Francja w ćwierćfinale
Drużyny świetne w ofensywie tym razem postawiły na defensywę. Wszystko zdecydowało się pięć minut przed końcem.
Gdzie jest piłka?! Antoine Griezmann w pojedynku z Arthurem Theate. Fot. PAP/EPA.
Francja w ćwierćfinale
Drużyny świetne w ofensywie tym razem postawiły na defensywę. Wszystko zdecydowało się pięć minut przed końcem.
Mecz rozpoczął się od... obopólnych badań. Bardziej tracili na tym Francuzi, bo jeden po drugim łapali żółte kartki. Aurelien Tchouameni - za dyskusje z arbitrem, z kolei Antoine Griezmann i Adrien Rabiot - za faule. Belgowie niby dali zepchnąć się do obrony, ale to oni mieli pierwszą doskonałą okazję do zdobycia bramki: w 24 min Mike Maignan popisał się znakomitą paradą po mocnym strzale Kevina De Bruyne.
Po pierwsze: dyscyplina taktyczna
Później jednak do głosu doszli wicemistrzowie świata. W 34 min Jules Kounde znakomicie dośrodkował z prawej strony na głowę Marcusa Thurama, piłka jednak minęła słupek. Dwa razy z dystansu strzelał Tchouameni i to było groźne! Za drugim razem, tuż przed przerwą, wreszcie pokazał się Kylian Mbappe, świetnie uciekał lewym skrzydłem, nie dał się przewrócić i wycofał na wolne pole do Tchoumaniego. Wcześniej jednak Belgowie znakomicie potrafili go zneutralizować. Po drugiej stronie Romelu Lukaku był jednak jeszcze mniej widoczni.
Obie drużyny były niby ustawione ofensywnie, jednak złapały się za bary i trzymały w kleszczach; zdyscyplinowane taktycznie, pilnowały przede wszystkim, by nie stracić bramki.
Wślizg, w którym można się zakochać
Na początku drugiej połowy Tchouameni jeszcze raz spróbował zza pola karnego, tym razem kąśliwie, piłkę podbił jeszcze Wout Faes i bramkarz Koen Casteels miał okazję pokazać, że jest w świetnej formie. Jednak nawet on nie obroniłby po chwili strzału Kyliana Mbappe - piłka śmignęła jak bicz, ale jednak przeleciała z szybkością nadświetlną nad bramką.
Belgów nigdy nie należy jednak lekceważyć. W 61 min wypuścili jak strzałę cudowny kontratak, znakomitym podaniem popisał się De Bruyne, który podał do Yannicka Carrasco, ale fenomenalnym wręcz wślizgiem popisał się Theo Hernandez.
No to przenieśmy się pod drugą bramkę - groźnie strzelali Lukaku i De Bruyne, ale Maignan pokazał, że ma refleks nie gorszy niż Casteels.
Gol rezerwowego? Nie, samobój!
Trener Didier Deschamps trafił ze zmianami. Zdecydowała akcja przeprowadzona pięć minut przed końcem. Francuzi wymienili kilka szybkich podań (świetne było zwłaszcza to, gdy piłka trafiła do rezerwowego Randala Kolo Muaniego, który wszedł niewiele wcześniej. Kolo oddał strzał z ostrego kąta, piłka pewnie Casteelsa by nie zaskoczyła, gdyby nie trafiła w kolano obrońcy Jana Vertonghena. Kilku belgijskich piłkarzy zareagowało wściekłym machnięciem rękami.
Pewni swego rozanieleni francuscy kibice rozpoczęli „Marsyliankę".
Belgowie rzucili się do rozpaczliwych ataków, ale było już za późno. Francuscy obrońcy trzymali dyscyplinę do końca, nie pozwalali zepchnąć się do głębokiej obrony. Spokojnie przetrzymali desperackie ataki Belgów i po chwili mogli sobie gratulować.
„Marsylianka" w tym momencie brzmiała wręcz triumfalnie
Paweł Czado