Gdy skończyły się dyskoteki...
Mecz z beniaminkiem otworzy zupełnie nowy rozdział chorzowskiej historii, a Waldemar Fornalik przesunie granicę ustaloną 20 lat temu.
Kiedy Ruch zatrudnił Waldemara Fornalika w 2009 roku, jego brat, Tomasz (z lewej)... już tam był! Fot. Marcin Bulanda/PressFocus
RUCH CHORZÓW
Za jej wyznaczenie odpowiadał nieżyjący już legendarny Jerzy Wyrobek, który w 1989 roku zdobył ostatnie mistrzostwo Polski dla Ruchu. W składzie miał m.in. Waldemara Fornalika, który teraz pobije wynik Wyrobka w liczbie spotkań w roli trenera Niebieskich. Obaj mają po 229, więc mecz z Pogonią Grodzisk Mazowiecki ustanowi historyczny rekord historycznego klubu!
Wielka nobilitacja
– To wielka sprawa, coś wyjątkowego, znaleźć się w gronie wielu wybitnych trenerów, którzy tu pracowali. Można by wymieniać nazwiska, a brakłoby palców u obu rąk. Zrównałem się niedawno z Jurkiem Wyrobkiem, który wiadomo, jakie miał zasługi dla klubu. Ruch to 14 tytułów mistrza Polski. Jest to dla mnie wielka nobilitacja i wyróżnienie, ale nie chciałbym na tym poprzestać i zadowolić się tylko faktem, że jestem rekordzistą. Chcę zostawić kolejny ślad w klubie swoją pracą. Szczególnie teraz, w tym okresie – mówił Waldemar Fornalik przed dzisiejszym meczem w Pruszkowie, gdzie ze względów licencyjnych występuje Pogoń Grodzisk Mazowiecki. Nie przeszkadza jej to jednak specjalnie, bo obecnie... zajmuje najniższy stopień podium.
Rekord rekordem, ale Fornalik i spółka mają robotę do wykonania. – Dla wielu postronnych obserwatorów miejsce Pogoni może być zaskoczeniem. Natomiast my, trenerzy, obserwujemy, jak systematycznie budowana jest ta drużyna, jak pewnie awansowała i dla nas jej wysoka pozycja nie jest jakimś zaskoczeniem. Mocny skład został wzmocniony. To tylko pokazuje, że cierpliwość, czas i systematyczna praca mogą doprowadzić do takiego momentu, w którym jest Pogoń Grodzisk – chwalił rywala „King”.
Dziejowa decyzja
Przygoda Fornalika z Ruchem, jak pisaliśmy wczoraj, zaczęła się od jednorazowego zastąpienia na ławce Oresta Lenczyka, który w 1997 roku był pierwszym szkoleniowcem Niebieskich. Pod wodzą 34-letniego asystenta chorzowianie wygrali w Krakowie z Wisłą 1:0. Jego pierwszą samodzielną przygodą szkoleniową było krótkie prowadzenie Polonii Bytom, potem był... Górnik Zabrze, Odra Wodzisław Śląski, Polonia Warszawa, Młoda Ekstraklasa w GKS-ie Bełchatów, Widzew Łódź, aż w końcu nadszedł 25 kwietnia 2009 roku. Do Chorzowa, na Stadion Śląski, gdzie grali wówczas Niebiescy, przyjechał GKS Bełchatów, który jeszcze nigdy nie pokonał Ruchu na jego terenie. Dodatkowo był wtedy srogo przetrzebiony kontuzjami, ale mimo tego... wygrał 1:0, niebezpiecznie przybliżając śląski zespół do strefy spadkowej. W „Sporcie” pisaliśmy wtedy o „dramatycznie słabym spotkaniu” Ruchu. Wściekli kibice krzyczeli: „Skończyły się dyskoteki, chodźcie do nas” i piłkarze faktycznie wyłonili się z szatni ze zwieszonymi głowami, ale bez trenera Bogusława Pietrzaka, który – mimo nawoływań – pozostał w tunelach stadionu. Podjął wtedy kluczową dla dziejów Ruchu decyzję. – Ponieważ moje działania nie skutkują, oddaję się do dyspozycji zarządu – powiedział po końcowym gwizdku. Ówczesny właściciel 14-krotnych mistrzów Polski, Mariusz Klimek, bez zastanowienia przyjął jego dymisję. Czasu na ogłoszenie nowego szkoleniowca nie było wiele. Porażka z Bełchatowem była w sobotę, a już w środę 29 kwietnia Ruch miał jechać do Warszawy na pierwszy półfinał Pucharu Polski z Legią...
Brat już czekał
Działacze mieli jednak plan i poniedziałkowy trening poprowadził już nowy trener, Waldemar Fornalik. Co ciekawe, nie był on pierwszym Fornalikiem w sztabie, bo choć obecnie kojarzymy jego brata, Tomasza, jako tego, który idzie za starszym Waldemarem, to akurat wtedy młodszy z duetu już przy Cichej asystentował. „Braterskie va banque” – pisał „Sport” w tytule, nieco niżej w tekście zadając pytanie, na które po latach wszyscy znamy odpowiedź: „Czy w sytuacji, kiedy trzeba ratować zespół przed spadkiem, można sobie wymarzyć lepszego kandydata?”. – To niesamowite wyzwanie i odpowiedzialność, szczególnie w tak trudnej sytuacji jak teraz, ale nie jestem tutaj, żeby się promować, tylko żeby pomóc klubowi – mówił „King”, który wtedy jeszcze „Kingiem” nie był.
Ograł Urbana!
Od razu zaznaczył, że wierzy w utrzymanie Ruchu w ekstraklasie i faktycznie go utrzymał, w ostatnich 5 kolejkach zdobywając 8 punktów. W swoim pierwszym po zatrudnieniu, a drugim faktycznie meczu na ławce Niebieskich ograł w stolicy Legię, ograł ją też w rewanżu i wprowadził chorzowian do finału Pucharu Polski, gdzie w pamiętnym meczu przegrali 0:1 z Lechem – u siebie, na Śląskim. Co ciekawe, w swoim pierwszym/drugim spotkaniu w trenerskiej roli z „eRką” na piersi Fornalik... ograł obecnego selekcjonera, Jana Urbana!
Wtedy właśnie zaczęła pisać się historia, która - dzielona na kilka części - trwa nadal. Może nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że mowa o rekordzie wiekopomnym, o rekordzie 14-krotnego mistrza Polski, klubu z ponad 100-letnią tradycją! I rekord ten będzie jeszcze śrubowany, trwać też będzie przez wiele, wiele lat, po upływie których będziemy wspominać trenerską legendę, trwale zapisaną w annałach śląskiego giganta. Dzisiaj możemy ją oglądać na własne oczy.
Piotr Tubacki
Wykrwawiony GKS Bełchatów przypieczętował zwolnienie Bogusława Pietrzaka. Fot. „Sport”
Waldemar Fornalik o 16 lat młodszy! Fot. „Sport”
Czy jest bardziej znany trenerski duet braci w polskim futbolu? Fot. „Sport”
Urszula Radwańska bała się matury, a Legia przestraszyła się Ruchu! Fot. „Sport”
