Sport

Fortuna wyparowała w dwie minuty

Przez zbyt długie oczekiwanie Adrian Meronk stracił trochę grosza. Fot. LIV Golf Jeddah


Fortuna wyparowała w dwie minuty

Joaco Niemann znowu wygrywa. Anthony Kim nie zaliczy do udanych pierwszego turnieju po powrocie po latach. Mimo kary, Adrian Meronk zanotował najlepszy występ w lidze.  


Polak rozpoczął batalię w swoim trzecim turnieju saudyjskiej ligi - LIV Golf Jeddah od bardzo mocnego akcentu. Pierwszego dnia wykręcił w Royal Greens&Country Club fantastyczną rundę 62, najniższą w swojej dotychczasowej karierze. Dało mu to 1. miejsce, dzielone z Hiszpanem Jonem Rahmem, wciąż 3. zawodnikiem światowego rankingu. Adrian zanotował tego dnia jednego bogeya, aż siedem birdie i eagla. - W tym tygodniu czuję się znacznie lepiej niż przez pierwsze dwa tygodnie. W zeszłym tygodniu miałem kilka dobrych treningów w Dubaju. Jestem szczęśliwy z tego, gdzie teraz jest moja gra i na pewno jest to duża różnica w porównaniu nawet do Vegas, kilka tygodni temu - powiedział Adrian Meronk. Następnego dnia, jak to dość często bywa w golfie, już nie było tak różowo. Tym razem zanotował rezultat o 8 uderzeń gorszy, spadając na miejsce 6., dzielone z Howellem, Lahirim, Goochem, Mickelsonem i Kokrakiem. Po niedzielnej rundzie 70, ostatecznie zakończył walkę na miejscu 6., z wynikiem 10 poniżej par, inkasując raczej pokaźny czek na 508 750 dolarów, czyli prawie 95 000 więcej niż zarobił w 14 startach w karierze w turniejach zaliczanych do PGA Tour.


Bo grali za wolno

W momencie zakończeniu gry na tablicy wyników widniał jednak inny rezultat. Okazało się, że Polak został ukarany karą jednego uderzenia za wolną grę. Wynik z 18. dołka pola, który dla Adriana był 17. dołkiem dnia, został zmieniony, z czterech na pięć uderzeń, po doliczeniu jednego uderzenia karnego. Zamiast birdie, rezultat poprawiony został na par. W wyniku tego, zamiast zajmować 5. pozycję razem z Rahmem, spadł „oczko” niżej, plasując się na 6. miejscu, dzielonym w dodatku z pięcioma rywalami. Według komunikatu prasowego LIV, grupa Adriana, w skład której wchodzili też Rahmbo i Kevin Na, została oficjalnie ostrzeżona o tempie gry po 10. dołku, po rozpoczęciu gry od dwójki. Następnie grupa była „na zegarze” po 14. dołku, co oznacza, że każde z ich uderzeń było oficjalnie mierzone. LIV, podobnie jak PGA Tour i inne ligi, daje graczom 40 sekund na oddanie strzału, gdy nadchodzi ich kolej, i dodatkowe 10 sekund, gdy zagrywają jako pierwsi w swojej grupie. „Przy drugim uderzeniu na 18. dołku Adrian Meronk, który zagrywał jako pierwszy, uzyskał pomiar swojego uderzenia przekraczający 2 minuty. To przekroczyło przysługujący czas. Meronk został natychmiast powiadomiony przez sędziego i ukarany karą jednego uderzenia. Po karze jego wynik wynoszący 4 na 18. dołku par 5, dał rezultat 5 - czytamy w komunikacie LIV. Zamiast 750000 dolarów, na liście zarobków pojawiło się 508750.


Rzadko, ale boleśnie

Kary za wolną grę są bardzo rzadkie w golfie. Zjawisko wolnej gry jest niestety powszechne, jednak sędziowie, mimo odpowiednich narzędzi, mało kiedy decydują się na ich piętnowanie. Reguły są tutaj dość jasne, jednak z jakichś powodów rzadko stosowane. Przyczyny takiego stanu rzeczy są bardzo złożone, a wynikają głównie z niechęci do poganiania gwiazd. Z drugiej strony organizatorom zależy na tym, żeby nie było opóźnień. Obserwujemy więc pewnego rodzaju kompromis pomiędzy tymi sprzecznymi stanowiskami. Ostatni raz w turnieju sankcjonowanym przez PGA Tour miało to miejsce podczas pierwszej rundy wielkoszlemowego 2021 PGA Championship. Wówczas uderzenie doliczyć musiał sobie John Catlin, jednak w klasycznym turnieju tej ligi, ostatnio ukarano za wolną grę podczas 2017 Zurich Classic i była to pierwsza kara od 20 lat. Kara dla Adriana była zaledwie drugą w trzyletniej działalności LIV Golf. Pierwszym pechowcem był Anglik Richard Bland, ukarany za poświęcenie minuty na oddanie strzału, w lipcu ubiegłego roku, na słynnej hiszpańskiej Valderramie.


Niemann na szczycie

W turnieju w Dżeddzie zwyciężył 25-letni Joaquin Niemann, doliczając do dwóch trofeów PGA Tour, drugie zwycięstwo w konkurencyjnej lidze LIV Golf. Po wygranej w pierwszym turnieju sezonu LIV w Meksyku Joaco zrobił sobie przerwę w zwycięstwach, która trwała zaledwie jeden turniej, w Las Vegas. Teraz triumfował ponownie. W Meksyku stoczył pasjonującą dogrywkę z Sergio Garcią, w Arabii Saudyjskiej rozniósł stawkę, finiszując 4 uderzenia przed Południowoafrykańczykami - Louisem Oosthuizenem i Charlem Schwartzelem. Chilijczyk jest w niesamowitym gazie. Dostrzegli to włodarze turniejów, nagradzając go zaproszeniami do trzech turniejów wielkoszlemowych. Wcześniej Joaco zapewnił sobie miejsce w The Open, dzięki zwycięstwu w grudniowym Australian Open, na DP World Tour. Następnie wygrał LIV Golf Mayakoba, gdzie popisał się też notą marzeń 59. Kilka tygodni później znalazł się wśród trzech graczy, którzy otrzymali specjalne zaproszenie na Masters. Teraz przyszło zaskakujące zaproszenie na PGA Championship, rozgrywany w tym roku w legendarnym Valhalla Golf Club. W turnieju zwykle gra najlepszych 100 zawodników rankingu OWGR. Niemann jest w tym momencie 76. Organizatorzy najwyraźniej woleli dać mu specjalne zaproszenie już teraz, zabezpieczając się przez prawdopodobnym spadkiem rankingowym Chilijczyka, co spowodowane jest nieprzyznawaniem punktów rankingu światowego za turnieje LIV. Joaco wystąpi więc na pewno w trzech turniejach wielkoszlemowych w tym roku. O US Open musi jeszcze powalczyć.


Niewyśniony powrót

Na pewno nie można nazwać wymarzonym pierwszego startu Anthony’ego Kima po prawie 12 latach niebytu w światowym golfie. Niegdyś 6. zawodnik świata, trzykrotny zwycięzca na PGA Tour, gwiazda Ryder Cup i Presidents Cup, tym razem był ostatni, tracąc 11 uderzeń do przedostatniego Hudsona Swafforda! Po rundach 76-76-74, grający z „dziką kartą”, 38-letni Amerykanin, stracił do zwycięzcy przepastne 33 uderzenia. Oczywiście można było się tego spodziewać. Naprawdę trudno było zakładać, że po takim czasie, wzbudzając tak wielkie zainteresowanie, „AK” nagle będzie w stanie nawiązać walkę z resztą stawki, w swoim pierwszym turnieju od 2012 roku. Dajmy mu czas. On sam jest zaskakująco optymistyczny. - Jestem jeszcze bardziej podekscytowany po występie w tym turnieju, a zagrałem jak... Jestem jednak dobrej myśli i podekscytowany tym, co nadchodzi. Moja gra zaczyna się układać. Robię rzeczy, które robiłem wcześniej. Nie mogę się doczekać wspaniałego roku - powiedział Kim. Kolejny turniej LIV już od piątku, tym razem w Hongkongu. Wczesnoporanne transmisje można oglądać na Golf Channel Polska.

Kasia Nieciak



Wracający po 12 latach Anthony Kim przekonał się, jak wiele brakuje mu do czołówki. Fot. LIV Golf Jeddah