczas widzieliśmy zespół walczący od początku do końca. Owszem, w meczach ligowych trudno odmówić zawodnikom ambicji, ale naszym zdaniem chyba nie wszyscy grają z pełnym zaangażowaniem; przy czym ta uwaga dotyczy głównie obcokrajowców. W HLM było wyciskanie ostatnich soków spod wątroby, a w lidze – mimo wszystko – dało się odczuć pewien minimalizm.

- W Lidze Mistrzów przyjmowaliśmy taktykę defensywną i byliśmy na stawieni na kontry - przekonuje Bryk. - Natomiast w lidze to my prowadzimy grę, zaś rywal z reguły jest nastawiony na obronę i szuka szans w szybkim ataku. Wykorzystywał je, a my nie możemy narzekać na brak szczęścia. Sami sobie zgotowaliśmy ten los, więc teraz powinniśmy trochę odpocząć i jak najszybciej wyciągnąć wnioski.

Do zakończenia 2. rundy pozostały jeszcze dwie potyczki, później czeka nas międzynarodowy turniej Sosnowiec Cup i debiut Pekki Tirkkonena w roli selekcjonera Biało-czerwonych. Z Tychów nominację otrzymało pięciu hokeistów; reszta, na czele z Alanem Łyszczarczykiem oraz Bartłomiejem Jeziorskim, będzie miała okazję spokojnie przygotowywać się do kolejnych rund sezonu zasadniczego.

Fajny na efektywny

Gorzej już nie może być, jeżeli chodzi o miejsce w tabeli, aczkolwiek kibice po przegranej z Zagłębiem mocno wsparli zawodników i to im się chwali.

- Gramy nieźle, ale ten fajny hokej dla oka należy przełożyć na efektywny - akcentuje reprezentant kraju. - Odnoszę wrażenie, że momentami przeszkadzamy sobie na lodzie, z wszelkimi tego konsekwencjami. Brakuje mi na lodzie takiego wzajemnego wsparcia. Wiemy, że każdy chciałby poprawić swoje indywidualne statystyki, w tym strzelać bramki, ale to trzeba odłożyć na bok. Skupmy się na drużynie, bo ona na tę chwilę jest najważniejsza. Jednak nic jeszcze nie jest stracone, wszystko przed nami. Sezon jest długi i jestem przekonany, że wrócimy na właściwą pozycję - mówi na pożegnanie Bryk.

Szatnia – według zapewnień samych zainteresowanych – mówi jednym głosem. Jedno jest pewne: ten sezon jest wymagający, bo siedem drużyn prezentuje niezły poziom i każdy wygrać może z każdym. O czym mogliśmy się przekonać po dotychczasowych meczach. A jak będzie? Obrońcy tytułu mistrzowskiego obiecują odrabianie strat. Ano zobaczymy...

Włodzimierz Sowiński