Tomasz Fornal grał najrówniej z biało-czerwonych i został wybrany do zespołu All Stars turnieju Ligi Narodów. Fot. PAP/Marian Zubrzycki


Francuska doskonałość

Biało-czerwoni zdobyli piąty medal, w tym trzeci brązowy.

SIATKÓWKA Liga Narodów

W łódzkiej Atlas Arenie Francuzi po raz czwarty zdobyli złoty medal LN, choć droga do niego nie była usłana różami. „Trójkolorowi” wygrali z Włochami i z Polską po tie-breakach i w finale pokonali niezwykle ruchliwych Japończyków. Obie finałowe drużyny będą liczyły się w turnieju olimpijskim. Polacy w meczu o trzecie miejsce dość łatwo pokonali zawsze niewygodnych Słoweńców 3:0. Teraz chwila oddechu, a potem ostatnie przygotowania do turnieju w Paryżu.

Determinacja i koncentracja

Naszych siatkarzy mocno zabolała półfinałowa nikła porażka z Francją, bo chcieli przed własną publicznością po raz drugi walczyć o wygraną w LN. A tymczasem musieli się zadowolić rywalizacją o brązowy medal z zawsze niewygodną Słowenią. Zespół trenera Gheorghe'a Cretu na finiszu turnieju był mocno zmęczony i zagrał z Japonią i biało-czerwonymi poniżej oczekiwań. Zwycięzcy fazy interkontynentalnej ostatecznie znaleźli się poza podium, bowiem wyraźnie przegrali z reprezentacją Polski.

- Mam nadzieję, że nasza forma przed igrzyskami jeszcze pójdzie w górę – uśmiechnął się po turnieju trener Nikola Grbić. - Zdaję sobie sprawę, że Słoweńców w Łodzi dopadł kryzys formy. To jednak wcale nie umniejsza sukcesu naszej drużyny. Przede wszystkim siatkarze dobrze zareagowali po przegranej z Francuzami, bo wyszli na parkiet mocno zdeterminowani oraz skoncentrowani. Wprawdzie pierwszy set był niezwykle wyrównany, ale dwa bloki sprawiły, że odnieśliśmy zwycięstwo. A potem było już zdecydowanie łatwiej. Teraz wraz ze sztabem czeka mnie analiza całego turnieju Ligi Narodów. Oczywiście, ze specjalną uwagą będę śledził dokonania tej siedemnastki, a potem będę podejmował decyzje personalne. Nie oczekujecie ode mnie na jakich pozycjach mam wątpliwości, bo znów będziemy świadkami dziennikarskich spekulacji. A nam jest potrzebna cisza oraz odpoczynek przed kolejnym etapem pracy.

Składy obu zespołów nie były zaskoczeniem, bo trenerzy postawili na sprawdzonych zawodników w tym turnieju. W roli atakującego tym razem wystąpił Bartosz Kurek, a jego zmiennikiem był Kaczmarek. Do duetu przyjmujących: Leon – Fornal już zdążyliśmy się przyzwyczaić i stanął on na wysokości zadania. Leon niewątpliwie był pierwszoplanową postacią zespołu, zaś ten drugi potwierdził swoje walory i zaliczył aż pięć bloków. Tym elementem wyraźnie górowali nad rywalem (15-4). Właśnie blokiem zdobyli dwa decydujące punkty w pierwszej odsłonie. A w kolejnych odsłonach było już zdecydowanie łatwiej i pod kontrolą biało-czerwonych. Nasi siatkarze szybko obejmowali prowadzenie, a potem je systematycznie powiększali. W obu setach przewaga była wyraźna i wszystko odbyło się pod nasza kontrolą.

- To był niezwykle trudny przede wszystkim pod względem psychicznym, bo przecież trwa rywalizacja o miejsce w reprezentacji. Fizycznie czuję się wspaniale, ale mentalnie zmarnowany. A na wybory trenera trzeba będzie jeszcze poczekać – wyjawił Bartosz Kurek.

Szczęściarze

Siatkarze Francji są niewątpliwie największymi szczęściarzami tego turnieju. Niewiele brakowało, by odpadli w ćwierćfinale z młodym zespołem Włoch, a potem w półfinale z Polską. W finale też była wyrównana gra, ale „trójkolorowi” byli nieznacznie lepsi, wygrywając zaledwie dwoma piłkami. Japończycy grali z niezwykłym poświęceniem, ale zdołali „urwać” tylko seta. Zespół z Azji był niewątpliwie rewelacją tego turnieju i...

Niewyjaśnione wątpliwości

Trener Grbić w meczu o awans do finału Ligi Narodów dokonał roszad w składzie, by upewnić się co do końcowego wyboru reprezentacji. Przed półfinałem poza składem zostawił nie tylko rozgrywającego Marcina Komendę, ale również kapitana i atakującego Bartosza Kruka oraz środkowego Karola Kłosa. A z silnym rywalem chciał przede wszystkim sprawdzić Bartłomieja Bołądzia oraz sobotniego jubilata, Łukasza Kaczmarka, który obchodził 30. urodziny. Obaj atakujący, naszym zdaniem, z tej rywalizacji wyszli na remis. Bołądź w efektownym stylu rozpoczął mecz z trójkolorowymi i raz po raz zdobywał punkty po piekielnych uderzeniach po prostej. Rywale nie mieli żadnego sposobu, by go zatrzymać. Po niezwykle udanym 1. secie w miarę upływu czasu tracił impet, podobnie jak pozostali biało-czerwoni. Z kolei Kaczmarek w trakcie meczu zastąpił atakującego Projektu i zaczął w mało przekonywającym stylu, ale w kilku akcjach ofensywnych, jak i w bloku, pokazał całą gamę swoich umiejętności.

Blado w tym meczu wypadł Wilfredo Leon, a przecież z Brazylią był czołową postacią. Zagrywką nie stworzył żadnego zagrożenia, zaś w ataku był dziwnie usztywniony i anemiczny. W trzeciej odsłonie, przy stanie 10:12, słusznie został zastąpiony przez Bartosza Bednorza, który swoimi wigorem i zaangażowaniem pobudził kolegów do bardziej energicznej, a przede wszystkim skutecznej gry. Zmian w trakcie meczu było więcej. Pojawił się na środku siatki Jakub Kochanowski, zastępując Mateusza Bieńka. Jakub Popiwczak został zluzowany przez Pawła Zatorskiego. Tylko Tomasz Fornal trzymał fason i dobry poziom gry.

Dziwna niemoc

Do stanu 17:12 w drugim secie nic nie wskazywało, że biało-czerwonym może stać się krzywda. Silna zagrywka, dobre przyjęcie oraz umiejętności ofensywne głównie Bołądzia (71% skuteczności w 1. secie) i Fornala, zaledwie cztery błędy przy dziesięciu rywali – to wszystko złożyło się na przewagę naszego zespołu. Ale potem dotknęła go jakaś dziwna niemoc. Przede wszystkim spadła jakość przyjęcia. Francuzi zaczęli dobrze bronić i wyprowadzać skuteczne kontry. Doprowadzili do 20:20 i w polu zagrywki pojawił się Erwin N'Gapeth, posyłając dwa asy z rzędu. Te dwa punkty przewagi sprawiły, że Francuzi doprowadzili do 1:1 w setach.

W decydującej odsłonie biało-czerwoni prowadzili 12:9. Kochanowski zepsuł zagrywkę, a za chwilę skutecznymi blokami popisali się Clevenot oraz Faure i było 12:12. A potem obserwowaliśmy zaciętą walkę z piłką meczową dla naszego zespołu. Jednak rywale byli skuteczniejsi i awansowali do finału.

Japońska iskra

Siatkarze Słowenii solidnie zaprezentowali się w fazie interkontynentalnej i zajęli pierwsze miejsce, przegrywając tylko jedno spotkanie, z Japonią 1:3. Z kolei Azjaci pod kierunkiem Philippe'a Blaina znaleźli się wysoko w światowym rankingu i zostali rozstawieni w turnieju olimpijskim. W ćwierćfinale w Łodzi Japończycy w czwartek uporali się Kanadą 3:0, zaś Słoweńcy dzień później stoczyli trudny bój z Argentyną, wygrywając 3:2. Wydawało się, że nieco więcej atutów posiadają Słoweńcy, ale dało o sobie znać zmęczenie. W 2. secie, przy stanie 23:22, rozegrano akcję tego turnieju z silnymi atakami oraz efektownym obronami. Trwała ona 51 sek. aż zakończył ją gwiazdor Japonii, Yuji Ishikawa. Japończycy wygrali dwa sety na przewagi i osiągnęli największy sukces na przestrzeni ostatnich prawie pięciu dekad!

O 3. MIEJSCE

Słowenia – Polska 0:3 (24:26, 16:25, 17:25)

SŁOWENIA: Ropret (1), Urnaut (2), Kozamernik (2), T. Stern (11), Cebulj (14), Pajenk (6), Kovacić (libero) oraz Możić (4), Mujanović (1), Ż. Stern (1). Trener Gheorghe CRETU.

POLSKA: Janusz (3), Leon (18), Bieniek (7), Kurek (10), Fornal (11), Kochanowski (5), Zatorski (libero) oraz Łomacz, Kaczmarek (1), Śliwka, Semeniuk (1). Trener Nikola GRBIĆ

Sędziowali: Lassi Denny Francisco Cespedes (Dominkana) i Scott Dziewirz Scott (Kanada). Widzów 11018.

Przebieg meczu

I: 10:9, 15:13, 20:19, 24:26.

II: 8:10, 11:15, 13:20, 16:25.

III: 9:10, 11:15, 14:20, 17:25.

Bohater – Wilfredo LEON.


PÓŁFINAŁY

Polska – Francja 2:3 (25:22, 22:25, 23:25, 25:20, 16:18)

POLSKA: Janusz (3), Leon (3), Bieniek (5), Bołądź (13), Fornal (12), Huber (18), Popiwczak (libero) oraz Łomacz, Kaczmarek (5), Semeniuk, Bednorz (7), Kochanowski (3), Zatorski (libero). Trener Nikola GRBIĆ.

FRANCJA: Toniutti, Clevenot (14), Le Goff (11), Patry (6), Louati (21), Seddik (1), Grebennikow (libero) oraz Brizard (3), N'Gapeth (1), Jouffrey (3), Faure (20), Tillie (1). Trener Andrea GIANI.

Sędziowali: Juraj Mokry (Słowacja) i Vladimir Simonović (Szwajcaria). Widzów 10984.

Przebieg meczu

I: 10:7, 15:13, 20:17, 25:22.

II: 10:5, 15:11, 20:19, 22:25.

III: 9:10, 14:15, 16:20, 23:25.

IV: 10:8,15:13, 20:16, 25:20.

V: 4:5, 10:7, 15:14, 16:18.

Bohater – Theo FAURE.


Słowenia – Japonia 0:3 (21:25, 25:27, 29:31)

SŁOWENIA: Ropret, Urnaut (4), Kozamernik (5), T. Stern (20), Cebulj (12), Stalekar (2), Kovacić (libero) oraz Pajenk (10), Mujanović, Możić (3). Trener Gheorghe CRETU.

JAPONIA: Sekita, Ishikawa (21), Onodera (9), Nishida (18), Otsuka (7), Yamauchi (2), Yamamato (libero) oraz Kai, Kentaro (1), Tomita, Miyaura. Trener Philippe BLAIN.

Sędziowali: Lassi Denny Cespedes (Dominikana) i Scott Dziewirz (Kanada). Widzów 5218.

Przebieg meczu

I: 7:10, 15:14, 18:20, 21:25.

II: 8:10, 13:15, 20:19, 25:27.

III: 7:10, 10:15, 18:20, 25:24, 29:31.

Bohater – Yuji ISHIKAWA.


FINAŁ

Japonia – Francja 1:3 (23:25, 25:18, 23:25, 23:25)

JAPONIA: Sekita (1), Ishikawa (17), Onodera (7), Nishida (11), Otsuka (9), Kentaro (7), Yamamato (libero) oraz Fukatsu, Miyaura (10), Kai (1), Tomita (2), YAmauchi. Trener Philippe BLAIN.

FRANCJA: Brizard (1), Clevenot (5), Le Goff (9), Patry (24), Louati (11), Jouffrey (5), Grebennikow (libero) oraz Tillie (13), Faure, Toniutti. Trener Andrea GIANI.

Sędziowali: Vladimir Simonović (Szwajcaria) i Juraj Mokry (Słowenia). Widzów 9966.

Przebieg meczu

I: 10:8, 15:14, 20:19, 23:25.

II: 10:6, 15:10, 20:15, 25:18.

III: 8:10, 10:15, 16:20, 23:25.

IV: 9:10, 13:15, 20:19, 23:25.

Bohater – Yacine LOUATI.


(sow)