Finałowa porażka
Były dobre momenty, z których jesteśmy zadowoleni - powiedział Krzysztof Lijewski
Nie jest łatwo dzień po dniu grać z tak dobrymi rywalami. Nasi zawodnicy mieli prawo być zmęczeni, ale dali z siebie wszystko, co mogli. Rotowaliśmy składem i daliśmy pograć każdemu. Były dobre momenty, z których jesteśmy zadowoleni - powiedział Krzysztof Lijewski po porażce OTP Bank Pick Szeged 26:33 (12:12) w finale towarzyskiego turnieju w niemieckim Kassel. Pod określeniem „dobrzy rywale” kryje się nie tylko ekipa z Węgier, ale również SC Magdeburg, który musiał uznać wyższość kielczan oraz MT Melsungen.
W meczu o 3. miejsce był remis 37:37, ale w rzutach karnych 6:5 dla zespołu reprezentacyjnego golkipera Adama Morawskiego. Choć po pierwszej połowie kielczanie przegrywali 16:17, to po zmianie stron zaprezentowali się zdecydowanie lepiej, zwyciężając 31:28. Co prawda był to tylko mecz kontrolny, ale w kontekście zbliżającej się Ligi Mistrzów pokonanie odwiecznego rywala (porażki w zeszłorocznym finale i tegorocznym ćwierćfinale) może mieć niebagatelne znaczenie. - Wygrana z tak świetną ekipą zawsze cieszy. To był nasz bardzo dobry mecz. Oczywiście nie ustrzegliśmy się błędów. Do przerwy naliczyliśmy ich 7, ale w drugiej połowie zaledwie 2. Poprawiliśmy też naszą grę w ataku pozycyjnym, nie gubiliśmy piłki i dzięki temu mogliśmy kontrolować mecz, a przeciwnicy nie wyprowadzali kontr. Kluczem do sukcesu była zrównoważona gra na atakowanej połowie i sytuacje wykańczane z zimną krwią - chwalił trener Lijewski, który po finałowej porażce nie miał zamiaru rozdzierać szat. - Pick bardzo twardo postawił się w obronie. W tym zespole występują silni i rośli, a do tego bardzo mobilni zawodnicy. Nie było łatwo ich ograć. Kiedy się to udawało, to brakowało zimnej krwi w sytuacjach sam na sam z bramkarzem. W finale zawiodła nas skuteczność, poza tym naliczyliśmy 10 błędów technicznych - powiedział asystent Tałanta Dujszebajewa. - W pierwszej połowie rywale odskoczyli na 3-4 trafienia, ale potrafiliśmy wyrównać. Na początku drugiej połowy było podobnie, jednak w ostatnim kwadransie zabrakło nam energii i sił, by ich gonić - dodał „Lijek”.
Być może Industria przywiozłaby puchar za zwycięstwo, gdyby mogli zagrać Jorge Magueda, Igor Karacić i Dylan Nahi. Cała trójka leczy drobne urazy, ale sztab szkoleniowy liczy, że do inauguracji sezonu zdąży się wykurować. Pewne natomiast jest, że jeszcze długo grać nie będą Hassan Kaddah i Szymon Sićko, przechodzący rehabilitację po poważnych kontuzjach.
Podczas okresu przygotowawczego kieleczani rozegrali cztery sparingi. Wcześniej podczas turnieju w hiszpańskim Santander 20-krotni mistrzowie Polski pokonali dwie drużyny z tego kraju: Blendio Sinfin 42:33 i w finale Bathco BM Torrelavega 32:23. Rozgrywki ekstraklasy zainaugurują 31 sierpnia wyjazdowym meczem w Kwidzynie. 7 września czeka ich starcie o Superpuchar Polski z Orlen Wisłą Płock w Łodzi, a 5 dni później mecz w Lidze Mistrzów. Ich rywalem w Hali Legionów będzie RK Zagrzeb.
(m)