Trener Janusz Niedźwiedź konsekwentnie trzyma się obranej przez siebie drogi. Fot. Marcin Bulanda/Press Focus


Filozofia jest jasna

Czy Ruch ma jeszcze o co walczyć w tym sezonie? Trener Janusz Niedźwiedź jest świadomy, jak wygląda tabela.


RUCH CHORZÓW

Chorzowianie wciąż mają matematyczne szanse na utrzymanie, ale szans bardziej praktycznych – już nie. W 5 kolejkach można zdobyć 15 punktów, a Ruch traci 12 do bezpiecznego miejsca. – Z gry, zaangażowania i tego, z czego słyniemy od wielu meczów, nie możemy zrezygnować. Natomiast brakuje nam wielu szczegółów, przede wszystkim w trzeciej tercji boiska – przedstawił swój punkt widzenia trener „Niebieskich” Janusz Niedźwiedź, jasno dając do zrozumienia, że dalej będzie opierał się na obranej po przyjściu na Śląsk strategii.


Najgorsi na wiosnę

– Nie mamy już nic do stracenia. Mamy wykonywać swoją robotę na sto procent. Jeśli nie spełnimy głównego celu, jakim jest utrzymanie, to mamy inne, mniejsze cele, np. wygranie meczu na wyjeździe, wygranie dwóch meczów z rzędu, trzy spotkania z czystym kontem itp. Jeśli na koniec zabraknie punktów, to chcemy zejść ze sceny tak, żebyśmy nie mieli sobie nic do zarzucenia – powiedział szkoleniowiec, sam oceniając aktualną sytuację mianem „beznadziejnej lub tragicznej”. Wiosną Ruch jest najgorszą drużyną ligi z 7 punktami w 10 spotkaniach. Kolejne – z 10 „oczkami” – są Zagłębie Lubin i... wicelider z Wrocławia, z którym zmierzą się teraz chorzowianie. „Niebiescy” pod wodzą Niedźwiedzia grają jasno określonym stylem, ich występy są podobne. Zapytaliśmy go więc, czy może nie należałoby zmienić czegoś w podejściu do gry. – W każdym tygodniu dokonujemy zmian. To też nie działa tak, że gdy drużyna jest nieskuteczna, to trzeba zwiększyć liczbę treningów strzeleckich. Oczywiście zwiększyliśmy akcenty w trzeciej tercji, ale w spotkaniu z Pogonią (0:5 – red.) nie funkcjonowało zabezpieczenie ataku i krycie. Nie możemy mówić tylko o nieskuteczności, bo z Widzewem zdobyliśmy dwie bramki, a co mecz oddajemy po 20 uderzeń. Strzelaliśmy też celniej, ale gdy piłka nie wpada do siatki, to każdy może dorobić sobie teorię i oceniać to tak, jak chce – powiedział trener.


Wiedza jest powszechna

A może po prostu Ruch jest zbyt przewidywalny i niczym nie zaskakuje swoich rywali? – My też wiedzieliśmy wszystko o Widzewie. Zneutralizowaliśmy ich we wszystkich elementach budowy i otwierania akcji, z czym mieli problem nawet wtedy, gdy graliśmy w dziesiątkę. To, że ktoś wie, że gramy wysoko, ofensywnie, że budujemy od bramkarza, że dochodzimy do wielu sytuacji, to ocena ogólna i nie trzeba być ekspertem, żeby to wiedzieć. Tak jak mówiłem kiedyś o Rakowie. Każdy wie, jak gra, ale kiedy ruszy do pressingu i pozamyka przestrzenie, to większość ma problem, by z tego wyjść. Dzisiaj każdy wie, gdzie są przestrzenie i jak kto gra. Kluczowe jest to, jak ktoś wychodzi wysoko i jak buduje ataki pod presją, jak finalizuje to, co zespół robi – przeanalizował szkoleniowiec „Niebieskich”, który jest coraz bardziej krytykowany przez kibiców. W jego obronie należy jednak powiedzieć, że faktycznie to nie on popełnia błędy w obronie, gubi krycie, źle podaje, strzela niecelnie (lub do własnej bramki), marnuje „stuprocentówki”.


Trener się nie zgadza

Ale może preferowany przez niego styl po prostu nie pasuje do jakości posiadanych piłkarzy? Może potrzeba więcej chłodnego pragmatyzmu? – Gdybyśmy nie tworzyli sytuacji i nie oddawali tylu strzałów, to w dłuższej perspektywie pewnie bym to skorygował, niekoniecznie zmieniał całą filozofię. To nie chodzi o to, żeby się cofnąć i powiedzieć drużynie, żeby szukała kontrataków. Oczywiście też mamy takie fragmenty, na przykład w Białymstoku, gdzie broniliśmy się nisko i nie obawialiśmy się tego. Natomiast w wielu meczach widzimy, ile oddajemy strzałów i ile mamy sytuacji. Jeśli nagle mamy to zmienić, bo ktoś wymyślił, że „pragmatycznie” będzie lepiej, to ja się akurat z takim podejściem nie zgadzam.

Piotr Tubacki