Chcemy przełamać złe doświadczenia beniaminków – zapewnia Dawid Kudła. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Fenomen na skalę Polski

Rozmowa z Dawidem Kudłą, doświadczonym bramkarzem beniaminka


GKS KATOWICE

Nastroje w drużynie po awansie są fajne, bo to, co sobie w szatni założyliśmy, zrealizowaliśmy. Nie było łatwo, ale się udało, choć po pierwszej rundzie oprócz nas chyba mało kto wierzył, że dokonamy tego, na co Katowice czekały dziewiętnaście długich lat. Co prawda sparingów na obozie w Ustroniu nie wygraliśmy, ale nie ma co narzekać – uśmiecha się bramkarz Dawid Kudła, który w ekstraklasie rozegrał 64 mecze w barwach szczecińskiej Pogoni i Zagłębia Sosnowiec. 32-latek przyznaje, że choć euforia pierwszoligowego finiszu dawno minęła, to jednak czasami wracają miłe wspomnienia. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że jesienne wyniki w I lidze, albo ich brak, nie były do końca wykładnikiem naszej formy czy umiejętności. Nasza gra nawet dobrze wyglądała, ale nie było z tego punktów. Wiosną to wszystko się odmieniło i wreszcie nam „zażarło”, jak to w piłce bywa. Prawo serii, trochę szczęścia, do końca nie odpuściliśmy i super, że się udało ten awans wywalczyć.

Gdzie leżał klucz do niezwykłej metamorfozy GieKSy wiosną, dającej ekstraklasę?

- Atmosfera jest rodzinna i to jest klucz do sukcesu. To fenomen na skalę Polski. Rzadko się zdarza, żeby ludzie, którzy się spotkali w jednej szatni, stworzyli tak dobrze rozumiejący się kolektyw, można powiedzieć – monolit. Nie ma jednego lidera, wszyscy razem ciągniemy ten wózek. Wspieramy się na boisku i poza nim. Wszyscy też wierzyliśmy, że można dokonać czegoś, co przez 19 lat się nie udawało GieKSie. Bardzo pragnęliśmy tego awansu.

Jest duża różnica między pierwszą ligą a ekstraklasą?

- Pod względem piłkarskim na pewno, choć 1. liga jest trochę lekceważona, a moim zdaniem kilku pierwszoligowców mogłoby z powodzeniem powalczyć w wyższej klasie. Wierzę, że błędy, które popełnialiśmy w pierwszej rundzie w 1. lidze, w ekstraklasie nie będą nam się przytrafiały, bo liga tego nie wybacza. Jesteśmy tego świadomi, ale i dobrze nastawieni. Cały czas ciężko, spokojnie pracujemy. Jesteśmy po obozie. Mamy sporo w nogach. Ale czekamy z niecierpliwości na start ekstraklasy i pierwszy mecz z Radomiakiem.

Kibice są zaniepokojeni brakiem dobrych wyników w sparingach. Jest się czym przejmować?

- Wiadomo, w każdym meczu gra się o zwycięstwo, ale też ostro pracujemy nad nowymi elementami, a to wymaga czasu, by pojawiły się efekty ciężkiej pracy. Pamiętam jak grałem w Pogoni za czasów trenera Czesława Michniewicza, też nie wygraliśmy na obozie ani jednego sparingu, a jak przyszła liga, to nie przegraliśmy 13 meczów z rzędu, więc spokojnie. Mam nadzieję, że to się powtórzy w GieKSie. Życzyłbym sobie tego jako bramkarz i jako zawodnik tej superekipy.

Wskakujecie za dwa tygodnie na najwyższy level, a doświadczenia beniaminków w ostatnich sezonach wskazują, że łatwo nie będzie.

- Tak to wygląda, ale chcemy przełamać złe doświadczenia beniaminków. Nie chcemy się zadowolić tylko jednym sezonem w ekstraklasie. Mamy doświadczony zespół obytych w lidze zawodników. Klub dokonał bardzo ciekawych transferów, Lukas Klemenz, Borja Galan czy Adam Zrelak mają nam pomóc w dobrych wynikach w ekstraklasie. Sam fakt, że Zrelak miał dostać powołanie na Euro z reprezentacją Słowacji, o tym świadczy, niestety, przytrafiła mu się kontuzja, ale już jest z nim dobrze. Pozytywna energia i siła naszego zespołu będzie także dzięki nowym zawodnikom.

Radomiak to dobry przeciwnik na pierwszy ogień w ekstraklasie?

- Myślę, że poza czołową czwórką pozostałe zespoły prezentują podobny poziom. Z każdym można wygrać. Jesteśmy dobrze nastawieni. Pomału analizujemy zespół Radomiaka, jak gra, jak się porusza i jesteśmy dobrej myśli.

Rozmawiał Zbigniew Cieńciała