Sport

Faza przejściowa

KOMENTARZ „SPORTU”- Dariusz Leśnikowski

Rafał Górak w swej boiskowej przygodzie przeżywał chwile euforii, ale – chyba częściej – momenty cokolwiek trudne. Od środka (szatni) oglądał przecież – kuriozalny – pomysł pożenienia Polonii z Szombierkami; szybko też przebył drogę z nieba (utrzymanie w ekstraklasie) do piekła (karna degradacja) w koszulce Szczakowianki, projektu równie kuriozalnego z perspektywy już niemal ćwierć wieku.

Zadziwiające historie zdarzały mu się też w roli szkoleniowca. Iluż trenerów może powiedzieć, że zostało zwolnionych z funkcji w... 75. minucie, po piątym golu dla przeciwnika jego podopiecznych? Jemu taki przypadek się zdarzył przy Bukowej, dwanaście lat temu. I uwierzcie na słowo, że ten, kto wówczas tę decyzję – w przypływie meczowych emocji – podjął, parokrotnie potem deklarował, że ponownie nigdy by tego nie zrobił. Mniejsza o nazwiska, choć kibice GieKSy je znają, a i samą opowieść o żalu za ów grzech – także.

Przesadą byłoby chyba stwierdzenie, że dziś przeżywa najtrudniejszy moment w trenerskiej przygodzie (karierze?). Widywał już przecież walizkę przygotowaną dlań przez kibiców, i słyszał swe nazwisko zestawiane z wysoce wulgarnymi rzeczownikami (sami wiecie...) bądź czasownikami (domyślacie się...). Wytrzymał, bo był przekonany do swych metod pracy, pomysłów, wyborów. Teraz też wysoko trzyma gardę: a to o dużej liczbie dośrodkowań powie, a to o parciu do przodu...

Nie kryję: zawsze lubiłem (i nie jestem w tym odosobniony wśród dzienikarskiej braci) słuchać jego opowieści, analiz, refleksji, bo – w przeciwieństwie do wielu kolegów po fachu – nie ma w nich „faz przejściowych” i „trzeciej tercji”. Na ile skuteczny będzie teraz w przekonywaniu urzędników – jak inaczej nazwać włodarzy klubu miejskiego? – by zachowali ciut więcej zimnej krwi, niż ich poprzednik ponad dekadę wstecz? Bo nie ma wątpliwości, że w niejednej głowie termin „faza przejściowa” - w odniesieniu do trenerskiej ławki - pewnie już kołacze...