Sport

Gaszenie pożaru

LEGIA WARSZAWA

Damy radę? - zastanawiają się dyrektor Michał Żewłakow i trener Edward Iordanescu

Dwie porażki z rzędu w lidze, trzecia – w pierwszej kolejce Ligi Konferencji. Do tego mnóstwo plotek i niedopowiedzeń – przy Łazienkowskiej sytuacja nie sprzyjała koncentracji przed pucharową konfrontacją z Szachtarem. W przeddzień starcia z ukraińskim zespołem na stadionie Wisły w Krakowie, w Legii postanowiono spróbować – przynajmniej medialnie – ugasić pożar (wszystkie cytaty z konferencji za serwisem „legioniści.com”).

Odwołany trening wtorkowy? - To nieprawda. W tygodniu, w którym gramy w czwartek, wtorek zawsze jest dniem wolnym. To zasady sięgające jeszcze czasów Kosty Runjaicia – wyjaśniał na spotkaniu z dziennikarzami dyrektor sportowy Legii, Michał Żewłakow.

Rezygnacja złożona przez Edwarda Iordanescu? - Skoro jestem tutaj dziś, to znaczy, że decyzja o moim pozostaniu była decyzją klubu – tak rumuński szkoleniowiec na środowej przedmeczowej konferencji odnosił się do kwestii rozstania z Legią. Szerzej ową pogłoskę skomentował wspomniany już Żewłakow. - Nie było żadnej dymisji. To była rozmowa o tym, jak wyjść z trudnej sytuacji. Trener zapytał, czy wierzymy w to, że potrafi to naprawić. Odpowiedziałem: „Trenerze, oczywiście, że wierzę”. Myślę, że trener jest na tyle doświadczonym i poważnym człowiekiem, że gdyby on naprawdę nie chciał, to nie zostałby w Legii - zamknął temat (?) dyrektor Legii.

Ultimatum dla szkoleniowca? Żewłakow raz jeszcze: - Wiem, że zaufanie kibiców do trenera jest dziś niskie, ale wierzę, że ta drużyna i ten sztab potrafią wrócić na właściwe tory. Nie chcemy ustalać żadnego punktowego ultimatum. Nie ustalamy też ram czasowych. Chcę, by od czwartkowego meczu było widać poprawę, by zespół odzyskał kierunek, który miał przez większą część sezonu.

(DaL)